Ceniony publicysta Piotr Semka poświęcił mi nieco uwagi w „Rzeczpospolitej" z 16 maja 2011 r. Zarzuca mi, że uległem namiętności do „Gazety Wyborczej". Czyni również kilka innych ciekawych spostrzeżeń. Gdybym takiej namiętności uległ w stosunku do Jarosława Kaczyńskiego, pewnie napisałbym, że są one formułowane w języku insynuacyjnym. Ponieważ jednak jej nie uległem, postaram się rzeczowo do nich odnieść.
Lista zarzutów
Semka zastanawia się, na ile za jakiś czas Platforma wyceni moją polityczną atrakcyjność. Zupełnie się nie dziwię. Jeśli ktoś oddycha na co dzień oparami teorii o polityce transakcyjnej, to do głowy mu nawet nie przyjdzie, że świat może wyglądać inaczej. Że ktoś może uznać, iż mając skromne szanse na odnowienie poselskiego mandatu, chce się zająć uporządkowaniem niekorzystnych elementów – całościowo pozytywnego – zjawiska we własnym środowisku społecznym.
Do tej pory politycy prawicy, konserwatywni publicyści, a także hierarchowie ograniczali się do prostego zwrotu, że „to nie ich retoryka". Może pora coś wreszcie zrobić? Ja próbuję. Bez rachuby na polityczne korzyści. Zastanawiam się tylko, czy redaktor Semka owe spostrzeżenia o transakcyjności świata czerpie wyłącznie z obserwacji życia politycznego? A może także z obserwacji medialnych redakcji?
Ceniony dziennikarz zarzuca mi, że nie opuściłem PiS wraz z Markiem Jurkiem, ale dopiero wtedy, gdy wobec mego ojca pojawiły się „wątpliwości lustracyjne". Trzeba więc powiedzieć, że owe wątpliwości rozstrzygnął sąd. Jeśli zaś Piotr Semka wprowadza w swoim tekście pojęcie maczugi, to taką właśnie rolę w stosunku do Marcina Libickiego owe „wątpliwości" spełniły. Nie przerwały one karier Bogusława Kowalskiego czy śp. Mariusza Handzlika. Obaj należeli bowiem do politycznych – zapewniających w PiS nietykalność – dworów. Pierwszy – o. Rydzyka, drugi – śp. Lecha Kaczyńskiego.
Co do porzucenia marszałka Jurka. Przez sześć lat sprawowania mandatu w dwóch przypadkach uznaję, że nie stanąłem na wysokości zadania. Po raz pierwszy, gdy PiS opuszczał Marek Jurek, i po raz drugi – gdy głosowałem za usunięciem z jego szeregów marszałka Ludwika Dorna. Pierwszej sytuacji pewno i tak – rozkochany w braciach Kaczyńskich Semka – zwyczajnie nie rozumie. Druga zdezaktualizowała się przez dalsze polityczne losy jej bohatera.