Racja siły w polityce - Czesław Bielecki

O pozycji kraju decyduje zdolność użycia rzeczywistej mocy. A gdy połączymy siłę z honorem, odpowiedzialność władzy i obywateli przyniesie zaufanie – twierdzi publicysta

Publikacja: 06.10.2011 01:27

Czesław Bielecki

Czesław Bielecki

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Na przekór narracjom medialnych kreatorów, 140- znakowym przekazom na Twitterze i monologom na raty w rozlicznych blogach, chcę pisać o sile w polityce. Sile i słabościach naszego kraju. Jest to tym bardziej potrzebne, że gdy jeszcze jedną nogą stoimy na zielonej wyspie, pod drugą kryzys podmywa jej brzegi. Powiedzmy więc sobie od razu na początku, że za nic mam przeciwstawianie racjom siły – siły racji, przeciwstawianie państwu narodowemu – europejskiej integracji czy też kwestionowanie sensu naszych krajowych wyzwań przez wyzwania globalne.

Bezsilność

W wielobiegunowym świecie państw integrujących się i jednocześnie konkurujących trzeba mieć własny potencjał władzy, aby chociaż współdecydować, choćby o kierunku, w którym dokonują się zmiany w Europie. Wirtualnie – w sieci, na Twitterze czy Facebooku – można wszystko zaprojektować. W realu da się zrobić tylko tyle, na ile nas stać intelektualnie i materialnie. Rozważmy zatem, jakie nasze własne zasoby mogą być lepiej wykorzystane, aby Polska stała się silniejsza i bezpieczniejsza. I zamiast mówić o wojnie w następstwie kryzysu finansowego, lepiej mobilizować siły zdolne przeciwstawić się możliwym wyzwaniom.

Wszak finis Poloniae za Stanisława Augusta nie był wynikiem inwazji zewnętrznej, lecz bezsilności społeczeństwa i władzy. Polska upadła, gdyż państwa ościenne zdyskontowały swoje przewagi mocy. A to że koniec Polski poprzedził piękny projekt polityczny Konstytucji 3 maja – drugiej w kolejności po amerykańskiej – niczego nie zmienia. I w 220 lat po tym wydarzeniu tzw. marketing narracyjny nie wygra z bilansem sił. W twardej, bezwzględnej rywalizacji siła racji musi przegrać z racją siły.

Rozważając kwestię siły w jej narodowych ramach, bynajmniej nie sytuujemy się w opozycji do Unii Europejskiej. Polacy chcąc budować pozycję w Europie i w świecie, na razie mogą tylko o tym pomarzyć. Bowiem nasz status w Europie jest niedowartościowany na własne życzenie. Nie wystarczy być szóstym krajem Europy pod względem ludności i terytorium. Trzeba jeszcze tworzyć własne standardy, stosować je w praktyce i w ten sposób faktycznie równać do lepszych.

I jeśli Polacy skarżą się przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu na opieszałość i nadużycia polskiej administracji, to chyba nie dlatego, że jako obywatele nie rozumieją europejskich kryteriów. Przeciwnie, znają je lepiej niż rządzący pomiędzy Odrą a Bugiem.

Nieodpowiedzialność

Zarówno na poziomie kraju, jak wielu miast i gmin, kryzys gospodarczy, z którym konfrontujemy się już po raz drugi na przestrzeni ostatnich lat, jest w istocie tym samym kryzysem nieodpowiedzialności. W skali światowej zawiodły instytucje finansowe regulujące rynki. Nas zawodzą sądy, policja czy po prostu administracja wyższego szczebla, która nie wypełnia obowiązku nadzoru niższych szczebli.

W ostatnich dniach czterech dyrektorów japońskich linii lotniczych tradycyjnym głębokim ukłonem przeprosiło miliony za pomyłkę pilota, która mogła doprowadzić do katastrofy. W Polsce po niewyobrażalnej dla każdego szanującego się kraju katastrofie minister odpowiedzialny za cywilną kontrolę nad wojskiem podał się wprawdzie po półtora roku do dymisji, ale nie uznał swojej odpowiedzialności, a premier i prezydent publicznie potwierdzili, że ma on liczne zasługi, więc w gruncie rzeczy padł ofiarą zbiegu okoliczności.

Nawet odkrycie złóż gazu łupkowego, który mógłby zbudować niezależność energetyczną Polski, już po chwili dołączyło do spraw skomplikowanych, niepoddających się planowaniu

Gdy siłę łączymy z honorem, odpowiedzialność władzy i obywateli owocuje zaufaniem. Ilekolwiek miliardów euro i złotych włożylibyśmy w budowę nowej Polski, to zacząć trzeba od kapitału społecznego, ludzkiego, intelektualnego. Nie tak dawno to on, właściwie skumulowany w ruchu „Solidarność", pomógł nam odzyskać niepodległość i wolność, gdy tylko pozwolił na to układ geopolityczny. Jeżeli racje polityków coraz rzadziej budzą w nas pozytywne emocje, to dlatego, że już nikt nie ufa, że za słowami pójdą czyny i stworzą nowe fakty.

