Ofiary muszą odważyć się mówić

Pedofil sam nie rezygnuje. To się nie zdarza. To jak pytanie, czy można wyjść samoistnie z alkoholizmu. Nie można – mówi psycholog śledczy Bogdan Lach w rozmowie z Grażyną Zawadką

Aktualizacja: 30.04.2008 01:23 Publikacja: 30.04.2008 01:15

Piwnica bez okien w jednym z domów w Amstetten (Dolna Austria). Tu Josef Fritzl przez 24 lata więził

Piwnica bez okien w jednym z domów w Amstetten (Dolna Austria). Tu Josef Fritzl przez 24 lata więził i wykorzystywał seksualnie swą córkę. Urodziła mu siedmioro dzieci

Foto: Reuters

Rz: Jak to możliwe, że przez 24 lata w austriackim mieście zboczeniec więził i wykorzystywał swoją córkę?

Patrząc na zdjęcia pomieszczenia, w którym przetrzymywał ofiarę, jak je ulepszał – można dojść do wniosku, że ten człowiek był bardzo dobrze zorganizowany. Dlatego sprawa tak długo była okryta tajemnicą. Austriak, gdy podjął kazirodcze relacje z córką, był między 40. a 50. rokiem życia. To wiek istotny, jeśli chodzi o tzw. pedofilię sytuacyjną – bo kazirodztwo, z jakim mamy do czynienia, jest jednym z typów pedofilii. Trudnym i groźnym, ponieważ w tego typu sprawach dochodzi do narastania „brudnych” tajemnic. Ofiara jest ze sprawcą związana, mieszają się jej role – z jednej strony musi być córką, z drugiej – partnerką seksualną. To prowadzi do poważnych zaburzeń tożsamościowych. Ofiara więc rzadko podejmuje działania.

A czy tego typu przestępcy w jakiś szczególny sposób próbują zapanować nad ofiarą?

Sprawcy stosują wiele technik: zastraszanie, grożenie, przemoc fizyczną i psychiczną. To nasilone pranie mózgu. Sprawca narzuca ofierze sposób bycia. Dziewczyna z Austrii miała 11 lat, gdy ojciec zgwałcił ją po raz pierwszy. Potem, żeby przekonać otoczenie i samego siebie, że córka zaginęła, pokazywał się w programach telewizyjnych. Teraz ma ponad 70 lat, więc bardzo długo pracował nad tym, by ukryć niedozwolone praktyki.

Matka dziewczyny podobno nic nie wiedziała. Sąsiedzi też. Pana zdaniem to możliwe?

Żona Austriaka musiała mieć pewne przypuszczenia, ale zapewne miały one tak potężny ładunek emocjonalny, że wolała o nich nie myśleć i w jakiś sposób je usprawiedliwiać. Takie sytuacje powodują zaburzenia tożsamościowe nie tylko u ofiar, ale również u współofiar, a matka z pewnością nią była. Myślę, że sprawca musiał jakoś żonę szantażować i wywierać na nią tak mocną presję, że to powstrzymywało ją od poszukiwania pomocy choćby u sąsiadów. Wyobrażam sobie, że matka nie pracowała, była uzależniona od męża finansowo i emocjonalnie. Dlatego też nie reagowała. Jeśli chodzi o sąsiadów, to nie wiem, jak wygląda jawność życia w tej miejscowości, gdzie stoi dom: w centrum czy na peryferiach. Powiem tak: sprawcy kazirodztwa zwykle mają miłą powierzchowność. Bardzo często świadkowie pytani przez policję, czy zauważyli coś dziwnego w zachowaniu sprawcy, mówią: on był zawsze taki uprzejmy, może trochę dziwny, ale miał trudne życie.

Czy ofiary nie próbują się bronić, uciekać, przerwać jakoś ten zaklęty krąg?

Jest kilka etapów funkcjonowania w takim związku. Na początku jest bunt i niedowierzanie w to, co się stało. To etap, który od sprawcy wymaga największego zaangażowania czasowego oraz siłowego. Potem pojawia się etap bezradności i przekonania, że cokolwiek bym zrobiła i tak na niewiele się to zda. Jeszcze później przychodzi etap refleksji i szukanie dodatnich stron takiej sytuacji. To zaś prowadzi do pogodzenia się ze swoim losem.

