Norwegia,zmach,zamachowiec,nacjonalista

Aresztowano Norwega o skrajnie nacjonalistycznych poglądach, który przyznał się do dokonania zbrodni. W całej tej strasznej sytuacji była to jakaś ulga – piszą norwescy kryminolodzy

Publikacja: 27.07.2011 01:01

Norwegia,zmach,zamachowiec,nacjonalista

Foto: Archiwum

Red

W piątek 22 lipca w Norwegii rozegrał się horror. W pierwszej chwili wydarzenia tego dnia interpretowano w sposób dla naszego kraju zwyczajny: oto odpowiedź świata muzułmańskiego. Z Koranem na ustach przenosi on wojnę z Syrii, Afganistanu i Libii prosto do Norwegii. A już na pewno w taki sposób chce nam podziękować. Jednak chwilę potem, w późny piątkowy wieczór, nadeszły nowe straszne wiadomości – dokonano masakry na młodzieżowym obozie letnim.

Nie będąc Norwegiem, trudno zrozumieć symboliczne znaczenie wyspy Utoya, na której rozegrała się ta tragedia. Od lat 60. było to miejsce spotkań młodzieżówki Partii Pracy. Ktokolwiek coś znaczył w norweskim ruchu robotniczym, musiał kiedyś w tym miejscu być, najpierw jako uczestnik letniego obozu, a potem jako wykładowca. W tym miejscu tworzyły się tożsamości, zadzierzgały więzy. Gro Harlem Brundtland (ekspremier Norwegii – przyp. red.) była na wyspie tego samego dnia, w którym miała miejsce masakra, premier miał się tam pojawić nazajutrz, a potem jeszcze minister spraw zagranicznych.

Masakra była atakiem na matecznik ruchu robotniczego. Trudno było sobie wyobrazić, by taki cel mógł wybrać obcokrajowiec. I tak w rzeczywistości nie było. Aresztowano Norwega o skrajnie nacjonalistycznych poglądach, który przyznał się do dokonania zbrodni.

Kultura pokoju

W całej tej strasznej sytuacji była to jakaś ulga. Uprzedzenia wobec imigrantów to nic nowego. Skoro jednak nie był to atak z zewnątrz, ze strony jakiejś muzułmańskiej grupy chcącej przenieść wojnę do Norwegii, to jak mamy sobie poradzić z tymi niepojętymi zdarzeniami? Być może nie powinniśmy ich postrzegać, a zwłaszcza ich konsekwencji, jako wojny z zewnętrznymi wrogami. Być może chodzi o wewnętrzną wojnę kulturową.

Toczy się ona o to, jakie wartości powinny dominować w naszym kraju, jakie idee powinny nim rządzić. Mówiąc po prostu: czy w naszym kraju ma dominować kultura wojny czy kultura pokoju?

Pierwsza odpowiedź, jakiej udzielili najważniejsi politycy, stanowiła jasne odwołanie do kultury pokoju. Premier Jens Stoltenberg stanął na wysokości zadania i wciąż na nowo podkreślał solidarność z ofiarami ataku oraz potrzebę zachowania Norwegii taką, jaką znamy i kochamy. To samo czynili minister sprawiedliwości Knut Storberget i przywódcy niemal wszystkich partii. Byliśmy też w tych dniach świadkami tego, jak w praktyce działają solidarność i wsparcie.

By pomóc potrzebującym, podjęto wiele dzielnych i intensywnych działań. Wiele osób stanęło też przed trudnymi wyborami etycznymi. Mieszkańcy i urlopowicze przeżyli szok, gdy wypłynąwszy na jezioro w pobliże wyspy Utoya, najpierw musieli wyciągać z wody rannych, a potem odmawiać pomocy innym, bo przepełnione łodzie groziły zatonięciem, gdyby i ich wziąć na pokład.

Pomocy udzielali zawodowi ratownicy wszystkich specjalności. Pierwsi ocaleni wracają właśnie do domu wyczarterowanym samolotem. W całym kraju ludzie deklarują gotowość niesienia pomocy. Słowa i czyny pokazują, że chcemy utrzymać społeczeństwo oparte na inkluzji i solidarności. Ogólnie rzecz biorąc, ujawniają się pozytywne cechy norweskiego społeczeństwa. Można sądzić, że świadomość niektórych podstawowych wartości stała się silniejsza. Nasza tożsamość jako społeczeństwa otwartego, opartego na inkluzji i demokracji, wzmocniła się.

Kultura wojny

Istnieje jednak także inna kultura, kultura wojny. Media są pełne doniesień o domniemanym psychicznym stanie sprawcy. Tymczasem trzeba pytać o coś innego, o coś więcej: czy przypadkiem w naszym kraju nie istnieje inna kultura, polegająca na odwoływaniu się do własnego interesu, na wychodzeniu przed innych.