Wiele mówi się o potrzebie kolejnych reform gospodarczych, uzdrowieniu finansów publicznych, ochrony zdrowia, zracjonalizowaniu systemu podatkowego. Ale jak pokazała ostatnia dekada, nie dokona się to bez radykalnej reformy aparatu państwa. Państwa żarłocznego, próżnego i leniwego. Państwa, które nie żywi ani nie broni, nie pomaga krzywdzonym i nie umie dotrzeć do prawdziwie biednych i bezsilnych. Państwa, które paraliżuje przedsiębiorczych i innowacyjnych. Nawet młodych i aktywnych wsysa w bagno niemożności. Nasze sądy nie są ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej, skoro trzeba jeszcze dotrwać i nie paść przed otrzymaniem wyroku.

Niemożność

Polska jest znowu krajem, z którego emigruje wielu najlepszych, którzy nie chcą bezsilnie godzić się na absurdy kolejnej „nowej rzeczywistości". Istotą zła nie jest tylko inflacja prawa czy niekontrolowany rozrost biurokracji, lecz płynące z góry poprzez media przyzwolenie na niszczenie tych, którzy się wychylają, czegoś chcą, krytykują, nie godzą się na bezmyślny imposybilizm usprawiedliwiany procedurami i „dupochronami".

Nikt nie zarządza ryzykiem i nikt nie daje podstawowych odpowiedzi na prawdziwe zagrożenia: powodzi, przestępczości, rosnącego długu publicznego, zapaści demograficznej. Wystarczy, że rząd ma strategię do 2030 roku z litanią pożądanych zadań. Natomiast na co dzień, tu i teraz, faktycznie obowiązuje polityka zaniechań.

Gdy na meczu piłkarskim Warszawa gości Tel Awiw i na całą szerokość trybuny pojawia się kilkudziesięciometrowy napis „Jihad Legia", nikt nie reaguje. Potem zaś oficer policji stwierdza, że czekał na opinię... prokuratora. Zamiast przyjąć, że nie ma tolerancji dla nietolerancji, media i władza rozwodzą się nad pojedynczymi ekscesami rasistowskimi, a nie reagują na oczywiste naruszanie prawa w biały dzień. Skoro można bezkarnie obrażać Polaków, można i Żydów.

Haniebny, antysemicki napis na pomniku w Jedwabnem można było już rano zmazać. To miejsce dla racji siły. Żadna władza tego nie zrobiła. Media wolą roztrząsać, gdzie kończy się wolność wypowiedzi, a zaczyna wandalizm. Nasz kraj może być oczyszczony z ekstremizmów tak, jak umieliśmy oczyścić nasze toalety publiczne. I nie ma nic gorszego, niż teoretyzowanie w kwestii praktycznej: zero tolerancji dla nietolerancji. Kogokolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek. Komentarze oficjeli po morderstwie w łódzkim biurze PiS trzeba traktować pars pro toto – przykład świadczący o filozofii działania władzy: jeśli wychodzi się na plus w PR, to real się nie liczy.

Trzecia Rzeczpospolita nie może wciąż tłumaczyć się ustrojową młodością, a politycy deklarować chęci doskonalenia i zmieniania prawa. Bowiem rzecz nie tyle w jego stanowieniu, ile w obyczaju egzekwowania, w stosowaniu się do zasad, w imię których konstruujemy ustawy. I tak jak nieznajomość prawa nie ratuje przestępcy przed sądem, tak administracja deklarująca proceduralną niemożność podjęcia decyzji wykracza poza reguły gry. Demokracja, w której urzędnicy tresują obywateli, a sami nie stosują się do kodeksu postępowania administracyjnego, skazuje nas na podwójne standardy, a te na anarchię i korupcję.

Niezdolność

Jest aspekt znacznie poważniejszy w tej kwestii powszechnego imposybilizmu. Żadne organizacje pozarządowe i solidarne inicjatywy obywatelskie nie zastąpią państwa w jego funkcjach logistycznych. To państwo poprzez demokratycznie wybranych polityków planuje i organizuje skomplikowane przedsięwzięcia, w które zaangażowane są setki tysięcy, jeśli nie miliony, obywateli i wielomiliardowe fundusze.

