Polsko-niemiecki mur niezrozumienia

Jeśli na chłodno przyjrzeć się stanowi wzajemnych stosunków, bez trudu można zauważyć, że są one najgorsze od 20 lat. W kluczowych sprawach dotyczących naszego bezpieczeństwa energetycznego czy tarczy antyrakietowej Niemcy działają wbrew nam – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 10.02.2009 21:41 Publikacja: 10.02.2009 00:04

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Frank-Walter Steinmeier przekonywał w środę Hillary Clinton, by Stany Zjednoczone zrezygnowały z projektu tarczy antyrakietowej. Niemiecki minister spraw zagranicznych przekonywał amerykańską sekretarz stanu, by to kluczowe dla Polski przedsięwzięcie złożyć na ołtarzu ułożenia stosunków Niemiec i Ameryki z Kremlem.

Trudno wymyślić dzisiaj inny krok, który byłby bardziej przeciwny najżywotniejszym polskim interesom. Dodatkowego smaczku całej sprawie nadaje fakt, że były niemiecki kanclerz Gerhard Schröder stoi na czele niezwykle dla Polski niekorzystnego, bo omijającego nasz kraj, projektu gazociągu północnego.

Jeszcze wcześniej dotarła do nas informacja, że Niemcy nie otworzą swojego rynku pracy dla Polaków, mimo że zrobiło to już wiele europejskich krajów. Ta druga informacja mniej dziwi, zwłaszcza że groźba bezrobocia wisi nad wszystkimi gospodarkami i rządy starają się przede wszystkim dbać o interesy własnych obywateli. Z tym, że każdy dobrze wie, iż otwarcie rynku pracy dla Polaków nie wpłynęłoby drastycznie na sytuację pracowników niemieckich, ale bez wątpienia nie zostałoby odebrane przyjaźnie przez wyborców. A czasy kanclerza Helmuta Kohla, który – niezależnie od opinii elektoratu – czuł historyczną potrzebę budowania bliskich relacji z Polską, dawno minęły.

Każdy z tych kroków można tłumaczyć potrzebami kampanii, jaka zaczęła się toczyć w Niemczech przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi, kryzysem finansowym czy naciskami niemieckich firm, mających swój interes w budowie rury pod Bałtykiem. Ale jakkolwiek na to spojrzeć, stan naszych relacji z Niemcami wygląda fatalnie.

[srodtytul]Ani o milimetr[/srodtytul]

Choć nie ma dziś ze strony Polski pohukiwań, obstrukcji ani wrogich zachowań, choć Donald Tusk deklarował otwartość i zmianę sposobu rozmawiania z Niemcami, choć do polepszenia stosunków z zachodnim sąsiadem rząd powołał budzącego w Niemczech respekt Władysława Bartoszewskiego, mimo uroczego weekendu, jaki kilka miesięcy temu w posiadłości Radosława Sikorskiego spędził Frank-Walter Steinmeier, to w naszych relacjach nie udało się posunąć żadnej sprawy ani o milimetr do przodu. Co więcej następuje dalszy regres.

Jeśli na chłodno przyjrzeć się stanowi wzajemnych relacji, wspólnych i rozbieżnych stanowisk w poszczególnych sprawach, trzeba wyraźnie stwierdzić, że są one najgorsze od

20 lat. Brzmi to boleśnie i zapewne taka teza wzbudzi protesty, ale niestety takie są fakty. W kluczowych sprawach dotyczących naszego bezpieczeństwa energetycznego i tarczy antyrakietowej Niemcy działają wbrew nam.

Dla berlińskich elit wielokrotnie ważniejszym partnerem od Warszawy jest Moskwa i dziś nikt już tego nie próbuje nawet ukrywać. Mimo że to Polska, a nie Rosja, jest partnerem Niemiec w Unii Europejskiej i

NATO. Jesteśmy sojusznikami w dwóch potężnych organizacjach, które mają nam zapewnić bezpieczeństwo i dobrobyt, których celem jest ułatwianie prowadzenia wspólnej polityki, wzajemne wspieranie się i bliska współpraca wobec zagrożeń. Jednak wrażliwość kanclerz Angeli Merkel na problemy krajów Europy Centralnej i Wschodniej przestała mieć znaczenie wobec twardych realiów polityki i interesów gospodarczych.

[srodtytul]Korzystne wsparcie[/srodtytul]

Można się dziś sprzeczać, czy bardziej skuteczna była twarda retoryka rządu Jarosława Kaczyńskiego, czy otwarcie i uśmiech ekipy Donalda Tuska. W efektach wielkich różnic jednak nie ma. A w dyplomacji zapewne potrzebne jest i jedno, i drugie. Twarda retoryka, kiedy zachodzi taka potrzeba, i rozmowy, gdy nadchodzi na to czas. A także stanowczość i elastyczność. Ale przede wszystkim potrzebna jest konsekwencja.

Nie można przerwać bieżących kontaktów, bo obok spraw trudnych i ważnych są dziesiątki pomniejszych kwestii, w których możemy się porozumieć. Jednocześnie jednak nie można przechodzić do porządku dziennego nad kwestiami zasadniczymi i odkładać je na lepsze czasy.

Kilka czy nawet kilkanaście lat temu w interesie Niemiec było wspieranie Polski w drodze do NATO czy Unii Europejskiej. Tworzył się duży rynek zbytu i nasze wejście do klubu zamożnych państw było dla Berlina korzystne. Tak samo dobrą inwestycją było jeszcze w czasach komunistycznych wspieranie polskiej opozycji dążącej do obalenia żelaznej kurtyny.

