Czas na rozsądek w sprawie tarczy

NATO zaaprobowało instalację tarczy i jeśli Polska pokłóci się o nią z Ameryką, nasze więzi sojusznicze osłabną – twierdzi amerykanista

Publikacja: 09.06.2008 03:15

Red

Kwestia wyrażenia zgody na instalację elementu amerykańskiej tarczy antyrakietowej jest bodaj najpoważniejszą decyzją, przed jaką stoi Polska. To sprawa zbyt poważna, by powierzać ją doradcom ministra obrony narodowej.

Na szali leży nasza dalsza współpraca z USA i innymi członkami NATO, nasza pozycja wobec Rosji, wreszcie skala pomocy wojskowej, jakiej możemy oczekiwać od Amerykanów. W artykule („Budzenie niechęci do Ameryki”, „Rz”, 28 .05.2008 ) starałem się wskazać zagrożenia wynikające ze zbyt roszczeniowego nastawienia Polski.

Liczyłem, że osoby, wskazane jako współodpowiedzialne za zły stan spraw w tej materii, wykażą, iż się mylę i niebezpieczeństwa nie ma. Miło mi w tym kontekście odnotować artykuł gen. Stanisława Kozieja deklarujący pełną zgodność z przedstawionymi przeze mnie ocenami i cieszy mnie, że różnimy się tylko w odcieniach.

Z przykrością natomiast muszę stwierdzić, że polemika autorstwa prof. Romana Kuźniara, doradcy ministra obrony narodowej („Kłamliwa mitologia antyrakietowa”, 4.06.2008), zatrwożyła mnie. Polemista sprowadza rzecz całą do kwestii mojego domniemanego filoamerykanizmu. Istotą sprawy nie są jednak prywatne sympatie komentatora, lecz zagrożenia, przed jakimi stoi państwo.

Osoby prywatnie i publicznie formułujące swoje zastrzeżenia wobec tez wygłaszanych przez prof. Kuźniara również nie czynią tego ze względu na jego antyamerykanizm. Czynią to, gdyż obawiają się, że koncepcje wyznawane przez tak wysokiego urzędnika państwowego mogą zagrozić bezpieczeństwu Polski.

Niedawno ambasador Jerzy Nowak, jeden z najbardziej doświadczonych dyplomatów, przypomniał sytuację, której i ja byłem świadkiem. Otóż podczas warszawskiej konferencji na temat przyszłości NATO, w której uczestniczył sekretarz generalny paktu, ten sam doradca – Roman Kuźniar – oznajmił, że Polska nie ma i nie powinna mieć interesów globalnych. Na pytanie zdumionych dyskutantów powtórzył to sformułowanie. Nagabywani przez zdezorientowanych cudzoziemców polscy uczestnicy konferencji mogli jedynie dezawuować autora szokującej tezy.

Piszę o tym nie po to, by dokuczać bardzo przeze mnie cenionemu koledze, ale dlatego, że wypowiedź ta stanowi w istocie podstawę jego myśli politologicznej: „niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna”. Jeżeli wizję taką snułby jako ekscentryczny profesor, pal diabli, nie takich oryginałów uniwersytety widziały. W końcu Stowarzyszenie Płaskiej Ziemi funkcjonuje od 451 lat i liczy obecnie ponad 3000 członków. Ale gdy takie poglądy formułuje jako osoba pełniąca ważną funkcję państwową, komiczna zaściankowość staje się groźnym krótkowidztwem.

Polska nie może być pozbawiona sojuszników, a nie zdobywa się ich, każąc sobie za wszystko płacić i to paskarskie ceny: cały program obrony przeciwrakietowej ma kosztować 600 milionów dolarów, a za zgodę na zainstalowanie jednego z elementów Polska zażądała wyposażenia wojskowego za wiele miliardów dolarów.

To dobrze, że prof. Kuźniar zapamiętał jedną z moich wypowiedzi, ale cytuje ją niedokładnie. Mówiłem, i podtrzymuję to, że Rosja z zasady nie działa w interesie Polski. Jeśli przeciwstawia się budowie tarczy, to dlatego, że tarcza jest zgodna z naszą racją stanu. A właśnie na zagrożenie ze Wschodu musimy być przygotowani i nie będziemy mogli liczyć na niczyją pomoc, jeśli nie rozstaniemy się z kramiarską mentalnością.

Moment jest poważny. NATO zaaprobowało instalację tarczy i jeśli Polska pokłóci się o nią z Ameryką, nasze więzi sojusznicze osłabną. Jest jeszcze czas, by dopuścić do głosu rozsądek. Za mniej więcej tydzień do Polski przyjeżdża z misją ostatniej szansy Condoleezza Rice, a przybędzie najprawdopodobniej z Czech, gdzie podpisze umowę o zainstalowaniu radaru jako elementu tarczy antyrakietowej. Jeśli my nie będziemy gotowi z pozytywnym i realistycznym stanowiskiem, Amerykanie nie będą nalegać, po prostu zaakceptują nasze odwrócenie się od nich.

Prof. Kuźniar wspomina, że w 1995 r. walczył o wstąpienie Polski do NATO. Ja również mam taki epizod w życiorysie, tyle że ze znacznie wcześniejszego okresu. Decyzja o rozszerzeniu paktu została bowiem podjęta przez prezydenta Clintona w 1993 r., choć istotnie nie było to wówczas powszechnie wiadome.

Niemniej lepiej późno niż wcale i dlatego nie tracę nadziei, że racjonalne argumenty znajdą drogę zarówno do mojego adwersarza, jak i do innych funkcjonariuszy państwowych. Nie mam bowiem wątpliwości, że oni też nie chcieliby lecieć samolotem, którego nawigator jest aktywnym członkiem Stowarzyszenia Płaskiej Ziemi.

Autor jest profesorem w Instytucie Badań Interdyscyplinarnych UW oraz w Instytucie Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych UKSW

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Polska musi być silniejsza. Bez względu na to, kto wygra w USA
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie polityczno - społeczne
Greenpeace: Czy Ameryka zmieni się w stację paliw?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Rynek woli Donalda Trumpa. Demokratyczne elity Kamalę Harris
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Elon Musk poparł Donalda Trumpa, bo jego syn padł ofiarą „lewackiej ideologii”
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
analizy
Jędrzej Bielecki: Donald Trump czy Kamala Harris? Cywilizacyjny wybór Ameryki