Traktat byłby lepszy niż wyrok Trybunału

Żadne państwo nie powinno w kwestii tak istotnej dla swojej racji stanu jak bezpieczeństwo majątkowe obywateli liczyć wyłącznie na pozytywne wyroki sądowe – pisze publicysta „Rzeczpospolitej” Piotr Semka

Aktualizacja: 13.10.2008 13:33 Publikacja: 13.10.2008 01:15

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, oddalające pozew Powiernictwa Pruskiego to bardzo dobra wiadomość.

To sygnał, że jeden z najważniejszych trybunałów europejskich uznaje, iż wracanie do spraw majątkowych sprzed 60 lat wynikłych z tragicznej sytuacji Polski po II wojnie światowej jest bezprzedmiotowe.

Ten werdykt osłabia pozycję Powiernictwa Pruskiego i to jest jego najważniejszy efekt. Tym bardziej że większość niemieckich mediów, informując o orzeczeniu strasburskiego Trybunału, skupiło się na zasadniczej tezie werdyktu. Wskazuje on , że "artykuł 1. protokołu I do europejskiej konwencji praw człowieka nie może być interpretowany jako ogólne zobowiązanie państw sygnatariuszy do zwrotu własności, którą pozyskały one przed ratyfikowaniem konwencji". Polska ratyfikowała konwencję w 1994 roku. Tym samym orzeczono więc, że żądania odszkodowań za przymusowe powojenne wysiedlenia nie mają oparcia w europejskiej konwencji praw człowieka.

Przykry dla sądowych pieniaczy komunikat wzmocniła kanclerz Angela Merkel, spotykając się z Donaldem Tuskiem. Także szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier ogłosił, że decyzję Trybunału przyjął z uznaniem jako potwierdzenie, iż w stosunkach polsko-niemieckich nie ma żadnych otwartych kwestii majątkowych w związku z II wojną światową.

[srodtytul]Niepokojący ton[/srodtytul]

W komentarzach, jakie towarzyszyły decyzji, pojawił się jednak pewien niepokojący ton, który warto skomentować.

Jeden z niemieckich ekspertów do spraw polskich Kai-Olaf Lang wyraził opinię, że "w Strasburgu ponieśli porażkę nie tylko ci , którzy żądają zwrotu utraconych majątków, ale także te siły w Polsce, które wyolbrzymiały zagrożenie ze strony Pruskiego Powiernictwa".

W podobny ton teorii o dwóch wrogach polsko-niemieckiego porozumienia uderzył komentator "Gazety Wyborczej" Bartosz Wieliński, głosząc, że rok temu premier Jarosław Kaczyński z premedytacją i złą wolą wykorzystał pozwy Powiernictwa Pruskiego do zaostrzenia kursu wobec Niemiec. Autor "Gazety" stwierdził, że ówczesna szefowa MSZ Anna Fotyga pogroziła, iż w odwecie Polska renegocjuje traktat graniczny.

To wyjątkowo nieuczciwe przedstawienie sporu sprzed roku. Rząd Kaczyńskiego miał prawo czuć się zaniepokojony pozwami i powrócić do kwestii zamknięcia drogi do roszczeń za pomocą zmian w traktacie polsko-niemieckim. Brak klauzuli zamykającej wszelkie kwestie majątkowe w traktacie z 1991 roku można uznać za zaniedbanie ówczesnego szefa MSZ Krzysztofa Skubiszewskiego.

Anna Fotyga postawiła postulat uzupełnienia traktatów z początku lat 90., aby jakiekolwiek awantury i spory w kwestiach własnościowych uniemożliwić, a nie po to, by stosunki polsko-niemieckie zaogniać. Na taką traktatową klauzulę rząd RFN nie chce się jednak zgodzić, gdyż mogłaby ona być dla niemieckich władz kłopotliwa: musiałyby one albo od roszczeń się odciąć, albo je przejąć na własną odpowiedzialność.

