Polskie szkoły na Litwie po polsku - dwugłos

Litwini, uważając wileńskich Polaków za spolonizowanych rodaków i walcząc z wpływami polskimi, zrazili do siebie miejscową ludność. Ten błąd popełniają do dzisiaj – ocenia ekspert od spraw wschodnich

Publikacja: 15.09.2011 19:29

Mariusz Kowalski

Mariusz Kowalski

Foto: Archiwum

Red

Już rok temu, kiedy współuczestniczyłem w opracowywaniu raportu przedstawiającego stan polskojęzycznych szkół na Litwie, doszedłem do wniosku, że są one słabo dofinansowane i wyposażone gorzej niż sąsiednie szkoły litewskojęzyczne. Bierze się to stąd, że szkolnictwo polskojęzyczne jest w większości na utrzymaniu samorządów (zdominowanych przez Polaków), szkolnictwo litewskojęzyczne zaś podlega administracji państwowej (zdominowanej przez Litwinów i mającej większe możliwości finansowe).

W praktyce wygląda to tak, że obok niszczejących "polskich" placówek powstają nowoczesne "litewskie". Te ostatnie też oczywiście są potrzebne. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego sponsorowana z budżetu państwa nowoczesność ma być adresowana tylko do ludności litewskiej lub chcącej się lituanizować. Przecież litewscy Polacy też płacą podatki.

Litwini, którzy są autorami reformy oświaty, twierdzą, że ma ona pomóc Polakom w ich dalszej karierze. Co w obywatelskim państwie prawa powinno być ważniejsze: realizowanie przez obywateli własnych aspiracji (nawet jeżeli miałoby to im utrudniać życie) czy uszczęśliwianie ich na siłę przez urzędników i polityków? Nie można również nie zauważyć, że Polacy, mimo że mają pod górkę, a może właśnie dlatego (trudności zazwyczaj hartują charakter), dobrze sobie radzą w późniejszym życiu. Procent absolwentów polskojęzycznych szkół, którzy dostają się na wyższe uczelnie, jest większy niż wskaźnik dla całej Litwy.

Przejęcie przestrzeni  publicznej

Problem leży w warstwie symbolicznej. Po dziesięcioleciach obcej dominacji władze dzisiejszej Litwy chcą podkreślenia, że Polacy na Wileńszczyźnie mieszkają w państwie litewskim, że są litewskimi obywatelami, którzy powinni tak jak inni uczyć się języka litewskiego. Rzecz idzie nie o dobro (tak czy

inaczej rozumiane) litewskich Polaków, lecz o symboliczną lituanizację przestrzeni publicznej Wileńszczyzny. Doszło do tego, że w odrestaurowanej katedrze wileńskiej usunięto wszystkie zabytkowe napisy w języku polskim, nie odprawia się tam również polskich nabożeństw. Stąd także opory w uznaniu polskiego – który przecież od wieków jest obecny na Litwie – za język pomocniczy (a nie państwowy) w rejonach zamieszkanych przez Polaków. To samo dotyczy pisowni polskich nazwisk.

Dzieje się to w kraju, dla którego język polski był kiedyś głównym ogniwem łączącym go z cywilizacją zachodnią. Związki Polski z Litwą sięgają jeszcze okresu średniowiecza, a dokładnie unii obu państw w Krewie w 1385 roku, pogłębionej później za pośrednictwem unii realnej w Lublinie w 1569 roku.

Początkowo na terenie Wileńszczyzny nie było Polaków. Terytorium to stanowiło pogranicze etniczne litewsko-białoruskie, na którym wyrastało Wilno i kształtowała się odrębność kulturowa regionu. Już wtedy w Wielkim Księstwie ludność słowiańska (białoruska) dominowała liczebnie nad litewską. Było to efektem ekspansji politycznej Litwinów na ziemie ruskie.

Następnie pojawiło się kilka czynników, które sprzyjały zwiększaniu się obecności polskiej na tym obszarze. Pierwszy z nich związany jest z polonizacją elit litewskich. Szlachta litewska, która nie posiadała w odpowiednim stopniu własnej kultury wyższej, chciała się europeizować. Szukała więc języka, który pozwoliłby jej czerpać z kultury europejskiej. Rodzimy język litewski oraz język starobiałoruski, który w pewnym momencie stał się językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego (władcy litewscy sami go wybrali), zaczęły wychodzić z użycia. Ich miejsce w życiu magnatów i średniej szlachty, a więc warstw zajmujących najwyższą pozycję w litewskiej części Rzeczypospolitej Obojga Narodów, zajął język polski.

