Wydało mi się rzeczą dziwną granie tej świetnej sztuki politycznej z wyraziście zarysowanym konfliktem i wybornie skrojonymi postaciami w konwencji ni to groteski a la Witkacy, ni podrzędnej farsy a la nie wiem kto.
Metafory w stylu: Robespierre narzuca swoją wolę słynnemu prokuratorowi Fouquier-Tinville, więc uderza go w głowę ruchomym zadaszeniem pomieszczenia, w którym obaj rozmawiają, jawiły mi się jako trywialne. Podobnie jak rozgrywanie subtelnych relacji Robespierre a i Desmoulinsa w konwencji zalotów dwóch podstarzałych gejów (należałoby odwołując się do estetyki przedstawienia użyć właściwie innego słowa). Rozumiem, że reżyser wywołał w jakichś widzach i znawcach wrażenie, że kryje się za tym głębia. Jestem z reguły bardzo powściągliwy w kwestionowaniu dzieł sztuki, bo biorę poprawkę na odmienne stany wrażliwości. Ale tym razem chciałbym się dowiedzieć, co się w tej głębi kryje. Przy czym punktem odniesienia dla mnie nie jest nawet film "Danton", a świetna inscenizacja Wajdy w warszawskim Teatrze Powszechnym z 1977 roku. Ale gdyby nawet nie powstał ani film, ani tamto przedstawienie nie postało, i tak pytałbym o sens sztuczek Klaty.
Nieopatrznie dotknąłem jednak Gazety Wyborczej, która opisując spektakl w swoim telewizyjnym dodatku (bo pokazała go TVP Kultura), zareagowała entuzjazmem. To z kolei wywołało [link=http://wyborcza.pl/1,75968,8949288,Rechot_jako_wytrych.html " "target=_blank]reakcję Pawła Goźlińskiego[/link]. Zarzucił mi, że napisałem cały tekst tylko po to aby zrobić krzywdę jego gazecie. Naprawdę nie, po prostu mnie ta recenzyjka zaskoczyła. Z przykrością przyjmuję informację, że to przedstawienie spodobało się również recenzentowi Rzeczpospolitej. Sprawdziłem - tak jest istotnie i głęboko się z tą naszą recenzją również nie zgadzam.
Zgadzam się za to z Goźlińskim: to nie Wyborcza obsypała Klatę deszczem nagród. Uważam to za miarę kryzysu teatru, Paweł jak rozumiem za symptom jego sukcesu. A może nawet nie, bo mój polemista starannie unika zajęcia stanowiska.
Jeśli napisałem, że Wyborcza ideologizuje sztukę, to nie miałem na myśli jej stosunku do Jana Klaty. W tym upatruję raczej zachłyśnięcia się nowoczesnością jako zasadą, co powoduje że każda intelektualna hochsztaplerka jest kupowana bez zaglądania co się za nią kryje. Uwaga o ideologizowaniu była dygresją. Napisałem o Wyborczej: "Wiedziałem, że ideologizuje, ale myślałem że trzyma poziom". Przykłady tej ideologizacji to temat na odrębną debatę. Paweł Goźliński przywołuje Jarosława Rymkiewicza i nie bardzo rozumiem po co. Nie jestem skądinąd entuzjastą niektórych jego ostatnich tekstów, choć gdybym miał zestawiać poetę z inscenizatorskimi sztuczkami Klaty, to... Po prostu bym nie zestawiał. Różne półki.