Historia nigdy nie powtarza się jeden do jednego, ale faktycznie, jak mówi łacińska paremia, jest nauczycielką życia. Czy nauczyła nas czegoś sytuacja, w jakiej Polska znalazła się przed 1939 r., gdy swoje bezpieczeństwo wobec dwóch państw oparliśmy na dwojgu odległych i niechętnych nam w gruncie rzeczy sojusznikach? A czy nauczyło nas czegoś włączenie się Polski, decyzją rządu SLD, w wojnę iracką w 2003 r. jako jedno z pierwszych państw deklarujących wsparcie dla Stanów Zjednoczonych? Chyba nie.
W pierwszym przypadku przypominanie, jak skończył się nasz sojusz obronny z Francją i Wielką Brytanią, nie jest potrzebne, bo wszyscy to wiedzą. W drugim przypadku ważne było wtedy, a także dziś, ponowne zadanie pytania, czy Polska, przychodząc w sukurs Stanom Zjednoczonym wbrew stanowisku „starej" Europy, zadbała o zabezpieczenie swojego interesu. I tu można mieć wątpliwości.
Dziś sytuacja strategiczna jest inna niż kilkanaście lat temu, są nowe niebezpieczeństwa, lecz i nowe możliwości zapobiegania im. Lecz dwa niedawne wydarzenia każą ponownie spytać, czy nie stawiamy zbyt pochopnie wszystkiego na jedną, amerykańską kartę. Te zdarzenia to zatrzymanie jednego z dyrektorów polskiej filii chińskiej firmy Huawei oraz zapowiedziany na połowę lutego w Warszawie szczyt poświęcony Bliskiemu Wschodowi, którego przewodnim wątkiem ma być sytuacja Iranu (który sam zaproszony oczywiście nie został).
Najtwardszy po Mao
W obu przypadkach dane, przebieg rozmów, informacje, które zdecydowały o takich, a nie innych decyzjach, pozostają nieznane opinii publicznej. To naturalne. Nie wszystko w dyplomacji i przede wszystkim nie wszystko w działaniach służb się ujawnia. Trudno jednak nie zakładać, że to, co widzimy, jest odbiciem poważniejszych procesów politycznych zachodzących za kulisami.
Oba kraje, o których mowa, leżą po przeciwnych stronach globu, ale oba wydawały się do pewnego momentu zajmować ważne miejsce w strategii zagranicznej PiS. Chiny były celem jednej z pierwszych podróży prezydenta Andrzeja Dudy, w listopadzie 2015 r. Polski prezydent był przyjmowany jak głowa państwa, które dla Chin jest szczególnie ważnym partnerem. I tak jak można było sądzić, wyglądała też ocena polskiej strony, choć docierały do nas informacje o związanych z tym sporach, choćby te dotyczące przekazania przez resort obrony, kierowany wówczas przez Antoniego Macierewicza, gruntu w Łodzi pod budowę hubu przeładunkowego dla linii kolejowej, mającej być częścią nowego Jedwabnego Szlaku.