Trybunał Konstytucyjny rozpatrywał niedawno skargę na wydane w 2007 roku przez ministra Romana Giertycha rozporządzenie nakazujące wliczanie oceny z lekcji religii do średniej. W swoim wyroku stosunkiem głosów 12: 1 trybunał uznał je za zgodne z konstytucją. Choć jeszcze nie udostępniono pełnej treści uzasadnienia, to ustne uzasadnienie opisane przez prasę oraz jego synteza zawieszona na stronie internetowej trybunału pozwala na poczynienie kilku spostrzeżeń.
[srodtytul]Bach tylko dla katolików?[/srodtytul]
Logikę tego wyroku ilustruje wypowiedź sędzi Teresy Liszcz, która miała stwierdzić, że „ktoś, kto nie zna religii katolickiej, nie może w pełni docenić muzyki Bacha”. To, dlaczego trzeba akurat wyznawać katolicyzm, by móc zrozumieć muzykę napisaną przez gorliwego luteranina (jakim był Bach), pozostanie jej tajemnicą. Ale przejdźmy do meritum.
Po pierwsze, Trybunał uznał, że prawo do nauczania religii jest „logiczną konsekwencją” zasady wolności sumienia i wyznania. To prawda, ale z tej zasady w żaden sposób logicznie nie wynika, że nauka religii musi być prowadzona w państwowej szkole, a ocena z niej musi być wliczana do średniej. Tym bardziej trudno zrozumieć taki obowiązek w państwie, które mieni się neutralnym wyznaniowo.
Z zasad wolności sumienia i wyznania oraz państwa neutralnego światopoglądowo najwyżej można wywieść to, że należy unikać stwarzania takich sytuacji, kiedy jedno z wyznań jest faworyzowane kosztem innych.