Kim jesteś, prawdziwy Polaku?

Pojęcie „prawdziwy Polak” użyte wobec ludzi wrażliwych może im zadać poważne rany, a nawet być moralnie zabójcze – pisze prawnik i publicysta Piotr Winczorek

Publikacja: 08.02.2008 00:21

W dyskusji nad książką „Strach” Jana Tomasza Grossa zabierało głos wiele osób (polecam fora internetowe), które przedstawiały się jako „prawdziwi Polacy”. Właściwość ta była, ich zdaniem, dobrym powodem, by krytycznie ocenić zawarte w książce tezy. Nie pierwszy to przypadek, gdy postać prawdziwego Polaka ujawnia się przed światem. Zawsze mnie ciekawiło, czym taka osoba różni się od Polaka – całkiem lub częściowo – nieprawdziwego.

Rozumiem, że powołanie się na wpis do paszportu poświadczający obywatelstwo polskie nie wystarcza. Nie chodzi bowiem o polską przez prawo wyznaczoną przynależność państwową, ale o narodowe imponderabilia. Wydaje się jednak, że dla uzyskania wpisu na listę prawdziwych Polaków nie wystarcza – choćby najmocniejsze i najgłębiej przeżywane – osobiste poczucie więzi z polską wspólnotą narodową. Zawsze może być ono podważone jako nieautentyczne, czymś skażone lub skierowane w niewłaściwym kierunku. Chodzi zatem raczej o okoliczności, które dają się ująć we względnie obiektywne ramy.

Takie ramy ustanawia znajdujące się w potocznym obiegu od wielu lat pojęcie „Polak katolik”. Przynależność do Kościoła rzymskiego bywa uznawana (w kręgach, które chętnie się tym pojęciem posługują) za warunek sine qua non polskości. Myślenie takie ma tę oczywistą wadę, że bycie katolikiem nie jest patentem na polskość. Gdyby tak było, za Polaków należałoby uznać np. większość mieszkańców Italii, Irlandii, Gwatemali czy Brazylii.

Lecz spojrzenie na sprawę z odwrotnej strony rzecz wyjaśnia. Prawdziwy Polak katolikiem być musi. Przekonanie, że bywa inaczej, tych, którzy są do tej myśli silnie przywiązani, jest przedsięwzięciem beznadziejnym. Udowadnianie zaś tym, którzy są pewni, że polskości danej osoby nie zagraża nawet jej ateizm, jest zgoła niepotrzebne.

W ostatnim czasie cecha, jaką jest autentyczna polskość, bywała wiązana z jeszcze innymi okolicznościami. Nie ma jednak całkowitej pewności co do tego, jak poważnie są one traktowane przez osoby, dla których wyodrębnienie grupy prawdziwych Polaków spośród ogółu mieszkańców naszego kraju stanowi problem życiowo ważny.

Czy może być uznany za prawdziwego Polaka ktoś, kto uważa, iż integracja Rzeczypospolitej z Unią Europejską, wiążąca się z odstąpieniem od tradycyjnej, jeszcze XVI-wiecznej, Bodinowskiej koncepcji suwerenności państwowej, jest dla Polski korzystna zarówno w perspektywie najbliższych lat, jak i dalszej przyszłości? Czy ratyfikacja przez Polskę traktatu reformującego UE jest rzeczą właściwą? A może Polakiem nieprawdziwym jest ten, kto chciałby, aby wraz z tym traktatem Rzeczpospolita w pełni przyjęła Kartę praw podstawowych, jak uczynią to pozostałe państwa Unii? Pytania te nie są zawieszone w próżni. Powstaje – jak słychać – stowarzyszenie, które w imię prawdziwej polskości ma się przeciwstawić ratyfikacji obu tych dokumentów.

Czy nie jest oznaką poważnego osłabienia narodowego ducha wyrażanie przekonania, że Polacy są narodem takim jak inne, ani lepszym, ani gorszym? Mają w swoich dziejach postacie wspaniałe i – w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności – dokonania wybitne. Ale mają też wydarzenia smutne i wspomnienia o postaciach haniebnych. Czy eksponowanie tych pierwszych, a przemilczanie drugich jest właściwą postawą prawdziwego Polaka? Albo przeciwnie, czy nieukrywanie i piętnowanie rzeczywistych bezeceństw popełnianych przez rodaków to coś, co może się przytrafić jedynie Polakowi nieprawdziwemu?

Czy brak szczególnego przekonania, że przyznanie Polsce organizacji Euro 2012 jest rzeczą dla kraju szczególnie ważną, a nieuznanie za narodową hańbę sytuacji, w której organizacja ta miałaby się nie powieść, mogą być oceniane inaczej niż jako odstępstwo od idealnej sylwetki prawdziwego Polaka? Czy rzeczywiście nadzieje na postęp gospodarczy i cywilizacyjny kraju trzeba wiązać z tym, że przez dwa tygodnie kilkuset panów, przyjechawszy do nas z różnych państw, przerzucać będzie z jednego miejsca na drugie skórzany balonik? Czy Polska nie ma szans, by na innych podstawach budować swe nadzieje na pomyślną przyszłość?

Pytania, które zadałem, powiązałem z przypadkami mniejszej lub większej wagi. Można je mnożyć niemal w nieskończoność. Uczyniłem to celowo, ponieważ postać prawdziwego Polaka pojawia się zarówno wówczas, gdy idzie o sprawy naprawdę dziejowej wagi, jak i wtedy, gdy chodzi o rzeczy drugorzędne. Ale być może nie ma co się tą postacią przejmować, ponieważ niemal każdy z nas – w oczach nawet surowych recenzentów – raz ukazuje się jako prawdziwy Polak (lubimy bigos i żurek), a innym razem jako ktoś, kogo prawdziwość nie jest wcale oczywista (mamy upodobanie do anglosaskiej muzyki rozrywkowej, a nie do oberków i kujawiaków).

Wiem oczywiście, że sprawa jest o wiele poważniejsza, niż ją tu przedstawiam. Konstrukt pojęciowy, jakim jest „prawdziwy Polak”, stanowi narzędzie w walce ideologicznej prowadzonej przez część skrajnej prawicy przeciw prawicy umiarkowanej, liberałom i ludziom podobnego autoramentu. Użyte wobec ludzi wrażliwych może zadać poważne rany, a nawet być moralnie śmiertelne. Lepiej zatem w ogóle się nim nie posługiwać.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rzeczpospolitej”

W dyskusji nad książką „Strach” Jana Tomasza Grossa zabierało głos wiele osób (polecam fora internetowe), które przedstawiały się jako „prawdziwi Polacy”. Właściwość ta była, ich zdaniem, dobrym powodem, by krytycznie ocenić zawarte w książce tezy. Nie pierwszy to przypadek, gdy postać prawdziwego Polaka ujawnia się przed światem. Zawsze mnie ciekawiło, czym taka osoba różni się od Polaka – całkiem lub częściowo – nieprawdziwego.

Rozumiem, że powołanie się na wpis do paszportu poświadczający obywatelstwo polskie nie wystarcza. Nie chodzi bowiem o polską przez prawo wyznaczoną przynależność państwową, ale o narodowe imponderabilia. Wydaje się jednak, że dla uzyskania wpisu na listę prawdziwych Polaków nie wystarcza – choćby najmocniejsze i najgłębiej przeżywane – osobiste poczucie więzi z polską wspólnotą narodową. Zawsze może być ono podważone jako nieautentyczne, czymś skażone lub skierowane w niewłaściwym kierunku. Chodzi zatem raczej o okoliczności, które dają się ująć we względnie obiektywne ramy.

Pozostało 80% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?