[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/01/18/zloty-cielec-iii-rp/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Kilka dni temu [link=http://www.rp.pl/artykul/418624.html" "target=_blank]Piotr Semka opisał na łamach "Rzeczpospolitej" [/link]wykluczenie IPN z obchodów 30. rocznicy powstania "Solidarności". Świadczy to o tym, że obchody te będą się odbywały pod dyktando Lecha Wałęsy. Nie będzie więc wielkiej narodowej uroczystości, która mogłaby pozwolić Polakom odzyskać słuszne poczucie dumy i uporządkować historię. Będzie celebracja cielca III RP, który za pomocą establishmentu zawłaszczył sobie wielki bezprecedensowy narodowy ruch. Nie chodzi o negowanie ogromnej (acz w wielu wypadkach kontrowersyjnej) roli Wałęsy w "Solidarności", chodzi o zasadniczo fałszywą tezę, że ruch ten został stworzony i przeżył wyłącznie dzięki niemu. Powtarzana przez Wałęsę i jego rzeczników teza, zgodnie z którą to on osobiście i nieomal jednostkowo wywalczył dla Polaków wolność oraz obalił komunizm, jest niszcząca dla narodowej świadomości. Zbiorowy heroiczny wysiłek, jakim była "Solidarność", zmienia się w prywatne przedsięwzięcie elektryka z Gdańska. Właściwie nie mamy podstaw, aby czuć dumę. Możemy czuć jedynie wdzięczność dla naszego zbawiciela.
[srodtytul]Akademia ku czci [/srodtytul]
Przy tej okazji splotły się dwie tendencje. Dążność establishmentu do utrzymania dominującej roli, której istotnym elementem jest kontrola historii, idzie w tym wypadku w parze z partyjnymi rachubami Platformy Obywatelskiej, dla której Wałęsa jest niezwykle znaczącym, choć uciążliwym, sojusznikiem. Stał się nim zgodnie z najprostszą zasadą, którą posługuje się partia Donalda Tuska od blisko czterech lat: wróg PiS-u jest naszym sprzymierzeńcem. Wałęsa zaś nienawidzi Kaczyńskich, a eliminacja niewygodnych dla niego kart najnowszej historii jest dziś racją jego bytu.
W efekcie zamiast narodowego święta grozi nam akademia ku czci Wałęsy pełna niedopowiedzeń, przemilczeń, a nawet fałszerstw. Przedsmak tego daje sposób, w jaki dawny lider traktuje swoich towarzyszy walki, którzy wnieśli ogromny wkład w tworzenie "Solidarności" – choćby Andrzeja Gwiazdę czy Annę Walentynowicz. Dziś Wałęsa mówi, że głównie "przeszkadzali mu".