Tak, kiedyś było inaczej. Dziesięć lat temu Justyna Steczkowska tak głęboko przeżywała śmierć ojca, że musiała opowiedzieć o tym światu. Jej wyznania redakcja „Vivy" zilustrowała sesją zdjęciową na Powązkach. Co prawda tata pani Justyny spoczywał od trzech lat w Stalowej Woli, ale widocznie ból córki był tak silny, że łkała na każdej nekropolii. Za wyczyn ten redakcję uhonorowano tytułem Hieny Roku.
Dziś dostaliby może nie od razu Orła Białego, ale Krzyż Zasługi na pewno. Dziś bowiem w ramach nekrolansu połowa polskiego Sejmu postanowiła poinformować nas, że cudem uniknęła śmierci w katastrofie pod Szczekocinami. Palma pierwszeństwa odbiła tu ministrowi Gowinowi, który nie tylko sam niemal pożegnał się z życiem, ale i syna umieścił w pociągu jadącym z naprzeciwka. O siostrzeńcu Gibale o dziwo nie wspomniał.
Poszedł tu Gowin w ślady niestrudzonych rodziców zmarłej Magdy z Sosnowca, którzy w towarzystwie fotoreporterów i detektywa R. odbywają teraz tournée po kraju. Papa, żeby go nie rozpoznawano, przefarbował nawet włosy. I zaraz potem pomknął ten nasz mistrz kamuflażu prosto na konferencję prasową.
Z kolei o miano Aborterki Roku zmagają się dwie damy. Zaczęła Maria Czubaszek, która nie przestaje dziękować losowi, że ciążę przerwała dwukrotnie. Jej rówieśniczka Krystyna Mazurówna wydawała się na straconej pozycji – nie dość, że mniej znana, to jeszcze z wyznaniami się spóźniła. Przebiła więc Czubaszek liczbą aborcji i napomknęła o kilku. Drogie panie, kto da więcej?
Nekrolans i abortlans mają może większy ciężar gatunkowy, ale opowieści Kwaśniewskiego i Oleksego o płukaniu jelit też są smaczne. No może to złe słowo, powiedzmy, barwne. Najdalej w gastrolansie zabrnął Ryszard Kalisz, zapewniając jednocześnie, że jego wywiady o lewatywach służą... dobru chorych.