[srodtytul]Zapał osłabiony[/srodtytul]

Berlin wolał więc już parę lat temu zadeklarować, że pozwy nie mają szans. Werdykt w Strasburgu potwierdził, że niemiecki rząd miał w tej sprawie rację, ale to, co dla jednego kraju jest wystarczającym zapewnieniem, dla drugiego – jak Polska – jest wciąż związane ze zbyt dużym ryzykiem. Bo skoro wciąż nie ma w tej sprawie żadnych gwarancji traktatowych, to pozwy mogą co pewien czas powracać.

Pewnie werdykt Trybunału w Strasburgu na pewien czas osłabi zapał rewanżystów do pisania kolejnych pozwów, ale żadne państwo nie powinno w kwestii tak istotnej dla swojej racji stanu liczyć wyłącznie na pozytywne wyroki sądowe.

Nasi niemieccy partnerzy zmian w traktacie nie chcą. Dawali do zrozumienia, że gdyby Trybunał przyznał rację odwetowcom, to znaleźliby jakieś rozwiązanie pozytywne dla Polski. Rząd Tuska przyjął to do wiadomości – ale ja nadal będę twierdził, że lepiej zamknąć sprawę drogą traktatową, niż cieszyć się z orzeczeń sądowych. Werdykt strasburski osłabia pozycję Powiernictwa, ale nie zamyka sprawy ostatecznie.

A właśnie pełen spokój powinien być normą w polsko-niemieckich relacjach po tak strasznej przeszłości. I polscy politycy mieli i mają prawo postulowania zmian w traktacie zamykających kwestie majątkowe i nieuczciwe jest sugerowanie, że te postulaty to dowód chęci psucia relacji po obu stronach Odry.

To niemieccy obywatele związani z obecnym rządem – a przypomnijmy, że inicjator pozwu Rudi Pawelka jest członkiem CDU – rozpoczęli ten spór. Premier Jarosław Kaczyński czy minister Anna Fotyga jedynie zareagowali na jego możliwe złe efekty.

[srodtytul]Test z dojrzałości[/srodtytul]

Polska przygotowuje się obecnie do rozwiązania ostatniej bodaj kwestii z przeszłości, która wymaga prawnego uregulowania. Chodzi o przygotowaną przez rząd Donalda Tuska ustawę, która ma określić tryb rekompensat za znacjonalizowane przez PRL mienie prywatne. Wiemy już, że rządowy projekt przewiduje rekompensaty jedynie dla osób, które były polskimi obywatelami w 1946 roku. Oznaczać to może wykluczenie z rekompensat Niemców, przedwojennych obywateli RP, którym odebrano obywatelstwo polskie za pomocą dekretów z 1945 roku.

Powiernictwo Pruskie już zapowiada zakwestionowanie takich zapisów w polskiej ustawie. Tym bardziej dla Polski ważne jest stwierdzenie w werdykcie ze Strasburga, że "państwa-strony (europejskiej konwencji praw człowieka) mają swobodę wyboru warunków, zgodnie z którymi zgadzają się na restytucję praw własności byłych właścicieli, a konwencja nie nakłada na nie specyficznych zobowiązań dotyczących zadośćuczynienia za niesprawiedliwość bądź szkody, jakie miały miejsce przed ratyfikacją konwencji".

Mam nadzieję, że w czasie swojej wizyty w Berlinie w ubiegłym tygodniu premier Tusk zachęcał kanclerz Merkel, aby zawarte w projekcie ustawy zasady polskiej reprywatyzacji zostały uznane za wynik historycznej specyfiki wojny i lat powojennych. Wszelkie konflikty dotyczące udziału Niemców w reprywatyzacji trzeba rozbroić już dziś, w spokojnym dialogu. To kolejny test z dojrzałości relacji polsko-niemieckich.

Orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, oddalające pozew Powiernictwa Pruskiego to bardzo dobra wiadomość.

To sygnał, że jeden z najważniejszych trybunałów europejskich uznaje, iż wracanie do spraw majątkowych sprzed 60 lat wynikłych z tragicznej sytuacji Polski po II wojnie światowej jest bezprzedmiotowe.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?