Partie opozycyjne podejmują teraz decyzje, których skutki objawią się w najbliższych wyborach samorządowych i parlamentarnych. SLD wyraźnie przymierza się do tworzenia rządu z PO. Świadczą o tym skierowane przeciw PiS ruchy w telewizji i radiu niedawnego kooperanta tej partii w mediach publicznych.
[srodtytul]Pozorowanie debaty[/srodtytul]
Dla kogo ta kooperacja była korzystniejsza, to widać dziś wyraźnie. Nie jest wykluczone, że SLD samo opanuje media publiczne na pół roku, może i na rok. Niewątpliwie jednak do tej pory plusem dla obywateli było większe zróżnicowanie mediów elektronicznych, głównie stacji telewizyjnych, a dzięki temu przekaz informacji prawdziwiej odzwierciedlających rzeczywistość. Zawdzięczaliśmy to głównie telewizyjnym „Wiadomościom”, które starały się przestrzegać standardów obiektywnego dziennikarstwa w przeciwieństwie do np. TVN-owskich „Faktów”.
Czy ten efekt wart był – z punktu widzenia PiS – oddania lewicy całego Polskiego Radia oraz pokaźnej części, żeby nie powiedzieć większości, TVP, jak również oskarżeń o zdradę ideałów prawicy przez współpracę z SLD? Mam w tej sprawie mieszane uczucia. Jednak mam też świadomość, że już niebawem, gdy miotła zmian sięgnie szefostwa „Wiadomości” oraz kilku programów publicystycznych w TVP 1 i TVP Info, obywatel otrzyma jednoznaczny i jednobrzmiący przekaz ze wszystkich stacji telewizyjnych. Będzie on, oczywiście, wsparty publiczną ględźbą o pluralizmie i demokracji. Jednocześnie poglądy prawicy zostaną całkowicie wyparte z dużych mediów elektronicznych, co nijak się ma do cywilizowanej debaty publicznej.
W istocie rzeczy będzie to oznaczało nie tylko pozorowanie debaty publicznej, ale i w efekcie bardzo poważne ograniczenie demokracji. Mówiąc obrazowo: Tomasz Lis, Jacek Żakowski i Waldemar Kuczyński przedyskutują problem, zgodzą się ze sobą, wydadzą wspólną opinię i jednomyślnie wyciągną wnioski. Inne poglądy nie będą dopuszczane do mass mediów.