A każda nieudana próba ucieczki osłabia ofiarę. Ta kobieta mogła nawet starać się wydostać z piwnicy, ale gdy się to nie udało, zrezygnowała.

U dziecka stan bezradności pewnie przychodzi szybciej.

Jeśli dziecko ma przekonanie, że matka jest bierna, że mu nie uwierzy i nie pomoże, to przestaje szukać u niej pomocy. Dochodzi do wniosku, że jest w położeniu, z którego nie ma wyjścia.

A czy oprawca sam może zrezygnować z wykorzystywania ofiary?

Sprawca wykorzystujący dziecko sam nigdy nie rezygnuje. To się nie zdarza. To jak pytanie, czy można wyjść samodzielnie z alkoholizmu. Nie można. W takich sytuacjach pojawiają się bowiem różnego rodzaju fantazje i bez ingerencji z zewnątrz trudno to zmienić. Kto wie, czy gdyby sytuacja w Austrii dalej trwała, to ten mężczyzna nie wykorzystywałby również dzieci zrodzonych z kazirodczego związku. W ten sposób bowiem zaspokajał potrzeby oceniane przez niego jako bardzo istotne.

Jak takie sprawy wychodzą na jaw?

W Austrii to był przypadek. Czasami zdarza się, że bliscy zauważają jakieś sygnały i to zgłaszają. Bywa, że po czasie same ofiary, jeśli uzyskają wsparcie i pomoc, przychodzą na policję.

Czy tak było w przypadku sióstr wykorzystywanych przez ojca, którym pan kiedyś pomagał?

Dokładnie. Przez blisko 14 lat ojciec wykorzystywał seksualnie swoje dwie córki. Potem jedna z nich wyszła za mąż, ale nie mogła sobie poradzić z przeszłością – bo dawne przeżycia uderzały w jej sferę seksualną. Opowiedziała więc o wszystkim mężowi. Wtedy sprawa wyszła na jaw. Bardzo rzadko takie sytuacje są zgłaszane przez ofiary tuż po zdarzeniu. Przede wszystkim dlatego, że dzieci czy nastolatki same zgłosić sprawy nie mogą. Muszą przyjść np. z rodzicem, a ten nie chce rozgłosu. Mieliśmy przypadki, w których musieliśmy sądownie angażować opiekunów społecznych dla dziecka, bo matka – choć wiedziała, że córka jest wykorzystywana – zgłosić tego nie chciała. Można oczywiście postawić jej zarzut nieudzielenia pomocy, ale co z tego? Dziecku to nie pomoże.

Co zatem robi policja?

Trzeba sądownie ustanowić dla dziecka kuratora, który będzie reprezentował jego interesy. Często dzieci się boją, jak matka zareaguje. Ofiary myślą też: jeśli zgłoszę to na policję, to ojciec pójdzie siedzieć. Wtedy zostaną odcięte środki finansowe, a co z mieszkaniem itd. To częsta bariera przed zgłaszaniem przypadków wykorzystywania dzieci.

Czy w Polsce kiedykolwiek zdarzył się przypadek podobny do tego w Austrii?

Tak długiego wykorzystywania własnych dzieci w Polsce nie było. Ale były historie, gdy trwało to 10 – 14 lat. Kiedyś opiniowałem przypadek, gdy ojciec przez tyle czasu wykorzystywał swoje dwie córki. Ich matka pracowała za granicą i przyjeżdżała na dwa – trzy tygodnie w roku. Przesyłała pieniądze, utrzymywała rodzinę. Kiedy była w domu, córki nie były w stanie jej o tym wprost opowiedzieć. Podejmowały wprawdzie zawoalowane próby przekazania jej tajemnicy, ale matka nie uwierzyła.

Jeśli dziecko ma przekonanie, że matka jest bierna, że mu nie uwierzy i nie pomoże, to przestaje szukać u niej pomocy

A czy polska policja notuje dużo przestępstw tego typu?

