Matrix, Holokaust i teorie spiskowe - Skwieciński

Muszą zostać wypracowane metody i praktyka dyskusji z najbardziej nawet idiotycznymi, ale mogącymi zdobyć poklask części opinii tezami – uważa publicysta „Rz"

Publikacja: 11.09.2011 18:23

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Zabranie śledztwa w sprawie katastrofy gibraltarskiej prowadzącej je pani prokurator postawiło według mediów pod znakiem zapytania kolejną planowaną w związku z tym ekshumację. Zwolennicy tezy o światowym spisku gibraltarskim krzyczą: „zdrada!". Ich przeciwnicy wyrażają satysfakcję.

Osobiście uważam wizje mordowania śpiącego Sikorskiego i jego ekipy przez Rosjan/Niemców/Rosjan wraz z Niemcami/Anglików oraz późniejszego przenoszenia trupów na pokład Liberatora i porywania żywej córki generała do Moskwy za, łagodnie mówiąc, niemające oparcia w rzeczywistości. Mimo to sądzę, że jeśli zmiana personalna w prokuraturze IPN zaowocuje odejściem od planowanej ekshumacji, będzie to decyzja zdecydowanie niesłuszna.

„Niegodne polemiki..."

Są ludzie i twierdzenia, z którymi się nie polemizuje – taki dogmat panuje i w Polsce, i całym zachodnim świecie.

Dogmat ten zapewne powstał w związku z negowaniem Holokaustu. I na tym polu święci największe tryumfy. Daleko nie szukając: niezwykle liczne są, zwłaszcza w sieci, tezy i argumenty (często przyjmujące pozornie bardzo wiarygodną formę!) tych, którzy twierdzą, że komór gazowych jako instrumentu ludobójstwa nie było i być nie mogło. Znacznie trudniej jest – jeśli ktoś nie jest profesjonalnym historykiem – znaleźć odpowiedź na takie twierdzenia.

By być bardziej precyzyjnym, oczywiście łatwo jest znaleźć wszelkiego rodzaju materiały historyczne, filmy dokumentalne, opowieści świadków. Niemal nie sposób natomiast natrafić na precyzyjne odpowiedzi na tezy negacjonistów. Na przykład na wykład, jakoby masowe gazowanie w oświęcimskich komorach nie było możliwe z przyczyn technicznych, albo na inne temu podobne bzdury.

Rozumiem przyczyny, dla których niegdyś powstała zasada niepolemizowania. Po pierwsze – bo polemizując z jakąś tezą niejako dowartościowuje się i ją, i jej nosiciela. Istnieje fraza, że coś jest „godne" albo „niegodne polemiki", i byłbym ostatnim człowiekiem, który twierdziłby, że ten podział nie ma sensu.

Po drugie – bo polemika z idiotyzmem bywa dla fachowca, wbrew pozorom, trudna.

Często w odpowiedzi na jedno totalnie nieprawdziwe zdanie trzeba napisać minimum dziesięć. Jeśli do tego dodać, że fachowcy – w tym, niestety, i historycy – piszą z reguły ciężko, i z reguły mają opory przed wychodzeniem poza własną, wąską specjalizację, to sytuacja staje się jeszcze bardziej zrozumiała.

Sądzę jednak, że niepisana zasada niepolemizowania traci rację bytu.

Świat braku zaufania

Bo zasada ta powstała w innym świecie. I w zmieniającej się nowej rzeczywistości przestaje być efektywna. A wręcz zaczyna być kontrskuteczna.

W „starym świecie" istniało elementarne zaufanie do prawdziwości przekazu i do elit jako takich.

Chcę być dobrze zrozumiany. Oczywiście, w dawnym świecie istniały konflikty – polityczne, społeczne i inne. Oczywiście ówczesny człowiek zapewne zdziwiłby się, gdyby mu powiedzieć, że żyje w rzeczywistości, w której panuje zaufanie. A przecież, gdy chwilę się nad tym zastanowić, trudno uciec przed refleksją, że poziom zaufania był wtedy inny.

Oczywiście, nie wszyscy ufali wszystkim elitom. Nie wszyscy ufali wszystkim mediom. Istniały elity i media alternatywne wobec tych najbardziej tradycyjnych, część społeczeństwa ufała im właśnie. Ale – właśnie – ufała. I jeśli w jakiejś sprawie między elitami tradycyjnymi i alternatywnymi następowała zgoda, jeśli w tej sprawie następowała zgoda między wszystkimi głównymi mediami – to do przekazu w tej sprawie miała zaufanie ogromna większość społeczeństwa.

W takim społeczeństwie zasada „nie polemizować" była jak najbardziej skuteczna. Dziś jednak jest już inaczej. Na skutek wielorakich, trwających długie dziesięciolecia procesów społecznych poziom zaufania do elit i tego, co podają one jako prawdę, zmniejszył się drastycznie. Na całym świecie, a szczególnie w Polsce, na skutek wielokrotnie już opisanych procesów, związanych z „wojną polsko-polską".

Przyczyny tej zmiany są różnorakie. Na pewno sprzyjające jej procesy trwają już od I wojny światowej, którą społeczeństwa Zachodu odebrały jako śmiertelną kompromitację elit. Na pewno ważną rolę odgrywa zmiana modelu edukacji, coraz mniej nastawionego na produkt w postaci człowieka funkcjonującego w świecie autorytetów, a coraz bardziej na formowanie jednostki kontestującej. W bardzo podobnym kontestacyjnym kierunku oddziaływuje kultura masowa.

