Frank-Walter Steinmeier przekonywał w środę Hillary Clinton, by Stany Zjednoczone zrezygnowały z projektu tarczy antyrakietowej. Niemiecki minister spraw zagranicznych przekonywał amerykańską sekretarz stanu, by to kluczowe dla Polski przedsięwzięcie złożyć na ołtarzu ułożenia stosunków Niemiec i Ameryki z Kremlem.
Trudno wymyślić dzisiaj inny krok, który byłby bardziej przeciwny najżywotniejszym polskim interesom. Dodatkowego smaczku całej sprawie nadaje fakt, że były niemiecki kanclerz Gerhard Schröder stoi na czele niezwykle dla Polski niekorzystnego, bo omijającego nasz kraj, projektu gazociągu północnego.
Jeszcze wcześniej dotarła do nas informacja, że Niemcy nie otworzą swojego rynku pracy dla Polaków, mimo że zrobiło to już wiele europejskich krajów. Ta druga informacja mniej dziwi, zwłaszcza że groźba bezrobocia wisi nad wszystkimi gospodarkami i rządy starają się przede wszystkim dbać o interesy własnych obywateli. Z tym, że każdy dobrze wie, iż otwarcie rynku pracy dla Polaków nie wpłynęłoby drastycznie na sytuację pracowników niemieckich, ale bez wątpienia nie zostałoby odebrane przyjaźnie przez wyborców. A czasy kanclerza Helmuta Kohla, który – niezależnie od opinii elektoratu – czuł historyczną potrzebę budowania bliskich relacji z Polską, dawno minęły.
Każdy z tych kroków można tłumaczyć potrzebami kampanii, jaka zaczęła się toczyć w Niemczech przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi, kryzysem finansowym czy naciskami niemieckich firm, mających swój interes w budowie rury pod Bałtykiem. Ale jakkolwiek na to spojrzeć, stan naszych relacji z Niemcami wygląda fatalnie.
[srodtytul]Ani o milimetr[/srodtytul]