Nie widziałem jej jeszcze i nie wiem, jakie konkretnie zasługi byłego przewodniczącego Samoobrony ona sławi, a zgadnąć mi to trudno. O zmarłych dobrze albo nic (chyba że chodzi o ofiary tragedii w Smoleńsku, wtedy odwrotnie), ale pomysł takiego upamiętniania polityka, który swą karierę prowadził na granicy bandytyzmu, to już naprawdę przegięcie.

Poza tym, wystarczającym upamiętnieniem Leppera jest obecna władza, która cała wzięła się z niego. Stefan Niesiołowski trafił w sedno, nazywając Platformę Obywatelską - w krótkiej chwili remisji, gdy wiązał swe parlamentarne nadzieje z Kaczyńskimi - „zbieraniną gorszą od Samoobrony". Lepper udowodnił bowiem naszej klasie politycznej, że brutalność, chamstwo, poniżanie politycznego przeciwnika i wskakiwanie na niego z butami - popłacają, i że elektorat zdobywa się oraz cementuje nienawiścią.

Donald Tusk okazał się jego bardzo zdolnym uczniem. Przerósł zresztą mistrza, bo naprawił jego podstawowe błędy. Po pierwsze, do cynicznego posługiwania się w polityce nienawiścią, lżeniem i odzieraniem z godności dodał hipokryzję, posyłając do brudnej roboty podwładnych, a samemu głosząc „politykę miłości".

Po drugie, zrozumiał, że chamstwo wiejskie, w berecie i gumiakach, z jakim kojarzyła się Samoobrona, to już anachronizm, że chamstwo przebrało się w dezajnerskie wdzianka, przeniosło do miast, skolonizowało Internet i uwielbia myśleć o sobie jako o ludziach „fajnych", europejskich i nowoczesnych. Często tak bywa, że wynalazca nie umie skorzystać ze swego wynalazku. Wynalazca politycznego kamienia filozoficznego III RP skończył źle, ale jego polityka stała się obowiązującym wzorcem.