Oczywiście – architekci tej zmiany to nie są ludzie, którzy chcieliby, aby kwestionować Holokaust czy – na gruncie polskim – wierzyć w ogólnoświatowy spisek przeciw generałowi Sikorskiemu. Ale długotrwałe i wszechogarniające procesy społeczne mają to do siebie, że nie dają się łatwo zatrzymać w punkcie oczywistym dla ich twórców czy osób intensywnie je wspierających. Jeśli trzeba kwestionować wszystko, to dlaczego nie Holokaust?

Dodajmy, że kultura masowa wspiera obecnie proces kontestowania historycznych prawd również w inny, bardzo pośredni, ale moim zdaniem ważny sposób.

Starożytni Żydzi

Otóż od kilkunastu lat coraz bardziej popularne są filmy (z „Matrixem" na czele), powieści (na czele z „Harrym Potterem" czy rosyjskim „Nocnym Patrolem" Siergieja Łukanienki) i gry komputerowe, opierające się na wizji, że cały świat tak naprawdę jest wytworzoną przez jakichś spiskowców ułudą i wygląda zupełnie inaczej, niż wydaje się zwykłym ludziom. Osobom ukształtowanym pod wpływem tego rodzaju bodźców jest jeszcze łatwiej przyjąć radykalnie rewizjonistyczne tezy dotyczące historii.

Są ludzie i twierdzenia, z którymi się nie polemizuje – taki dogmat panuje i w Polsce, i całym zachodnim świecie

Oczywiście, wszystkie te wytwory kultury masowej zaliczają się do sfery „fiction" i nie udają czegoś innego. Zarazem jednak kształtują umysłowe przyzwyczajenia i możliwości swoich odbiorców, zwłaszcza młodych. Ma to skutki dla spraw, o których piszę. No bo jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do myśli, że żyjemy w jakiejś totalnej nierzeczywistości, to łatwiej jest nam zaakceptować tezy idące w tym samym kierunku, ale mniej radykalne. Czymże w porównaniu z wizją świata jako matrixu albo pola starcia tysiącletnich organizacji magów jest teza, że nie gazowano jakichś tam starożytnych Żydów?

Starożytnych, bo – i to kolejna przyczyna – na skutek zarówno naturalnego procesu odchodzenia świadków historii, jak i postępującej w całym zachodnim świecie atrofii nauczania historii, wiedza o wydarzeniach w skali historycznej niedawnych kurczy się w skali społecznej do kompromitujących i niemal nieistotnych rozmiarów. Gdy nie podaje się młodym ludziom wiedzy, wiedzy w rozmiarach umożliwiających i wymuszających jej częściowe choćby przyswojenie, w to miejsce wchodzi fantazja. W tym fantazja zła (negacjonizm Holokaustu) albo przynajmniej głupia (światowy spisek gibraltarski).

Dyskutować

W tej sytuacji dla współczesnego odbiorcy, który natyka się na argumentację np. negacjonistów Holokaustu, fakt, że nie słyszy on polemik z ich tezami, nie oznacza bynajmniej – jak oznaczałby zapewne dla jego dziadka – że te tezy są niepoważne. Odwrotnie – coraz częściej oznacza, że są one tak mocne i odkrywcze, że świat oficjalnej nauki boi się ich.

Dlatego z wszystkich wyżej wymienionych powodów uważam, że zasada „niepolemizowania" z oczywistymi bzdurami, niegdyś słuszna, stała się obecnie nie tylko niesłuszna, ale i szkodliwa. I w interesie społecznym należy z nią zerwać. To znaczy: muszą zostać wypracowane metody i praktyka dyskusji z najbardziej nawet idiotycznymi, ale mogącymi zdobyć poklask części opinii tezami.

Kwestia, jakie to mogą być metody, jest skomplikowana i musi stać się przedmiotem szerszej dyskusji. Jestem jednak pewny, że – z przyczyn, opisanych wyżej – słuszne były ekshumacje generała Sikorskiego i jego współpasażerów. Tak jak słuszna była też zarządzona przez władze Chile ekshumacja prezydenta Salvadora Allende – mimo rzucającej się w oczy niezborności tez o innym niż samobójczy strzał powodzie jego śmierci.

I dlatego, jak napisałem na wstępie, mam nadzieję, że jednak dojdzie do ekshumacji Jana Gralewskiego. Mimo że w ogólnoświatowy spisek gibraltarski zupełnie nie wierzę.

Zabranie śledztwa w sprawie katastrofy gibraltarskiej prowadzącej je pani prokurator postawiło według mediów pod znakiem zapytania kolejną planowaną w związku z tym ekshumację. Zwolennicy tezy o światowym spisku gibraltarskim krzyczą: „zdrada!". Ich przeciwnicy wyrażają satysfakcję.

Osobiście uważam wizje mordowania śpiącego Sikorskiego i jego ekipy przez Rosjan/Niemców/Rosjan wraz z Niemcami/Anglików oraz późniejszego przenoszenia trupów na pokład Liberatora i porywania żywej córki generała do Moskwy za, łagodnie mówiąc, niemające oparcia w rzeczywistości. Mimo to sądzę, że jeśli zmiana personalna w prokuraturze IPN zaowocuje odejściem od planowanej ekshumacji, będzie to decyzja zdecydowanie niesłuszna.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?