PiS zbiera punkty - pisze Piotr Zaremba

Warto się przyglądać, kogo Kaczyński słucha uważnie, a kogo mniej - pisze publicysta

Publikacja: 25.09.2012 19:12

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Jeśli szukać miary wizerunkowego sukcesu Jarosława Kaczyńskiego, warto się odwołać do dwóch materiałów TVN. W „Faktach” w przeddzień spotkania prezesa PiS z ekonomistami eksponowano nieobecność Leszka Balcerowicza i Grzegorza Kołodki oraz wydumane tezy przeciwników.

Na przykład taką, że na spotkanie partii opozycyjnej z ekspertami powinien być zaproszony minister finansów, czyli główny polityczny przeciwnik tej partii (dlaczego?). I że debaty nie powinien otwierać partyjny polityk - co zważywszy na to, że gospodarzem była partia, powinno przejść do annałów medialnej piany.

Po spotkaniu materiał był dużo bardziej wyważony. Kładziono nacisk na jego marketingowy charakter (po części słusznie), ale też uznawano, że Kaczyński tym razem zdał egzamin, i wystrzegano się jałowych złośliwości. I robiona przez, i adresowana do przeciwników PiS,stacja uznała, że pójście całkowicie kontra faktom będzie ryzykowne.

Teatr i program

To był więc dobry ruch opozycji, zwłaszcza na tle coraz bardziej przypominającej oblężoną twierdzę rządowej centrali. I coraz bardziej zacietrzewionego ministra Rostowskiego.

Kaczyński powinien wyciągnąć z tego wnioski. Receptą na poszerzenie społecznego zaufania dla zręcznego lidera opozycji mogłaby być w tej chwili cała seria spotkań z reprezentantami różnych środowisk - naukowców, lekarzy czy rolników. Wystarczyłoby, aby prezes z dobrotliwym uśmiechem zbierał cudze żale.

To sfera widowiska. Nie lekceważyłbym jednak sfery programowej. Wbrew obiegowym opiniom Kaczyński zaprezentował się na spotkaniu jako polityk rozumiejący język ekonomii - jego pytania czy polemiki świadczyły o tym, że nie był to czysty teatr.

Co więcej, pomimo innych obiegowych opinii ten polityk przywiązuje do programu dużo większą wagę niż Donald Tusk. Stąd pracowicie redagowane kolejne programowe dokumenty. Teraz nadszedł czas na następny całościowy tekst, który ma powstać w ciągu kilku miesięcy.

Naturalnie ten program, gdyby prawicowej opozycji przydarzyła się szansa na rządzenie, zderzyłby się potem z praktyką: realiami, oporem materii, stanem kadr PiS. Polityka rządu w latach 2005-2007 była wypadkową intencji Kaczyńskiego, woli Zyty Gilowskiej i możliwości: politycznych, społecznych i ekonomicznych.
Ale kwestia owej woli ma pewne znaczenie. Dlatego warto się przyglądać, kogo Kaczyński słucha uważnie, a kogo mniej.

Naturalnie zasadniczej pomocy lider opozycji od tego gremium nie uzyskał. Nie tylko było zbyt zróżnicowane - od skrajnych liberałów po etatystów - ale też nienawykłe do takich recenzji. Profesorowie miast punktowo oceniać PiS-owski pakiet, zaczynali na ogół od Adama i Ewy i więcej zdążyli powiedzieć o diagnozach niż o receptach. Ale parę wskazówek zostawili, a tym bardziej zostawili swoje adresy. Można będzie, przy odrobinie zręczności, korzystać z nich dalej.

To nie matematyka

Naturalnie dziś wyłania się obraz PiS jako partii prospołecznej, ekonomicznie raczej lewicowej, nawet jeśli tu i ówdzie dziedziczącej jakieś fragmenty starego programu sprzed 2005 roku, bardziej wolnorynkowego. Nieprzypadkowo Kaczyński tak dobrze rozumiał się na sali PAN z Ryszardem Bugajem, mimo że ten nie szczędził prawicy złośliwości.