[wyimek]Choć nie ma dziś ze strony Polski pohukiwań, obstrukcji ani wrogich zachowań, choć Donald Tusk deklarował otwartość i zmianę sposobu rozmawiania z Niemcami, to w naszych relacjach nie udało się posunąć żadnej sprawy ani trochę do przodu[/wyimek]

Trzeba jednak pamiętać o jednym – mimo że fakt bycia członkiem tego samego paktu politycznego, Unii Europejskiej, nie pomaga nam w ułożeniu bezpośrednich relacji z Niemcami, to gdybyśmy członkiem Unii nie byli, nasza sytuacja byłaby daleko trudniejsza. Dzięki członkostwu w Unii na szczęście możemy grać z innymi członkami sojuszu i próbować montować koalicje mogące wpłynąć na postawę Niemiec lub przynajmniej osłabić te działania zachodniego sąsiada, które są dla nas niekorzystne.

[srodtytul]Katastrofa w kontaktach[/srodtytul]

Dziś interesy Niemiec i Polski w wielu kluczowych sprawach są rozbieżne, a dodatkowo nad Szprewą nie ma zbyt wielu ważnych postaci rozumiejących polską wrażliwość i polskie problemy. Tak w kwestiach dotyczących gospodarki, bezpieczeństwa, historii, jak i bezpośrednich relacji obywateli.

Wydaje się, że najwięcej dzieli nas w sferze świadomości. W ostatnich latach niestety nie zrobiono jednak nic, by lukę tę wypełnić. Tak jak poprzednio – z oczywistych powodów – znajdowaliśmy się wobec Niemiec w pozycji ucznia i aspiranta, tak za rządów PiS odwróciliśmy wajchę w drugą stronę. Zrobiliśmy to jednak tak radykalnie, że za Odrą zostało to przyjęte z całkowitym zaskoczeniem i niezrozumieniem na wszystkich poziomach: zarówno wśród polityków, intelektualistów, jak i mediów.

Słuszne – z naszego punktu widzenia – postulaty wprowadzone do dyplomacji przez braci Kaczyńskich odbijały się od muru niezrozumienia w berlińskich czy frankfurckich kręgach opiniotwórczych. W dużej mierze dlatego, że tamtejsza klasa polityczna i elity intelektualne były całkowicie nieprzygotowane na tak autonomiczny głos ze strony słabszego wschodniego sąsiada.

Faktem jednak jest też i to, że sposób komunikowania naszych problemów był – najdelikatniej mówiąc – mało zręczny. Kontakty niemieckich mediów z naszymi władzami zwykle kończyły się katastrofą. Wyjątkowo negatywny obraz Polski i braci Kaczyńskich w niemieckiej prasie był po części skutkiem złego nastawienia tamtejszych publicystów, ale i jeszcze gorszego nastawienia polskiej strony do nich.

[srodtytul]Dyplomacja publiczna[/srodtytul]

Jednak choć dziś w Warszawie jest już inny rząd i odmienna retoryka, to w niemieckich mediach wciąż trudno odnaleźć choćby próby zrozumienia polskiego stanowiska. Nie robią tego nawet autorzy niegdyś często broniący stanowiska Warszawy.

Media oddziałują na wyborców, a wyborcy wpływają na polityków. Stąd zapewne – zwłaszcza w okresie przedwyborczym – takie zagęszczenie mało przychylnych i odpowiadających naszym interesom gestów ze strony niemieckiej. Co w tej sytuacji robić? Z jednej strony należy być konsekwentnym w zabieganiu nawet o drobne polskie sprawy i nie cofać się bez wyraźnego powodu, a z drugiej prowadzić długą i żmudną akcję wpływania na niemieckie elity i wyborców. Amerykanie nazywają to dyplomacją publiczną.

Aby być w niej skutecznym, trzeba mieć pełną świadomość istniejącego stanu rzeczy. Bo choć z obu stron nie padają żadne ostre słowa, to w rzeczywistości nasze dzisiejsze wzajemne relacje są fatalne. To jest prawdziwe wyzwanie dla polskiej dyplomacji i polskiego premiera. Obecnego i następnych.

[ramka]W opiniach

[b]Frank-Walter Steinmeier[/b]

Niemcy pamiętają o „Solidarności” Podejmuję pracę na rzecz pojednania za pomocą konkretnych projektów. Takim projektem jest niemiecko-polski podręcznik historii, który zainicjowaliśmy wspólnie z ministrem Sikorskim, oraz dzisiejsza dyskusja poświęcona 20. rocznicy Okrągłego Stołu w Polsce.

9 lutego 2009[/ramka]

Frank-Walter Steinmeier przekonywał w środę Hillary Clinton, by Stany Zjednoczone zrezygnowały z projektu tarczy antyrakietowej. Niemiecki minister spraw zagranicznych przekonywał amerykańską sekretarz stanu, by to kluczowe dla Polski przedsięwzięcie złożyć na ołtarzu ułożenia stosunków Niemiec i Ameryki z Kremlem.

Trudno wymyślić dzisiaj inny krok, który byłby bardziej przeciwny najżywotniejszym polskim interesom. Dodatkowego smaczku całej sprawie nadaje fakt, że były niemiecki kanclerz Gerhard Schröder stoi na czele niezwykle dla Polski niekorzystnego, bo omijającego nasz kraj, projektu gazociągu północnego.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA