W tej trumnie nie ma kul i prochu

Władysława Sikorskiego na pewno nie zabili Brytyjczycy, bo zależało im, aby był polskim premierem. Jeśli generała zamordowano, zrobiły to sowieckie służby specjalne – mówi Jan Ciechanowski, polski emigracyjny historyk z Londynu

Publikacja: 03.07.2008 17:41

Wystawa "Generał Władysław Sikorski. Polityk i żołnierz" w Krakowie

Wystawa "Generał Władysław Sikorski. Polityk i żołnierz" w Krakowie

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Kto zabił generała Sikorskiego?

Prof. Jan Ciechanowski:

Nie mam na to pewnej odpowiedzi. Wiem natomiast na pewno, kto go nie zabił. Nie zabił go Winston Churchill i nie zabiły go brytyjskie służby specjalne. Jestem o tym święcie przekonany. Dlaczego? Bo Churchillowi bardzo zależało na tym, żeby generał Sikorski żył i jak najdłużej pełnił funkcję premiera rządu Rzeczypospolitej i naczelnego wodza.

Bo był dyspozycyjny wobec Brytyjczyków?

Nawet nie o to chodziło. Podstawowym celem Churchilla było doprowadzenie do ponownego porozumienia między Polską a Sowietami. Już raz w 1941 roku (pakt Sikorski-Majski – przyp. red.) mu się ta sztuka udała. Brak tego porozumienia zagrażał jedności Wielkiej Trójki. Churchill uważał zaś, że jedynym polskim politykiem, którym mógłby takie porozumienie osiągnąć, był właśnie Sikorski.

– Są przesłanki wskazujące, że Sikorski wracał z Bliskiego Wschodu z dokumentami kompromitującymi Sowiety. Że chciał dokonać zwrotu swojej dotychczasowej polityki i iść na konfrontację ze Stalinem.

– To nieprawda. Tezy takie stawiają ludzie, którzy nie orientują się w tym, co się wówczas działo. Z relacji generała Mariana Kukiela wiemy, że generał Sikorski rozważał wówczas ponowną podróży do Moskwy.

– Zrobiłby coś takiego po Katyniu?!

– Poważnie to rozważał. Bo wiedział doskonale, że bez porozumienia z Moskwą powrót polskiego rządu z Londynu do Warszawy byłby niemożliwy. Właśnie dlatego nawet po ujawnieniu zbrodni katyńskiej Sikorski chciał doprowadzić do porozumienia z Moskwą.

– Wracamy więc do pierwszego pytania: kto zabił?

– Jeżeli rzeczywiście było to morderstwo, mogły je popełnić tylko sowieckie służby specjalne.

– Odrzuca pan możliwość, że zamach był dziełem polskiego wywiadu?

– Jeżeli rzeczywiście zrobiliby to Polacy, już dawno byśmy o tym wiedzieli. Nasi rodacy są wyjątkowo gadatliwi. Przez te 65 lat, ktoś by nie wytrzymał i zdradził tajemnicę.

– Panie profesorze, chyba jednak nie docenia pan profesjonalizmu naszego wywiadu.

– Przez ostatnie dziesięć lat zajmowałem się jego działaniami podczas II wojny światowej. Byłem wiceprzewodniczącym polsko-brytyjskiej komisji historycznej ds. współpracy wywiadowczej. Gdyby to Polacy zabili Sikorskiego, znalazłbym jakiś ślad w archiwach. Oczywiście były rozmaite pogłoski o niejakim poruczniku Szarkiewiczu z kontrwywiadu, który jeszcze w Kairze uszkodził samolot, ale to nieprawda.

– Jest jednak wiele relacji świadczących o tym, że Sikorski był przez dużą część wojska znienawidzony. Szczególną niechęcią darzyli go piłsudczycy, którzy uważali, że generał kapitulował przed Sowietami i sprowadzał na Polskę katastrofę. Nie mogli się posunąć do drastycznych działań, aby ratować ojczyznę?

– Powtarzam: ja po prostu nie wierzę w taki przebieg wydarzeń. Nie widziałem dokumentów, które mogłyby go uprawdopodobniać.

– Wróćmy więc do samego zamachu. Jeżeli rzeczywiście zrobili to Sowieci – to jak?

– Szczegóły techniczne są nieznane. Wiemy jednak, że Kim Philby, brytyjski podwójny agent, który pracował dla Sowietów, był wówczas szefem brytyjskiego kontrwywiadu na Półwysep Iberyjski. Mało tego, niewykluczone, że Philby był na Gibraltarze w czasie pobytu generała Sikorskiego. To ważna przesłanka. Aby dowiedzieć się szczegółów, należałoby jednak pojechać do Moskwy i obejrzeć tajne archiwa NKWD.

