Europa dla Tuska?

Czy polski premier starający się o stanowisko szefa Komisji Europejskiej byłby w sytuacji konfliktu interesów? Na ile w jego decyzjach moglibyśmy doszukiwać się rachub na przyszły wybór? - pyta publicysta

Publikacja: 14.09.2012 19:12

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Pół roku temu napisałem w „Uważam Rze”

, że politycy niemieckiej chadecji konsultują z innymi formacjami w kuluarach europarlamentu kandydaturę Donalda Tuska na szefa Komisji Europejskiej. Szef MSZ Radosław Sikorski zarzucił mi wtedy brak patriotyzmu, choć nie kwestionował faktu. Inaczej dziennikarze. Oni, aby pomóc Tuskowi, zaprzeczali, podważali, ironizowali.

Teraz to samo napisał „Der Spiegel”: Tusk ma być faworytem kanclerz Angeli Merkel na stanowisko szefa europejskiego rządu. Polscy dziennikarze uznali tym razem fakt za mocno prawdopodobny. Tylko „Gazeta Wyborcza” nadal manifestowała swój sceptycyzm, uznając to wszystko za intrygę polskiej prawicy. Nawet wtedy, kiedy kilku unijnych polityków (w tym wpływowa komisarz sprawiedliwości Viviane Reding, przedstawicielka EPP z Luksemburga) uznało pomysł za interesujący, a więc pośrednio go potwierdziło.

Dekoracyjny szef

Nikt nie twierdzi, że te przymiarki gwarantują Tuskowi automatycznie wybór. Czas wszechwładzy niemiecko-francuskiego duetu Merkel Sarkozy się skończył do tego stopnia, że sama pani kanclerz może nie wyjść zwycięsko z wyborów wewnątrzniemieckich. EPP (Europejska Partia Ludowa) może też przegrać wybory do europarlamentu w roku 2014, a to oznacza, że jej kandydat będzie się musiał obejść smakiem. Na czele Komisji stanie wtedy niemiecki socjalista.

Czy to jednak oznacza, że Tuskowi nie opłaca się być kandydatem EPP? Jeśli miałby się obawiać zarzutów prawicowej opozycji, że nie dba o polskie interesy, to po publikacji „Spiegla” mleko już się rozlało. Są zaś i korzyści, bardzo kuszące. Nowa formuła wyborów europejskich zakłada, że kandydat musi być znany, jeszcze zanim wyborcy pójdą w poszczególnych krajach do urn. To ogromnie wzmocniłoby szanse PO w Polsce tak jak w 2009 podbudowała ją kandydatura Jerzego Buzka. Wybory europejskie w roku 2014 są zaś próbą generalną przed wyborami krajowymi w roku 2015. Nie ma tu automatyzmu, ale jest szansa.

Wreszcie zaś EPP mogłaby te wybory wygrać, razem z Tuskiem. Można mieć wątpliwości, czy to najlepszy kandydat do kierowania biurokratycznym organem wymagającym znajomości języka i wszechstronnej wiedzy o europejskich mechanizmach. Ale też pilotujący kandydaturę Tuska Niemcy wiele nie ryzykują.


Komisja nie jest dziś organem bardzo silnym to paradoks, ale integrujące Europę zmiany zapisane w traktacie lizbońskim nie dowartościowały specjalnie europejskiego „rządu”. Jeśli jakieś mechanizmy zostały wzmocnione, to raczej międzyrządowe. Ostatnio obecny szef Komisji Manuel Barroso opierał się bezskutecznie tym zapisom paktu fiskalnego, które podzieliły Unię na kilka warstw o różnych uprawnieniach. Dla jednolitej europejskiej biurokracji to zła wiadomość. Ale to oznacza, że jej dekoracyjny szef nie będzie wadził.

