Pamiętajmy o historii obozu koncentracyjnego Ravensbruck

Brak skoordynowanych działań mających na celu zachowanie pamięci o Ravensbrűck dziwi, tym bardziej że przetrzymywano tam około 40 tysięcy Polek – pisze historyczka

Aktualizacja: 10.04.2011 19:31 Publikacja: 10.04.2011 19:27

Red

80 kilometrów na północ od Berlina leży miasteczko Fűrstenberg, niedaleko którego utworzono obóz koncentracyjny tylko dla kobiet – Ravensbrűck. Dziś niewiele osób pamięta o jego istnieniu, choć więzionych w nim było tysiące Polek – kobiet walczących o zachowanie życia oraz godności.

Pamięć o dziejach obozu Ravensbrűck oraz przetrzymywanych w nim Polkach próbuje się przywrócić od dłuższego już czasu. W tę próbę przywracania pamięci wpisują się obchody 66. rocznicy wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną, podobnie jak otworzona niedawno w Senacie wystawa „Odzyskać z niepamięci”, będąca elementem projektu Fundacji „Ja kobieta” o tym samym tytule. Jego celem jest zbieranie i publikacja wspomnień byłych więźniarek, ukazanie ich doświadczeń, a nade wszystko próba zrozumienia przeszłości.

Przyjemne wrażenie

Od 23 marca 1939 r. do 30 kwietnia 1945 roku bramę obozu Ravensbrűck przekroczyło około 123 tysiące kobiet. Uznane przez władze III Rzeszy za wrogów państwa i narodu, trafiały tu za przestępstwa kryminalne, przynależność do partii komunistycznych czy Świadków Jehowy nazywanych wówczas Badaczami Pisma Świętego, z powodu zhańbienia rasy (małżeństwa z Żydem), jak również za szerzenie demoralizacji. Po wybuchu wojny zaczęły przybywać kobiety oskarżone o przewinienia natury politycznej.

W pierwszym okresie funkcjonowania Frauenkonzentrationlager (FKL) Ravensbrűck miał wymiary 100 x 200 m. Otoczono go czterometrowym murem oplecionym drutem kolczastym, przez który płynął prąd. Wzdłuż obozu biegła główna ulica, tzw. Lagerstaße, przy której stały pomalowane na zielono baraki mieszkalne z klombami czerwonej szałwii. Na niektórych przyjezdnych wywarły przyjemne wrażenie. Do 1940 r. było ich łącznie 16.

Od 1941 roku obóz rozbudowywano (do 1945 r. jego obszar zwiększono trzykrotnie), dobudowano obóz męski, warsztaty oraz gęstą sieć podobozów z licznymi fabrykami, w których zatrudnione były więźniarki. Dziś w miejscu baraków rosną drzewa, a także stoją małe tabliczki z opisem, ziemię zaś nadal przykrywa czarny żwir.

Ośrodek szkolenia dozorczyń

Początkowo, gdy liczba kobiet nie była duża, warunki bytowe były znośne. Większą udręką dla więźniarek stanowiła praca ponad siły, a także dyscyplina i regulamin, którego przestrzeganie konsekwentnie i surowo egzekwowały władze niemieckie.

Kobiety pracowały w każdej branży. Już od 1940 roku ok. 3 – 5 tys. kobiet pracowało dla prywatnej firmy włókienniczej Texled, od 1942 r. ok. 3 tys. więźniarek zatrudniała istniejąca do dziś firma Siemens. Władze obozowe wynajmując kobiety do pracy, niemal do końca wojny czerpały z tego procederu duże zyski, niezależnie od tego, czy pracodawcą był duży koncern, jak na przykład Bosch, czy Mercedes, czy małe firmy działające na rynku lokalnym.

Pierwszym komendantem Ravensbrűck został SS Sturmbannfűhrer Max Kogel. W sierpniu 1942 r. przeniesiono go do obozu na Majdanku, jego dotychczasowe stanowisko objął zaś kierownik KL Sachsenhausen SS Hauptsturmfűhrer Fritz Suhren. Nadzór nad więźniarkami sprawowały nadzorczynie SS (Aufseherinnen), należące do służby pomocniczej SS, podlegającej jednakże jurysdykcji SS.

Na czele tej struktury stała główna nadzorczyni (Oberaufseherin). Podlegała ona bezpośrednio kierownikowi obozu, miała mu „służyć radą we wszystkich sprawach dotyczących kobiet”, a także zastępować w obowiązkach służbowych. Funkcję tę kolejno pełniły: Johanna Langefeld (dwukrotnie: do końca marca 1942 i od października 1942 r. do wiosny 1943 r.), Maria Mandel (kwiecień 1942 – wrzesień 1942), Anna Klein–Plaubel (grudzień 1943 – grudzień 1944), Luise Brunner (grudzień 1944 – 30 kwiecień 1945).

W gwarze obozowej tzw. Oberce podlegały pozostałe nadzorczynie. Ich liczba nieustannie wzrastała, ponieważ od 1942 r. Ravensbrűck stał się ośrodkiem szkoleniowym dozorczyń. Następnie trafiały one do innych obozów, tworząc kadrę nadzorującą w oddziałach kobiecych: Oświęcimia-Brzezinki, Majdanka oraz tworzącej się sieci podobozów.