– Ale czy w tak świetnie strzeżonym miejscu jak Gibraltar można było przeprowadzić taką operację bez wiedzy Brytyjczyków?

– Przed wyjazdem Sikorskiego na Bliski Wschód Churchill otwarcie powiedział Władysławowi Andersowi: „Rząd Wielkiej Brytanii życzy sobie, aby generał Sikorski pozostał na stanowisku premiera”. I zrobi wszystko, żeby tak było. To samo mówił Stalinowi. Zarówno Stalin, jak i Anders naciskali bowiem wówczas na rekonstrukcję polskiego rządu. Choć w zupełnie innym kierunku. Andres krytykował bowiem Sikorskiego za zbytnią ustępliwość wobec Moskwy.

– Wracając do kwestii technicznych, są w tej sprawie dwie główne teorie. Pierwsza, że na pasie startowym wsiadło komando zabójców i zastrzeliło wszystkich pasażerów liberatora. Druga, że Sikorski został wyeliminowany kilka godzin wcześniej i do samolotu wsadzono trupa. Która jest bardziej prawdopodobna?

– Jedna i druga teoria to bzdury. Poważny historyk nie powinien tego nawet brać pod uwagę. Załóżmy, że komando wsiada do samolotu. I co, nie zastrzelili pilota?

– Według tej wersji czeski pilot Eduard Prchal był zamieszany w spisek.

– Może i był, ale na pewno nie w taki. Z tego, co wiem on po prostu szmuglował w liberatorze jakieś towary do Wielkiej Brytanii. Nie wierzę, żeby był w kontakcie z zamachowcami. Gdyby komando wsiadło na pokład, zastrzeliłoby również Prchala.

– Wtedy nie dałoby się sfabrykować katastrofy lotniczej i wszystko wyszłoby na jaw. Pilot był potrzebny. W końcu tylko on się uratował.

– Taka sytuacja jest mało prawdopodobna psychologicznie. Na pokładzie zostaje wymordowana cała załoga i pasażerowie, a pilot spokojnie startuje i pikuje do morza?

– A teoria o zastrzeleniu Sikorskiego kilka godzin wcześniej?

– Tak też nie było. Są bowiem relacje wiarygodnych ludzi, którzy go odprowadzali do maszyny. Widzieli, jak wsiadał do samolotu.

– Czyli zginął od wstrząsu podczas wodowania?

– Prawdopodobnie tak. Generał Kukiel mówił, że były oględziny zwłok i podobno jakaś część samolotu przebiła mu czaszkę. Liberator uderzył o wodę i wtedy nastąpiła śmierć. Dlaczego uratował się tylko pilot, tego dokładnie nie wiemy. Być może został wyrzucony z kabiny.

– Czyli zamachowcy uszkodzili w jakiś sposób samolot?

– Jeżeli rzeczywiście był to zamach, prawdopodobnie właśnie tak zostało to przeprowadzone. Sabotaż. Zresztą to jest dobry argument na rzecz „wersji sowieckiej”. Gdyby rzeczywiście zrobili to Brytyjczycy albo jacyś inni fachowcy, to założyliby po prostu bombę i samolot eksplodowałby nad Zatoką Biskajską. Nie zostałby po nim ślad i można byłoby powiedzieć, że liberatora zestrzelił jeden z niemieckich myśliwców, które urządzały tam wówczas nocne łowy. Zbrodnia doskonała.

– Panie profesorze, jaki motyw mieli bolszewicy, skoro Sikorski był gotów iść z nimi na ugodę?

– Oni mieli już wtedy inne plany niż porozumienie z rządem w Londynie. Od stycznia 1943 roku Stalin szykował swoją własną ekipę złożoną z polskich komunistów. Związek Patriotów Polskich, który później przerodził się w PKWN. U boku Armii Czerwonej zaczyna zaś powstawać armia Berlinga. W tej sytuacji chodziło mu o osłabienie prawowitych polskich władz na emigracji.

– Rząd rzeczywiście został osłabiony, premierem został jeszcze bardziej uległy Stanisław Mikołajczyk. Ale zabijając Sikorskiego, Stalin mógł się przecież obawiać, że zastąpi go ktoś, kto wprowadzi ostry kurs wobec Sowietów. Generałowie Kazimierz Sosnkowski albo Władysław Anders.

– Z dokumentów wynika, że Stalin bardzo się interesował tym, co działo się w polskim Londynie. Był doskonale poinformowany. Jeżeli zaś chodzi o schedę po Sikorskim, to Mikołajczyk był przecież wicepremierem i emigracyjnym przywódcą największego polskiego stronnictwa politycznego – PSL. Czyniło go to naturalnym kandydatem na premiera.