Przedwczesne proroctwa

Można by złośliwie powiedzieć, że właśnie dlatego, iż Komisja jest tak słaba, może ją dostać polityk z Europy Wschodniej, czyli Tusk. Naturalnie można szukać sygnałów poszukiwania jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Barroso wezwał ostatnio do integracji wyposażającej wspólne organy w nowe uprawnienia.

Tyle że od rozmów do realizacji daleko. Europosłowie traktują to jak mowę-trawę i bardziej od zacieśniania więzów jednego europejskiego „państwa” obawiają się chaosu. Gdy ostatnio Trybunał Konstytucyjny Niemiec orzekł, że dopuszczalna jest pomoc dla państw Europy Południowej, pierwsze komentarze podkreślały wspólnotowe znaczenie tego werdyktu. Nie całkiem jednak tak jest, ten sam Trybunał przypomniał mocno o roli Bundestagu, a więc narodowego parlamentu, przy udzielaniu pomocy. I takie znaki czasu, przypominające o słabości struktur unijnych, się mnożą.

To prawda, trudno dziś twierdzić, że prawdziwym rządem europejskim są spotkania na szczycie dwóch osób: francuskiego prezydenta i niemieckiej kanclerz. Tak było zaledwie pół roku temu, ale tak nie jest od czasu zwycięstwa we Francji. Ale trudno powiedzieć, że dziś taki rząd w ogóle istnieje. Nie jest nim i chyba nie będzie też za dwa lata Komisja Europejska.

Naturalnie perspektywa unijnego chaosu, podziału Europy na strefy o różnych strategiach, czyni wszelkie proroctwa przedwczesnymi. Nie wiadomo, czy w roku 2014 utożsamienie Tuska z Komisją Europejską będzie podnosić czy też pogrążać Platformę w oczach dziś bardzo proeuropejskich Polaków. Nie wiadomo, jak na ich zapatrywania wpłynie nadciągający kryzys kojarzony z Unią. Tylko co Tusk będzie miał do stracenia? Jakkolwiek oburzaliby się na tę supozycję dziennikarze „Wyborczej”, to będzie dla niego po siedmiu latach coraz mniej szczęśliwych rządów droga politycznej ucieczki w inny świat.

Manewry rządowe

I w takiej sytuacji nie unikniemy także innego pytania. Nie możemy go nie zadać już dziś. Na ile Donald Tusk znajdzie się w sytuacji konfliktu interesów? Na ile w poszczególnych posunięciach i decyzjach jeszcze polskiego premiera będziemy mieli prawo doszukiwać się rachub na ten przyszły wybór?

Sprawa jest delikatna rozwój unijnej polityki zakłada, że coraz więcej polityków będzie przechodziło z piętra państw narodowych do ponadnarodowych struktur. Ale też założenie, że jest to zawsze przejście bezkolizyjne, pachnie utopią. Jeden drobny przykład: w dzień publikacji „Der Spiegla” dowiedzieliśmy się, że rząd niedawnego przeciwnika takiej społecznej inżynierii Tuska poparł ideę ustanawiania kwot płciowych we władzach spółek. Chyba każdy pomyślał, że nie chodzi tu o zadowolenie polskich wyborców, lecz o pozyskanie europejskiej klasy przywódczej, wśród której takie pomysły są dużo bardziej popularne niż na poziomie państw narodowych. Nie można takich manewrów zakazać. Ale można przypominać wyborcom, aby mieli je na uwadze, oceniając takich polityków jak Tusk.

Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze”

 

 

Pół roku temu napisałem w „Uważam Rze”

, że politycy niemieckiej chadecji konsultują z innymi formacjami w kuluarach europarlamentu kandydaturę Donalda Tuska na szefa Komisji Europejskiej. Szef MSZ Radosław Sikorski zarzucił mi wtedy brak patriotyzmu, choć nie kwestionował faktu. Inaczej dziennikarze. Oni, aby pomóc Tuskowi, zaprzeczali, podważali, ironizowali.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?