Drugim czynnikiem, który zadecydował o powstaniu polskiego obszaru etnicznego na terenie dzisiejszej Litwy, był napływ mieszczaństwa polskiego do Kowna i Wilna. Wprawdzie osiedlało się tam również mieszczaństwo niemieckie i ruskie, ale i ono uległo w większości polonizacji. Stopniowo Wilno i Kowno stały się centrami kultury polskiej i zaczęły promieniować na okolice.

Trzecim czynnikiem, który przyczynił się do zwiększenia obecności Polaków, były procesy zachodzące na litewsko-białoruskim pograniczu etnicznym. Dominacja kultury słowiańskiej (polskiej i białoruskiej) powodowała, że litewscy chłopi przychodzili na któryś z języków słowiańskich. Dominacja katolicyzmu sprzyjała natomiast przechodzeniu Białorusinów na wyznanie rzymskokatolickie. Z tego powodu Wileńszczyzna ukształtowała się jako odrębny region etnograficzny.

Jak Niemcy na Śląsku

W czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów nikt na te procesy nie zwracał uwagi, gdyż ludność chłopska nie miała praw politycznych i się o takie nie ubiegała. Nie miała też świadomości narodowej. Ta sytuacja uległa zmianie po uwłaszczeniu chłopów i po nadejściu epoki nacjonalizmu (druga połowa  XIX w.). Chłopi stali się równoprawnymi obywatelami, a wszyscy mieszkańcy Wileńszczyzny musieli zdecydować o swej przynależności narodowej.

Być może w innych okolicznościach powstałby na Wileńszczyźnie odrębny naród. Tak stało się np. w Szkocji, gdzie pomimo związków z Anglią i anglicyzacji językowej narodziło się poczucie przynależności do nowoczesnego, angielskojęzycznego narodu szkockiego. Na Wileńszczyźnie przeszkodziło tym procesom litewskie odrodzenie narodowe w oparciu o język litewski, ogarniające tereny zachodniej części Litwy. Mieszkańcy Wileńszczyzny, by stać się Litwinami, musieliby wyrzec się swojego języka (polskiego lub białoruskiego) i zerwać tradycyjne więzi z Polską i jej kulturą. W tych okolicznościach, przy rosnącym zagrożeniu ze strony lituanizacji i rusyfikacji, jeszcze silniej skierowali się ku polskości.

Podobne procesy obserwujemy na Śląsku Opolskim. Miejscowi Niemcy pochodzenia śląskiego, czyli w sensie etnicznym polskiego, mimo że mówią po polsku z dialektem śląskim, a duża ich część nawet nie zna niemieckiego, uważają się za Niemców i mają do tego prawo. Długo byli przecież związani z niemiecką kulturą i państwowością.

Tak samo jest z ludnością polską na Wileńszczyźnie. Litwini, uważając wileńskich Polaków za spolonizowanych Litwinów i na tej podstawie walcząc z wpływami polskimi, zrazili do siebie miejscową ludność. Ten błąd popełniają do dzisiaj.

Głęboko zakorzeniony lęk

W rozmowach z Litwinami wielokrotnie sugerowałem, by w sferze językowo-kulturowo-oświatowej dano litewskim Polakom to, czego chcą, a przestaną walczyć i asymilacja państwowa będzie sprawniej postępować. Niestety, wśród Litwinów dominuje krótkowzroczność, a to utwierdza walczących Polaków w swoich przekonaniach.

Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że litewski patriotyzm i nacjonalizm karmi się mitem antypolskim. Tworzący się w połowie XIX wieku nowoczesny naród litewski wzrastał w odcinaniu się od polskości. W psychice Litwinów jest głęboko zakorzeniony lęk przed polonizacją. To zapewne jest jedną z przyczyn oporów Litwinów przed zaakceptowaniem żądań mniejszości polskiej.

Autor jest pracownikiem PAN oraz Studium Europy Wschodniej, gdzie wykłada  demografię i zagadnienia narodowościowe. Autor opracowania "Wileńszczyzna  jako problem geopolityczny XX wieku"

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?