Powoli i bez zbytniego rozgłosu Sejm szykuje zamach na kolejny obszar obywatelskiej wolności. Przy zgodnym współudziale wszystkich sił politycznych, bez głosu sprzeciwu i w dodatku pod płaszczykiem dobrych chęci. Nie chodzi o jakąś kolejną komisję śledczą, podatek albo koncesję. Chodzi o ustawę o zakazie palenia w wielu miejscach, a faktycznie – ustawę dyskryminującą osoby palące.
Walka z paleniem to jedna ze szczególnie niebezpiecznych mód, przyjmowanych bezkrytycznie przez polityków od Wielkiej Brytanii po Polskę. Owe mody odziewają się w przebranie szlachetnych idei, służących ogółowi i trzeba odwagi, aby się im sprzeciwić i pokazać, że oparte są na fałszywych kliszach, obiegowych półprawdach i pustych frazesach.
Politykom niemal zawsze brakuje woli, żeby odnieść się do tych mód krytycznie. W podobnych sprawach kierują się swoistym owczym pędem, a kto się z niego wyłamuje – jak George W. Bush w kwestii globalnego ocieplenia – tego obejmuje anatema. Poza tym skupiają się na grach stricte politycznych, a długookresowe, ideowe konsekwencje np. zakazu palenia pozostają poza ich horyzontem postrzegania. Gdy trwa szarpanina między prezydentem a rządem, decydują się losy tarczy antyrakietowej, Zbigniew Ziobro jest pod ostrzałem – kto by się tam przejmował zakazem palenia, zwłaszcza że przecież stoją za nim takie pozornie szlachetne intencje?
Tymczasem przejmować się warto. Źródłem owej ustawy nie jest bowiem troska o niepalących. Gdyby tak było, projekt wyglądałby inaczej – pozostawiałby palącym i niepalącym wolność wyboru. Jednak jego źródłem jest paternalistyczne podejście do własnych obywateli. Paternalizm polega na tym, że państwo uznaje, iż wie lepiej od obywateli, co jest dla nich dobre. Państwo uznaje, że obywatele są zbyt niedojrzali, żeby zdać sobie sprawę z konsekwencji palenia tytoniu i trzeba ich tego oduczyć siłą.
Jest to, rzecz jasna, twierdzenie absurdalne. Nie ma chyba nie tylko w Polsce, ale i w całym cywilizowanym świecie palacza, który nie wiedziałby o potencjalnym ryzyku związanym z paleniem. Należy przeto przyjąć, że jeśli mimo to decyduje się na ten nałóg, to czyni to świadomie. Jego wybór. Państwu nic do tego.