Wywiad rzekę przeprowadzony przez Patryka Pleskota czytałem nie pod kątem szczegółów gier operacyjnych SB z młodym Georges'em Minkiem, chociaż wiele z nich zapewne zainteresuje czytelnika. Nie czytałem też go jako świadectwa historii przedwojennych komunistów – rodziców głównego bohatera, chociaż to temat interesujący i zapewne niejeden historyk z zainteresowaniem przestudiuje te partie materiału. „Tam i... z powrotem Georges Mink w słowach, dokumentach, obrazach" czytałem jako świadectwo życia francuskiego intelektualisty żydowskiego pochodzenia zakorzenionego w Polsce, który tylko fizycznie kiedyś wyjechał – nawet teraz lata tam i z powrotem, jak w tytule – ale mentalnie ani na moment z Polski się nie ruszył. I wciąż myślałem o tym, co doprowadziło do tego, że chociaż Mink z Polski wyjeżdżał, to polskie sprawy nie przestawały go obchodzić.
Klub Poszukiwaczy Sprzeczności to jeden z fenomenów dziejów elity powojennej Polski. Stanowił wyjątkowe doświadczenie warszawskiej młodzieży zainteresowanej polityką. Chociaż młody Mink zakładał akuratnie sekcję poezji, to również dla niego Klub był pierwszym własnoręcznym dotknięciem polityki. Książka Andrzeja Friszkego „Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi" (2010) pokazała Klub w kontekście życiorysu właśnie Jacka Kuronia, Adama Michnika i Karola Modzelewskiego; pokazała istotę buntu młodzieży w stolicy. Ale każda indywidualna opowieść o buntującej się Warszawie drugiej połowy lat 50. to kolejny dowód na niesamowite znaczenie tamtej kilkunastomiesięcznej akcji samokształceniowej w każdej biografii, która jest spleciona z Klubem.
Na podstawie dziejów profesora Minka nie pierwszy raz, ale może w tym przypadku szczególnie, widać pewną prawidłowość pomarcowych biografii. Otóż pokolenie marcowe za granicą pokazało swoją polityczną siłę w 1981 roku. Jeśli ktoś, wyjeżdżając pod koniec lat 60., powiedział sobie, że komuniści nie pozbawią go związków z polskością, to był to najwyższy czas, by to udowodnić – czas Solidarności i grudzień 1981.
W tym roku, podczas wizyty Wałęsy w Paryżu, Mink pomagał mu poruszać się w politycznych kręgach francuskich związków zawodowych, był jego tłumaczem i przewodnikiem po mieście. Kluczowy był jednak czas po wprowadzeniu stanu wojennego. Jest wiele przykładów (wyszło to w badaniach Marcina Frybesa), że niedawni emigranci, którym komuniści odmawiali prawa do życia w Polsce, wzięli na siebie zorganizowanie pierwszej pomocy dla Polski na Zachodzie. To np. Leszek Kołakowski czy Ewa i Józef Blassowie, którzy organizowali w Chicago akcję Support of Solidarity.
Ten aspekt najnowszych dziejów sprawy polskiej na Zachodzie jest wciąż mało znany. Mink komentował („pyskował na Jaruzelskiego i jego ekipę") w telewizji francuskiej sytuację w państwie opanowanym przez ekipę Jaruzelskiego i urabiał trudną – trudniejszą pewnie niż amerykańska – opinię na korzyść Solidarności. Moment był kluczowy, bo zanim emigranci solidarnościowi dotarli na Zachód, już trzeba było działać. Uciekinierzy po grudniu nie byli jeszcze wystarczająco osadzeni na Zachodzie, nie mieli pootwieranych drzwi na uniwersytetach. Dlatego to Mink – reprezentant pokolenia Marca '68 – opowiadał o Polsce najważniejszym intelektualistom nad Sekwaną, a miał dostęp do kluczowych postaci.