Pewien niemiecki sędzia był tak oburzony postępowaniem funkcjonariuszy służb specjalnych z Urzędu Ochrony Konstytucji (tamtejszego odpowiednika ABW) wobec jednego z podejrzanych, że w sentencji wyroku porównał ich zachowanie do hitlerowskiego gestapo. Jego wypowiedź została pochwalona przez najbardziej wpływowe media, kolegów prawników oraz większość polityków, jako że do przekroczenia uprawnień doszło za rządów poprzedniej ekipy. Sędzia stał się symbolem odwagi wymiaru sprawiedliwości i gwiazdą mediów, a wyrok klasyką gatunku. Od tego czasu porównania z gestapo są na porządku dziennym, a twórczość publicystyczna sędziów, wobec kryzysu na rynku prasy, zastępuje w przestrzeni medialnej teksty dziennikarzy...
Ilu ludzi torturowano w CBA?
Oczywiście nic takiego się nie zdarzyło. Bo w normalnym kraju, gdzie normalnie funkcjonuje demokracja, zdarzyć się nie mogło. Oczywiście to ryzykowne porównanie ze sprawą Igora Tulei. Ale czy bardziej ryzykowne od tego, którego użył pan sędzia, porównując działalność funkcjonariuszy CBA z metodami stalinowskich oprawców?
Najwyraźniej trzeba dziś przypominać, że mówimy o wymordowaniu dziesiątków tysięcy ludzi, w większości bardzo zasłużonych dla walki o niepodległość Polski, zmuszanych wcześniej torturami do składania fałszywych zeznań, sposobami wśród których osławiony konwejer nie należał do najbardziej drastycznych.
Pytanie, ilu ludzi torturowali funkcjonariusze CBA, musi się w tym kontekście pojawić i miejmy nadzieję, że wkrótce dzięki sędziemu Tulei doczekamy się odpowiedzi w tej palącej kwestii. Jeśli, oczywiście, prawnik znajdzie czas na napisanie zawiadomienia o przestępstwie, a jak dotąd był zajęty udzielaniem wywiadów, może z tym być różnie.
Nie byłoby pewnie o czym mówić, gdyby niefortunne zachowanie sędziego spotkało się z reakcją, na jaką zasługuje. Każdemu zdarza się czasem powiedzieć kilka słów za dużo i stawianie za to przed sądem (czego chce „Solidarna Polska”) czy surowe kary dyscyplinarne (postulowane np. przez Mariusza Kamińskiego) nie są adekwatne do skali przewiny. Wystarczyłoby, żeby został upomniany przez zwierzchników, a jego niepotrzebne wypowiedzi zostałyby zignorowane.
Kaczyński jak Hitler?
Ale wsparcie, jakie sędzia Tuleya otrzymał od dziennikarzy, polityków, a już szczególnie od swoich kolegów prawników, musi martwić. Bo dowodzi, że żyjemy w kraju, gdzie zachowanie ocenia się jako naganne w zależności od kontekstu politycznego.