Przegrana Jerzego Kropiwnickiego, który był całkiem niezłym prezydentem swojego miasta, nie wzięła się z przypadku. We współczesnej polskiej polityce jest coraz mniej miejsca dla postaci wyrazistych, uprawiających realną politykę, umiejących pójść w poprzek powszechnym tendencjom. Szczyty popularności osiągają przywódcy umiarkowani, unikający silnie motywowanych ideologią stanowisk. Taki jest Donald Tusk, tacy są popularni prezydenci miast Ryszard Grobelny, Wojciech Szczurek czy Rafał Dutkiewicz.
[srodtytul]Zmieniał oblicze miasta[/srodtytul]
Poglądy wyraziste nie są dziś doceniane. Na prawicy miałby szanse umiarkowany gracz, ale na pewno nie zawojuje dziś serc wyborców Marek Jurek. Nieprzypadkowo takie środowiska intelektualne jak „Krytyka Polityczna" czy z drugiej strony „Teologia Polityczna" są bardzo doceniane i cieszą się atencją w rozmaitych gremiach, ale pozostają na peryferiach. Kandydatem lewicy na prezydenta nie został wojowniczy antyklerykalny radykał, ale ciepły liberał Jerzy Szmajdziński. Taki czas.Prezydent Łodzi, choć jego działalność nie była wolna od błędów, zmieniał oblicze swojego miasta. Zapuszczoną, fabryczną i robotniczą Łódź chciał przebudować w zagłębie nowych technologii, w otwarte na różne kultury miasto uniwersyteckie. I po części mu się to udało.
Sprowadził wielkich inwestorów, stworzył bardzo dobry klimat biznesowy wokół miasta, które do niedawna biznesmeni omijali szerokim łukiem. W sposób niezwykły umiał zmierzyć się z trudną przeszłością i teraźniejszością. Niechętni mu dziennikarze przemilczają dziś niezwykłe obchody likwidacji żydowskiego getta.
Litzmanstadt Ghetto przywrócił do zbiorowej pamięci właśnie były lider Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Do miasta, które uchodziło za antysemickie, sprowadził ze świata wszystkich tych, którym udało się przeżyć łódzki Holokaust.