Ze statystyki wynika, że nie przekraczają one 8 procent przestępstw. Ale w wielu miejscach kraju obserwuje się wyraźny wzrost spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego dzieci. W 2005 roku w więzieniach odbywało kary 205 skazanych za pedofilię. Jeśli chodzi o kazirodztwo, to ilość spraw utrzymuje się na podobnym poziomie. W latach 1998 – 2006 za tego typu czyny zostało skazanych około 35 osób. Ale wiadomo, że jest ciemna liczba spraw, które nigdy nie zostaną zgłoszone.

Czy można stwierdzić, gdzie tego typu przestępstwa zdarzają się najczęściej?

W miastach. Szczególnie widać to na Śląsku. Wynika to z wymieszania się różnych społeczności, z dużej liczby osób napływowych, których działania są anonimowe oraz z niskiej jawności życia.

Z badań nad zjawiskiem kazirodztwa wynika, że najczęstsze są związki między ojcami a córkami.

Dużą rolę odgrywają w nich emocje, takie jak przerażenie, szantaż, wstyd przed ujawnieniem, obawy co do przyszłości: „co będę robić, przeżyłam tyle lat, nie mam wykształcenia, nie mam zawodu, pieniędzy”. To dotyczy wszystkich rodzajów przemocy, ale głównie związków kazirodczych.

Ściganie takich spraw jest zapewne szczególnie trudne?

Największe trudności są na początku. W przypadku sprawców z najbliższego otoczenia dziecka najtrudniejszym momentem jest zachęcenie dziecka, aby odważyło się mówić. Trzeba zebrać materiał dowodowy, ale przede wszystkim pomóc dziecku: żeby mogło zrelacjonować wydarzenia i pracować nad jego skutkami i następstwami. Nieco inaczej jest z dziećmi-ofiarami, kiedy sprawca nie pochodzi z ich najbliższego otoczenia.

Czy takim przestępstwom można zapobiegać?

Konieczne jest stworzenie bazy danych sprawców czynów pedofilskich i przepisów, które umożliwiałyby oficjalnie gromadzenie takich danych. Bo kazirodztwo to jedna z odmian pedofilii.

W amerykańskim stanie New Jersey jest prawo, które pozwala na gromadzenie takich danych i na przekazywanie opinii społecznej. W bazie są wszystkie osoby skazane za pedofilię z danego terenu, a więc stanowiące zagrożenie. Bo trzeba zdać sobie sprawę z tego, że jest to typ sprawców, którzy odznaczają się największą recydywą.

Co zatem robić, by spraw z wykorzystywaniem dzieci było jak najmniej?

Przede wszystkim edukować osoby, które zajmują się tym problemem, rodziców, ale także dzieci. Głównie jednak nauczycieli i pedagogów, żeby potrafili odczytywać symptomy u dziecka. Jakie? Spadają u niego wyniki szkolne, wskazuje na pewnego rodzaju sekrety, opowiada o dorosłych, którzy się dziwnie zachowują, a których się wstydzi. Jest niedospane, płacze bez powodu. Ale rzecz najważniejsza: przede wszystkim wierzyć dzieciom. „Ja ci wierzę” – to sygnał, który decyduje, czy dziecko się otworzy.

Nadkomisarz Bogdan Lach jest psychologiem śledczym. Pracuje w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach

Rz: Jak to możliwe, że przez 24 lata w austriackim mieście zboczeniec więził i wykorzystywał swoją córkę?

Patrząc na zdjęcia pomieszczenia, w którym przetrzymywał ofiarę, jak je ulepszał – można dojść do wniosku, że ten człowiek był bardzo dobrze zorganizowany. Dlatego sprawa tak długo była okryta tajemnicą. Austriak, gdy podjął kazirodcze relacje z córką, był między 40. a 50. rokiem życia. To wiek istotny, jeśli chodzi o tzw. pedofilię sytuacyjną – bo kazirodztwo, z jakim mamy do czynienia, jest jednym z typów pedofilii. Trudnym i groźnym, ponieważ w tego typu sprawach dochodzi do narastania „brudnych” tajemnic. Ofiara jest ze sprawcą związana, mieszają się jej role – z jednej strony musi być córką, z drugiej – partnerką seksualną. To prowadzi do poważnych zaburzeń tożsamościowych. Ofiara więc rzadko podejmuje działania.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?