Jestem autorem, który wolał stary PiS, a jednak zwracam uwagę, że liberalne media pełne są nawoływań do zaistnienia w Polsce lewicowej alternatywy dla rządowego programu. Gdy jednak ta alternatywa jakoś się rysuje, Witold Gadomski ma w „Gazecie Wyborczej” do powiedzenia tyle, że pomysły opozycji dzielą się na złe, bardzo złe i nonsensowne.

W rzeczywistości ekonomia nie jest matematyką. Różne kuracje - czasem oszczędnościowe, a czasem keynesowskie - przynosiły w różnych momentach historii odmienne skutki. Jeśli PiS mówi dziś na przykład o zwolnieniu od podatków inwestowanej części dochodów, warto badać techniczne trudności zawarte w takim pomyśle - to akurat recenzenci na tej sali robili.

Ale rozpatrywanie tego wyłącznie w kategoriach strat dla budżetu sens ma niewielki. Ożywiać gospodarkę można różnymi metodami. To również, jak mówił Bugaj, kwestia wyboru systemu wartości.

Warto też przypomnieć, że wyliczenia Rostowskiego i najbardziej krytycznych ekonomistów ostrzegających przed wielomiliardowymi kosztami też mają sens ograniczony. Wiele punktów owego programu, choćby pronatalistyczne ulgi podatkowe, są odłożone w czasie i nie stanowią recepty na czas kryzysu. A pretensja do partii konserwatywnej i równocześnie prospołecznej, że chce ambitniejszej polityki rodzinnej, to czysty absurd.

Demokracja zyskała

Naturalnie ta debata ma także swoje koszty. Wybierając w tym momencie tematykę ekonomiczną, PiS zbiera punkty, ale równocześnie zrezygnował z punktowania rządu w kwestiach związanych z aferą Amber Gold. Wymiar sprawiedliwości, walkę z korupcją, rozmaite usprawnienia państwa Kaczyński pozostawił Jarosławowi Gowinowi.

Co więcej, wizerunek męża stanu zbudowany w budynku PAN łatwo roztrwonić. Nie o to już nawet chodzi, że na co dzień PiS jest nadmiernie roszczeniowy nawet jak na formację prospołeczną, że kwestionuje każdą rządową oszczędność i broni każdego wydatku - przypomnijmy walkę z bardzo umiarkowaną reformą emerytur mundurowych. To można zmienić, rządząc.

Jest jednak pytanie bardziej zasadnicze, czy inny, wiecowy Kaczyński, ścigający się radykalizmem na marszu 29 września z liderem „Solidarności”, nie straci tego, co właśnie zyskuje. Większość Polaków nie gustuje specjalnie w atmosferze socjalnej rewolty.

Jest też pytanie o ludzi zdolnych do pisania i realizowania najsensowniejszych programów. Dziś poza paroma politykami PiS najbliższym jego poglądom ekspertem jest Witold Modzelewski, autor pomysłów podatkowych, ale nieznany z koncepcji makroekonomicznych.

Zyta Gilowska choćby z powodów życiowych takiej roli już nie odgrywa, choć prezes obdarza ją niezmiennym sentymentem. Bardziej lewicowego Bugaja na jej miejsce nie pozyskano.

Można pytać choćby o przyszłego ministra finansów. Choć dla porządku przypomnijmy, że Platforma Rostowskiego wyciągnęła z kapelusza w ostatniej chwili.

Mimo tych zastrzeżeń, dotyczących bardziej szans PiS niż jego intencji, po zebraniu w PAN debata w Polsce stała się sensowniejsza, a układ sił w Polsce nieco bardziej zrównoważony. A to dobra wiadomość dla polskiej demokracji.

Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze”

Jeśli szukać miary wizerunkowego sukcesu Jarosława Kaczyńskiego, warto się odwołać do dwóch materiałów TVN. W „Faktach” w przeddzień spotkania prezesa PiS z ekonomistami eksponowano nieobecność Leszka Balcerowicza i Grzegorza Kołodki oraz wydumane tezy przeciwników.

Na przykład taką, że na spotkanie partii opozycyjnej z ekspertami powinien być zaproszony minister finansów, czyli główny polityczny przeciwnik tej partii (dlaczego?). I że debaty nie powinien otwierać partyjny polityk - co zważywszy na to, że gospodarzem była partia, powinno przejść do annałów medialnej piany.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?