– Istnieją poszlaki, że w polskim rządzie w Londynie na stanowiskach ministerialnych byli sowieccy agenci. Czy po śmierci Sikorskiego agentura się uaktywniła, żeby spowodować takie, a nie inne rozdanie polityczne?

– Niespecjalnie w to wierzę. My, Polacy, zawsze mamy tendencję do przeceniania jakiś ciemnych mocy, doszukujemy się wszędzie konspiracji i spisków. Oczywiście jest w tym sporo prawdy, ale nie idźmy za daleko. Mikołajczyk po śmierci Sikorskiego był jego oczywistym następcą.

– Żaden z bardziej konserwatywnych polityków nie był brany pod uwagę?

– Na stanowisko wodza naczelnego tak. Został nim Sosnkowski. Ambicję, aby zająć to stanowisko, miał również Anders, który Sosnkowskiego, podobnie jak wcześniej Sikorskiego, miał – mówiąc delikatnie – w nosie.

– Ale jeżeli to prawda, że Brytyjczycy nie tylko nie zabili Sikorskiego, ale również nic nie wiedzieli o zamachu...

– ...i go nie chcieli!

– ... to jak wytłumaczyć ich skandaliczne zachowanie w sprawie dokumentów dotyczących śmierci generała?

– Nie powiedziałbym, że skandaliczne. Dużo mówi się o tych mitycznych teczkach Sikorskiego, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ja wszystkie dokumenty, które zostały odtajnione, oglądałem w 2001 roku. Od tej pory nic nowego się nie ukazało. Myślę, że Anglicy do pewnego stopnia byli tą śmiercią zażenowani. Trudno im było przyznać, że pod ich nosem NKWD dokonało sabotażu. Obawiali się, że ujawnienie tych faktów doprowadziłoby do pogorszenia ich stosunków z Sowietami.

– Ale przecież od zbrodni minęło już 65 lat. Związek Sowiecki dawno nie istnieje, a stanowisko Wielkiej Brytanii nadal jest dwuznaczne.

– To nic nadzwyczajnego. Tak samo było w przypadku raportu Foreign Office na temat zbrodni katyńskiej, który światło dzienne ujrzał dopiero kilka lat temu.

– Ale gdyby chodziło tylko o ich poczucie „zażenowania”, czy Brytyjczycy byliby aż tak ostrożni? Tam musi być coś kompromitującego.

– Ja w to nie wierzę. Nie powtarzajmy, że cały czas wszyscy zachowują się wobec nas skandalicznie, a my jesteśmy wieczną ofiarą. Czytałem brytyjskie dokumenty dotyczące śmierci Sikorskiego i nie ma w nich nic sensacyjnego.

– Czy rzeczywiście wszystko odtajniono?

– Proszę zadzwonić do brytyjskiej ambasady w Warszawie, porozmawiać z rzecznikiem prasowym i go o to zapytać. Z tego, co wiem nie ma już nic utajnionego.

– Brytyjczycy po śmierci generała robili problemy z wydaniem ciała, potem zabronili polskim władzom otwierania trumny. Czy to nie jest zacieranie śladów?

– Może rzeczywiście ich działania były niefortunne. Wszystko można jednak wyjaśnić. Premier Donald Tusk powinien napisać oficjalny list do Gordona Browna i zapytać go, czy wszystkie dokumenty dotyczące śmierci generała Sikorskiego zostały odtajnione, i zaproponować, żeby urządzić w Londynie i Warszawie ich wystawę. Być może powinno się również powołać specjalną komisję złożoną z historyków, taką jak nasza komisja ds. polsko-brytyjskiej współpracy wywiadowczej, która raz na zawsze przecięłaby wszelkie spekulacje. Na razie bowiem są teorie, ale nie ma faktów.

– Czy to dobrze, że ciało generała zostanie ekshumowane?

– Dobrze, bo gdy się okaże, co jest w środku, ludzie przestaną snuć spekulacje. Na pewno w czaszce generała nie będzie ran postrzałowych. Ewentualnie może być zmiażdżona lub mieć dziurę od nogi polowego łóżka, które znajdowało się w samolocie. Wiele osób, które wierzą w rozmaite spiskowe teorie, po otwarciu trumny poważnie się rozczaruje. Nie znajdą w niej kul i prochu.

Kto zabił generała Sikorskiego?

Prof. Jan Ciechanowski:

Pozostało 100% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Trzy wzory dla polskiej polityki imigracyjnej
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Donald Tusk nie spełnił swoich obietnic, ale to nie przekreśla zwycięstwa demokracji
Opinie polityczno - społeczne
Andrzej Czyżewski: Historiograficzny antyPiS nie istnieje. Historycy nie są aż tak naiwni
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Zostawić internet i jechać na wiec Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Witkowski: Edukacja się nie zmieni, jeśli nie zmienimy myślenia o edukacji