Mobilność społeczna jest dziś znaczna, ideał równości uległ osłabieniu, podobnie jak opiekuńczości. Im większy zaś jest dystans do innych, tym łatwiej można się uchylić przed postrzeganiem ich jak ludzi i tym łatwiej widzieć w nich rzeczy – coś, czego można się pozbyć. Przed tragedią sprawca opublikował w swoim blogu następujący cytat „One person with a belief  is equal to the force of 100 000 who have only interests" („Jedna osoba, która w coś wierzy, warta jest tyle samo, co 100 tysięcy osób mających tylko interesy").

Jest też kwestia naszego udziału w wojnach, norweskiej polityki uczestnictwa w walkach w Iraku, Afganistanie i Libii. Podczas wojny przemoc uzyskuje przecież legitymizację. Zabijanie usprawiedliwia się także na inne sposoby. Sklepy są pełne gier o tematyce wojennej – niektóre zostały wręcz stworzone po to, by mogli na nich szkolić się żołnierze amerykańscy.

Jeszcze coś innego przynosi Internet: ludzie żyjący w odosobnieniu mogą się tu nawzajem odnajdywać, nie po to jednak, by się spotykać, ale po to, by wzajemnie wspierać i wspólnie rozwijać najdziwniejsze upodobania. Odnajdują w sobie wsparcie, które ich zagrzewa, uzyskują możliwość snucia wyjaśnień i komunikowania się. Znamy te reakcje z opisów innych odrażających morderstw.

Jack Katz opisywał w USA zbrodniarzy, którzy mordowali innych, bo chcieli ocalić całą wspólnotę. Michel Foucault pisał o Pierze Riviere, który w 1830 r. zabił swoją matkę, siostrę i brata, chcąc ocalić tę pierwszą, i opisał swoje czyny na 60 stronach.

Jak się rodzi nacjonalista

W chwili gdy piszemy te słowa, wciąż napływają nowe informacje. Wiemy, że sprawca przez lata planował swoje czyny. I, jak Pierre Riviere, pisał o tym. Swoje motywy i zbrodnicze plany przedstawił na 1516 stronach. Tak rodzi się nacjonalista, silny człowiek, który ocali kraj przed rasami i kulturami uosabiającymi zło. Kiedyś mu się jeszcze podziękuje. W to samo wierzył Vidkun Quisling, kiedy pod koniec wojny szukał zatrudnienia jako ksiądz na odległej wsi norweskiej.

Chcąc zrealizować swoje ideały, morderca próbował wpłynąć na społeczeństwo, jego instytucje i to, jak jest ono rządzone, mówi jego prawnik. Jego klient wini rząd za prowadzenie polityki multikulturalizmu. Chciał się jej sprzeciwić. I dlatego sprzeciwił się podstawom cywilizacji.

Osiągnął jednak skutek odwrotny do zamierzonego. Skala wydarzeń sprawiła, że społeczeństwo norweskie się zmobilizowało. To, co się stało, wydaje raczej skłaniać do większej ostrożności w dyskusjach przecinających tradycyjne podziały polityczne. Ton debaty należy obniżyć, sądzą zarówno minister sprawiedliwości z Partii Pracy, jak i przywódcy Konserwatystów i Partii Postępu. Być może przesunięciu ulegną także granice tego, jak postrzegamy imigrantów i jak o nich mówimy, tak że przyjdzie czas, iż z trudem będzie przychodzić używanie określeń, które ich poniżają i wykluczają. Być może wytworzy się też bliższa więź między przywódcami politycznymi a społeczeństwem.

Ostatnie wydarzenia zaciążą na wszystkich podziałach regionalnych i etnicznych – na wyspie Utoya zebrała się młodzież o korzeniach w różnych kulturach i różnych środowiskach. Tragedie w dzielnicy rządowej i na wyspie Utoya doprowadzą do zastosowania różnych technicznych rozwiązań, takich jak kuloodporne okna, większej liczby widocznych barier i większej kontroli, przypominającej nam o niebezpieczeństwie. W chwili gdy piszemy te słowa, wydaje się jednak, że wzmocnione zostaną też linie działania nakreślone w pierwszych reakcjach, kładące nacisk na ochronę podstawowych wartości solidarności i wspólnoty.

—tłumaczył Jan Winczorek

Hedda Giertsen i  Nils Christie są światowej sławy kryminologami z Wydziału Prawa i Wydziału Socjologii Prawa Uniwersytetu w Oslo. Powyższy tekst był opublikowany w duńskim piśmie „Dagbladet  Information"

W piątek 22 lipca w Norwegii rozegrał się horror. W pierwszej chwili wydarzenia tego dnia interpretowano w sposób dla naszego kraju zwyczajny: oto odpowiedź świata muzułmańskiego. Z Koranem na ustach przenosi on wojnę z Syrii, Afganistanu i Libii prosto do Norwegii. A już na pewno w taki sposób chce nam podziękować. Jednak chwilę potem, w późny piątkowy wieczór, nadeszły nowe straszne wiadomości – dokonano masakry na młodzieżowym obozie letnim.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę