Ostatnio w Polsce zaostrza się walka z rusofobią. Różne środowiska na wszelkie sposoby tłumaczą się przed rosyjską klasą polityczną i rosyjską opinią publiczną jak przed najwyższymi autorytetami. Zarzekają się, że nie mają nic wspólnego z nadwiślańskim chuligaństwem, którego wyskoki kładą się cieniem na stosunkach Warszawy z Moskwą.
Kiedy ponad dwa miesiące temu gorąco było w związku z ekscesami wokół meczu Polska[pauza]Rosja na Euro, posłowie Ruchu Palikota skierowali list do ambasadora Rosji, dodajmy list iście wiernopoddańczy. Pojawiło się w nim następujące oświadczenie: „Całe polskie społeczeństwo w obliczu zaistniałej sytuacji jest postrzegane przez pryzmat kilkunastoosobowej grupy bandytów, inspirowanych przez środowisko związane z PiS, Radio Maryja oraz Solidarni 2010. Reprezentują oni niewielką część polskiego społeczeństwa o skrajnych poglądach narodowo-katolickich".
Oczywiście na ugrupowanie, którego lider i patron w jednym słynie głównie z licznych skandali, posypały się gromy, w tym oskarżenie o zdradę narodową. Ale Januszowi Palikotowi tylko w to graj. Polityk ów przypuszczalnie lubi być obrzucany najgorszymi epitetami. To bowiem nieodłączny element serwowanych przez niego spektakli. Emocje tłumu są ciągle absorbowane, zainteresowanie osobą je wywołującą trwa, jest więc szansa na pozostanie w polskiej polityce mimo spadających notowań w sondażach. I taka być może intencja przyświecała sygnatariuszom czerwcowego listu.
Pozazdrościli Palikotowi
Kiedy Ruch Palikota atakuje PiS z lewej strony, pewne środowiska robią to samo, tyle że ze strony prawej. Oto podczas wizyty patriarchy Cyryla w Polsce na rosyjskich portalach zostało opublikowane oświadczenie autorstwa m.in. prezesa Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego Adama Wielomskiego i redaktora naczelnego tygodnika „Myśl Polska" Jana Engelgarda. W tekście tym możemy przeczytać, że polska prawica już na początku wieku XX „wysuwała postulat pojednania narodów polskiego i rosyjskiego
O ile Palikot to prowokator traktujący politykę jako wielki happening, o tyle Wielomski i Engelgard podchodzą do swoich inicjatyw bardzo poważnie. Nie dostrzegają oni śmieszności tego, co czynią z uwagi na niszowy charakter środowisk, które reprezentują. Abstrahując jednak od tego, kompromitują się donosem typowym dla epoki zaborów lub okresu komunistycznego (piętnowanie KOR budzi określone skojarzenia).