Oprócz niemieckiego pionu władzy istniał drugi, więźniarski, przeznaczony przede wszystkim do utrzymania porządku i dyscypliny w obozie. Od tzw. więźniarek funkcyjnych (m.in. blokowych, sztubowych, kolonek) bezpośrednio zależał los innych, gdyż posiadały bardzo duży zakres uprawnień. W pierwszych latach funkcjonowania Ravensbrűck stanowiska te piastowały więźniarki osadzone za przestępstwa kryminalne, będące narodowości niemieckiej. Później, na skutek zwiększenia się liczby osadzonych, a także ogólnej zmiany polityki władz, stanowiska te obejmowały kobiety innych narodowości, należące przede wszystkim do kategorii więźniarek politycznych.

Liczba więźniarek się zwiększała, zwłaszcza po wybuchu wojny. Masowe transporty kobiet powodowały przeludnienie. To z kolei ograniczało lub wręcz uniemożliwiało utrzymanie higieny osobistej, a zmniejszenie racji żywnościowych pociągało za sobą wzrost zachorowań i śmiertelności.

W Ravensbrűck zginęło około 28 tysięcy osób. W liczbie są więźniarki, celowo uśmiercone np. w egzekucjach (liczbę ofiar szacuje się na około 500), doświadczeniach medycznych, a także w komorach gazowych.

Kobiety z Warszawy

Ostatni okres funkcjonowania Ravensbrűck to czas od sierpnia 1944 r. do 30 marca 1945. Masowe transporty kobiet z ewakuowanej po powstaniu Warszawy, Oświęcimia a także mniejszych obozów znajdujących się na terenach zbliżającego się frontu. Widmo końca wojny wymusiło na władzach obozowych akcję zacierania śladów swojej działalności. Od marca 1945 r. palono dokumentację i wywożono maszyny przemysłowe. W kwietniu, dzięki porozumieniu ze Szwedzkim Czerwonym Krzyżem, rozpoczęto ewakuację około 8 tysięcy więźniarek, do Szwecji i Danii. Pozostałe około 20 tysięcy kobiet, w dniach 24 – 28 kwietnia 1945 r. zmuszono do ewakuacji pieszej w tzw. marszach śmierci. 30 kwietnia do Ravensbrűck wkroczyli Rosjanie 49. forpoczty 2. frontu białoruskiego, wyzwalając pozostałe około 2 tysiące dzieci oraz więźniarek niezdolnych do marszu.

Dziś, tj. po 66 latach od tamtych wydarzeń, historia obozu Ravensbrűck, jak i dzieje osób w nim przetrzymywanych, nadal znajduje się na marginesie zainteresowań historyków oraz opinii społecznej. Wynika to z wielu przyczyn, m.in. braku źródłowych materiałów czy skupienia powszechnej uwagi na „fenomenie Auschwitz”. Brak skoordynowanych działań mających na celu zachowanie pamięci o Ravensbrűck dziwi, tym bardziej że spośród wszystkich więźniarek Polki stanowiły największy odsetek osadzonych. Ich liczbę szacuje się na około 40 tysięcy.

W wyniku współpracy Fundacji na Rzecz Kobiet „Ja kobieta”, Klubu Byłych Więźniarek Ravensbrűck, Muzeum Martyrologii „Pod zegarem” w Lublinie, a także organizacji rządowych, 30 marca 2011 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił kwiecień miesiącem pamięci o ofiarach Ravensbrűck. Uchwała ta jest próbę przywrócenia należnego miejsca w historii Polkom, które zapłaciły najwyższą cenę, walcząc o życie, godność i wartości moralne.

Tegoroczne obchody realizowane są pod patronatem Instytutu Pamięci Narodowej, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Prezydent m.st. Warszawy oraz Muzeum Martyrologii „Pod zegarem” w Lublinie.

Autorka skończyła historię na UMCS w Lublinie. Zajmuje się martyrologią kobiet w niemieckich obozach koncentracyjnych. Współpracuje m.in. z fundacją „Ja kobieta”. Od 2007 r. współtworzy stronę internetową popularyzującą wiedzę związaną z problematyką obozów koncentracyjnych www.majdanek.com.pl.

80 kilometrów na północ od Berlina leży miasteczko Fűrstenberg, niedaleko którego utworzono obóz koncentracyjny tylko dla kobiet – Ravensbrűck. Dziś niewiele osób pamięta o jego istnieniu, choć więzionych w nim było tysiące Polek – kobiet walczących o zachowanie życia oraz godności.

Pamięć o dziejach obozu Ravensbrűck oraz przetrzymywanych w nim Polkach próbuje się przywrócić od dłuższego już czasu. W tę próbę przywracania pamięci wpisują się obchody 66. rocznicy wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną, podobnie jak otworzona niedawno w Senacie wystawa „Odzyskać z niepamięci”, będąca elementem projektu Fundacji „Ja kobieta” o tym samym tytule. Jego celem jest zbieranie i publikacja wspomnień byłych więźniarek, ukazanie ich doświadczeń, a nade wszystko próba zrozumienia przeszłości.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska