Dziś polityczni liderzy wstają, jeden lewą, drugi prawą nogą, czytają rezultaty rankingów popularności i na tej podstawie dokonują strategicznych rozstrzygnięć w sprawie laptopów, zagłuszarek i przecieków, żeby następnego dnia przekonać się, czy w rankingu drgnęło i w którą stronę. Popularność niektórych przewyższa dziś popularność papierosów Popularnych za komuny.
Pierwsze, historycznie potwierdzone, badanie popularności miało miejsce w święto Paschy roku 33 w Jerozolimie. Społeczeństwo tamtejsze z entuzjazmem poparło niejakiego Barabasza, okazując mu zaufanie i sympatię. Jezus Chrystus przepadł z kretesem.
Niestety, nie znamy dalszych dziejów zwycięzcy tego rankingu. Można się tylko domyślać, że Barabasz, rabuś i morderca, doszedł do wniosku, że popularność zdobyła mu dotychczasowa działalność rozbójnicza i że najgłębszym życzeniem ludu jest, aby ją z sukcesem kontynuował. Można bez większego ryzyka założyć, że podbudowany objawami własnej popularności Barabasz z powodzeniem dopuścił się kolejnych rabunków, gwałtów i zabójstw.
Ograniczony do czynów gwałtownych zakres aktywności Barabasza można tłumaczyć tym, że był zawodowym zbójcą, a nie politykiem. Poza tym czasy były starożytne i prymitywne, nie było takich możliwości jak dziś. Barabasz nie mógł kandydować, mimo popularności, na prokuratora Judei, bo tego w warunkach ograniczonej demokracji mianował cesarz. Nie mógł też ubiegać się o stanowisko arcykapłana, bo brakowało mu odpowiedniego pochodzenia. Tak to panująca kiedyś nierówność i niesprawiedliwość zamykały zdolnym jednostkom drogę do kariery.
Ropa naftowa, owszem, już była. Sama nawet wypływała z ziemi, ale używano jej tylko do produkcji leków przeciwko owrzodzeniu, na czym nie można zrobić naprawdę wielkich pieniędzy. Gaz był także, ale nie było gazociągów. Trudno było zorganizować mafię paliwową kontrolującą zbieranie chrustu.