Jeśli były trudności z pieniędzmi, to by oznaczało, że wciąż silne są w Polsce środowiska myślące kategoriami racji stanu. Przecież po wieloletniej kampanii na temat Jedwabnego i polskiego antysemityzmu ten film będzie kolejnym argumentem na rzecz zafałszowania dziejów II wojny światowej.
Zarazem nie odmawiam artyście prawa abstrahowania od racji zbiorowości. Pasikowski może powiedzieć: nadrzędna jest dla mnie indywidualna historia i wynikające z niej przesłanie moralne. Takie pójście wbrew gromadzie bywa zasadne. Czyż nie robili dobrej roboty amerykańscy filmowcy opowiadający o linczach czy innych grzeszkach swego narodu? Naturalnie ktoś, kto dziś kręci film inspirowany historią Jedwabnego, jednym się naraża, innym zasługuje. Ci drudzy są per saldo potężniejsi, odwaga to więc żadna, ale i nad tym przeszedłbym do porządku dziennego, gdyby efektem była prawda.
Pierwsi recenzenci przypominają, że pomija się w „Pokłosiu" kontekst historyczny, zapomina o realiach wschodnich Kresów pozostających do 1941 roku pod sowiecką okupacją. Tylko że żyjemy w czasach, w których nawet poważni historycy żonglują faktami dla efektu. Oto wydano u nas książkę Petera Fritschego, badacza z Harvardu, „Życie i śmierć w Trzeciej Rzeszy". Świetną, gdy analizuje nazistowskie zaangażowanie narodu niemieckiego. A gdzieś na marginesie uznaje, że największe problemy z Żydami mieli poza Niemcami Polacy, Węgrzy i Ukraińcy. Naprawdę akurat te trzy narody? Nawet tłumacz się zdystansował. Dla Fritschego to igraszka, nam chodzi... nie o życie wprawdzie, lecz o reputację.
Na tym tle reżysera czepiać się trudniej, nawet i Polaka, skoro opowiada zajmującą historię, a unika uogólnień. I skończyłbym, gdyby nie wywiad Pasikowskiego dla „Wyborczej". Pośród tyrad, w których krytykuje PO za podatki, autor „Psów" stwierdza, że gdyby polityka fiskalna była w Polsce inna, ludzie mieliby w d... awantury na Krakowskim Przedmieściu. W taki to prosty sposób zostaje skwitowana straszna sprawa Smoleńska. Przez człowieka, który w swoim filmie zawarł ponoć całą swą moralną wrażliwość. Czy można być wrażliwym tylko jedną połówką serca?
Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze"