23 kwietnia prezydent Barack Obama podczas uroczystości w waszyngtońskim Muzeum Holokaustu zapowiedział, że uhonoruje pośmiertnie Jana Karskiego najwyższym cywilnym odznaczeniem amerykańskim, Medalem Wolności". Karski był emisariuszem Polskiego Państwa Podziemnego, świadkiem Holokaustu i pierwszym, który zaalarmował przywódców światowych mocarstw z Franklinem Delano Rooseveltem na czele o eksterminacji Żydów. Jego misja nie powstrzymała niemieckiego ludobójstwa. Była jednak wielkim czynem – świadectwem indywidualnej odwagi i wrażliwości oraz próbą zatrzymania zbrodniczej machiny, podjętą przez polski rząd na emigracji i polskie podziemie. Warto jednak pochylić się nad postacią Karskiego nie tylko w kontekście relacji polsko żydowskich lub promocji wiedzy na temat historii Polski za granicą. Jan Karski jest ważny, kiedy myślimy o kondycji polskiego patriotyzmu.
Patriotyzm zawsze łączył Polaków, budował nici porozumienia i poczucie wspólnoty w trudnych czasach. Tak było również po 1989 r. Wielokrotnie w ciągu ostatniego dwudziestolecia dziennikarze i publicyści zadawali pytanie, czy dla młodego pokolenia patriotyzm jest jeszcze ważny. I mimo różnych wątpliwości raczej nie formułowano radykalnych negatywnych odpowiedzi. Prawie siedem lat temu Tomasz Merta pisał w tekście „Patriotyzm jutra": „zaryzykowałbym tezę, że z polskim patriotyzmem wcale nie jest tak źle. Nie jest przecież możliwe, by postawa tak powszechna przed 1989 r. z dnia na dzień zanikła. To, że w III Rzeczypospolitej rzadko tylko mamy do czynienia z manifestowaniem gorących uczuć patriotycznych, należałoby przypisać raczej oczywistej zmianie politycznego i społecznego kontekstu."
Dzisiaj warto ponownie podjąć myśl Tomasza Merty. Wydaje się, że w ostatnich latach dokonała się dość istotna zmiana sposobu mówienia o patriotyzmie w życiu publicznym i w mediach. Najważniejsze novum to silna polaryzacja języka, jakim mówi się o doświadczeniach wspólnotowych. Z jednej strony środowiska prawicowe znacznie częściej niż kiedykolwiek odwołują się do retoryki patriotycznej i narodowej. Jednocześnie jednak dokonuje się pewne zawężenie myślenia o narodowej tradycji. Mówi się głównie o bohaterach walczących – żołnierzach, powstańcach - i o ofiarach zbrodni. Pojawiają się fascynacje skrajnymi tradycjami, takimi jak ONR. Z drugiej strony w wielu środowiskach lewicowych i liberalnych coraz częściej kwestionuje się wszelką formę patriotyzmu. Niektórzy intelektualiści z odrazą mówią o „plemiennych" uczuciach, nie reagują na profanowanie godła i flagi narodowej. Charakterystyczne były obchody ubiegłorocznego Święta Niepodległości, podczas którego współinicjatorem prawicowego marszu byli skrajni narodowcy z ONR, natomiast lewicowa młodzież obchodziła święto, szydząc z uczuć patriotycznych i ożywiając ducha przedwojennego „antyfaszyzmu". Ludziom znającym historię kojarzy się to raczej ze stalinowską propagandą lat 30., a nie tradycją polskiej lewicy. W tym wszystkim gdzieś gubi się miara i gubi prawda, a zaczyna dominować ideologia. W zgiełku ginie pamięć głównych dróg polskiego patriotyzmu i jego wielkich bohaterów.
„Patriotyzm jest jak rasizm" – taki tytuł miały opublikowane parę lat temu w poważnej gazecie wynurzenia młodego inteligenta. Często przedstawia się dziś postawy patriotyczne i identyfikację ze wspólnotą narodową jako źródło przemocy i zagrożenia dla demokracji. Doświadczenia historyczne każą jednak wątpić w taki związek. Ludzie zabijali się w imię dowolnych racji: państwa, narodu, religii i walki z religią, w imię ideologii, a nawet w imię tolerancji. Źródłem przemocy jest fanatyzm i cynizm, które mogą łączyć się z dowolnymi przekonaniami i grupami. Jeśli rozpadną się państwa narodowe, to tak jak w Grecji Tukidydesa czy we Włoszech Machiavellego będą walczyć ze sobą miasta, albo jak w I i II wojnie światowej - wielonarodowe imperia. Co więcej, zbiorowościami, które nie posiadają wspólnego kodu kulturowego, wspólnej historii, łatwiej jest manipulować. Historia bowiem to nie tylko dzieje chwały, ale również zagrożeń i upadków, również zagrożeń dla wolności. Żeby zorientować się, jak trudno budować demokrację w społeczeństwach, nie posiadających wspólnej opowieści o historii, wystarczy porozmawiać z kimś z Białorusi lub Ukrainy.
Obawy przed patriotyzmem mają pewien niedostrzegany aspekt. Istnieje związek pomiędzy poczuciem tożsamości a poczuciem odpowiedzialności. Paradoksalnie rzecz ujmując, jeśli relacje polsko –ukraińskie, albo odpowiedzialność za wojenne losy polskich Żydów nas emocjonują, to właśnie dlatego, że jesteśmy patriotami. Gdybyśmy nimi nie byli, to jakie znaczenie miałoby, czy 70 lat temu Żydów zabijali Niemcy, Polacy czy Chińczycy. Gdyby kiedyś udało się wyplenić uczucia wobec Ojczyzny, to mielibyśmy tylko więcej ludzi obojętnych, a bierność i obojętność jest wdzięcznym polem dla skolonizowania przez ekstremizmy.