Władza polityczna teoretycznie i praktycznie ma wspierać i utrzymywać potencjał cywilny i militarny kraju. Na ile państwo jest zdolne do użycia swoich sił, na ile potrafi je uruchomić w określonym czasie i miejscu – to właśnie decyduje o pozycji kraju. Niezależnie od tego, czy chodzi o bezpieczeństwo finansowe, energetyczne, militarne czy stabilność społeczną, kluczowa jest zdolność uruchomienia potencjału broniącego tej pozycji w wielobiegunowym układzie sił. Niezależnie od tego, czy mówimy o soft power czy hard power, to force projection, czyli zdolność użycia rzeczywistej mocy, decyduje o pozycji kraju.

Polska polityka widziana pod kątem power projection musi budzić niepokój. Nawet odkrycie złóż gazu łupkowego, który mógłby zbudować niezależność energetyczną Polski, już po chwili dołącza do spraw skomplikowanych, niepoddających się planowaniu. Staje się kolejnym wielkim projektem bez początku i końca. Po autostradach, kolei, wojsku, służbie cywilnej czy ochronie zdrowia. Znowu z tonu rządzących wynika, że – jak w Rosji – „miało być inaczej, ale wyszło jak zwykle". Żeby tak się nie stało, polityka nie może przypominać polskiego futbolu: gra się o honorową przegraną, bo na zwycięstwo brak i czasu, i pieniędzy.

To w Polsce stworzono niebieski laser, a dzisiaj grafen – przezroczysty materiał o strukturze twardszej od stali. Patrząc na nasze wynalazki i odkrycia z punktu widzenia projekcji mocy, i to nie fikcyjnej, nie romantycznych marzeń, ale rzeczywistych materialnych i ludzkich zasobów, Trzecia Rzeczpospolita okazuje się dramatycznie antyinnowacyjna. Góra nie dostosowuje się do dołów. Tysiące młodych, wykształconych na Zachodzie ludzi w momencie dotknięcia czarnoksiężników naszej polityki tracą cały wigor i nabytą poza Polską pozytywną moc. Ową capacity to deliver, czyli wytrenowaną zdolność sprostania każdemu wyzwaniu w zakreślonym wcześniej czasie i budżecie.

Słabość

Zmorą Trzeciej Rzeczypospolitej jest rekordowo niski kapitał społeczny, brak zaufania do władzy i brak pozytywnego myślenia w relacjach między obywatelami. Tym bardziej więc warto sobie uzmysłowić, że siła perswazji, siła najszlachetniejszych nawet racji i najlepszych intencji nie usunie z pola widzenia Polaków racji siły. Społeczeństwo nie stanie się mocniejsze i bardziej innowacyjne, gdy władza będzie słaba i niezdolna do realizacji ambitnych celów.

Czy jest się mocarstwem jak USA czy Chiny, neutralną Szwajcarią czy walczącym o przetrwanie Państwem Izrael, to władze publiczne wybierają priorytety dla narodu, które pozwalają im kroczyć drogą własnej historii powszechnej. To państwa finansują i przecierają nowe szlaki dla obywateli i przedsiębiorców: czy były to wyprawy kosmiczne, komputery osobiste, Internet czy nowe technologie wydobywcze. Wszystko, co jest twardą czy miękką infrastrukturą, której budowa jest zbiorczym wysiłkiem owocującym nowymi możliwościami – to rzeczy wspólne. Res publica. Nic po nas bez nich.

Nawet będąc w NATO i Unii Europejskiej, nie wolno pozwolić sobie na słabość. Solidarność ma swoje ograniczenia. Kraj zagrożony ekonomicznie czy zaatakowany – militarnie, energetycznie, informatycznie – musi wytrzymać pierwszy napór, póki sojusznicy nie zdążą się zmobilizować. Trudno pomóc bezsilnym. Słabość skazuje na peryferyjność. A nic bardziej względnego niż kresy, także kresy Europy, choćbyśmy wobec Wschodu uważali się za Zachód.

Autor jest publicystą, architektem, politykiem. W PRL działał w opozycji demokratycznej, publikował w prasie podziemnej jako Maciej Poleski. Był doradcą w rządzie Jana Olszewskiego i posłem AWS

Na przekór narracjom medialnych kreatorów, 140- znakowym przekazom na Twitterze i monologom na raty w rozlicznych blogach, chcę pisać o sile w polityce. Sile i słabościach naszego kraju. Jest to tym bardziej potrzebne, że gdy jeszcze jedną nogą stoimy na zielonej wyspie, pod drugą kryzys podmywa jej brzegi. Powiedzmy więc sobie od razu na początku, że za nic mam przeciwstawianie racjom siły – siły racji, przeciwstawianie państwu narodowemu – europejskiej integracji czy też kwestionowanie sensu naszych krajowych wyzwań przez wyzwania globalne.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?