Młot na Kościół

Media piszą, że Nergal to taki sympatyczny młody człowiek... Może i sympatyczny, ale w jego środowisku roi się od przestępców – pisze publicysta

Publikacja: 27.11.2012 17:42

Mariusz Cieślik

Mariusz Cieślik

Foto: Fotorzepa, Robert Gardzin?ski Robert Gardzin?ski

Operacja „Upupianie Nergala" prawie się udała. Niemal wszyscy uznali, że stoi za nim tylko „jasełkowy Szatan", jak stwierdził ks. Adam Boniecki. Może po lekturze „Spowiedzi heretyka", wywiadu rzeki, były redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego" zmieni jednak zdanie? Ja zmieniłem.

Nic przeciw gwałtom

Egzemplarz z dedykacją ks. Boniecki już ma (a wspólna fotografia obu panów, wykonana w drodze na targi książki, wywołała wielką awanturę, Wojciech Cejrowski proponował nawet ekskomunikowanie kapłana), teraz pozostaje mu uważna lektura. Na razie, jak wynika z niedawnego wywiadu, przeczytał jedną trzecią, co zainspirowało go do wypowiedzi, że Adam Darski to człowiek „inteligentny, szalenie zaangażowany w swoją działalność artystyczną".

W dalszej części znajdzie informacje o tym, że Nergal nie ma nic przeciwko gwałtom zbiorowym i był nawet świadkiem jednego. Ale także że chciał kiedyś podpalić kościół, a jego znajomym z Norwegii nawet udało się puścić kilka świątyń z dymem. Czy to można uznać za formę „zaangażowania w działalność artystyczną"? Sam się zastanawiam. Ale jedno jest jasne. „Spowiedź heretyka" dowodzi, że flirt popkultury z satanizmem może być bardzo groźny.

Nie byłoby tematu Nergala, gdyby lider Behemotha egzystował dalej tam, gdzie jego miejsce: w niszy dla ludzi o dziwacznym guście. Ale w połowie poprzedniej dekady album grupy trafił do słynnego zestawienia amerykańskiego „Billboardu", gdzieś w drugiej setce, a potem nawet koło miejsca 50. Jako że polska popkultura przepełniona jest kompleksami wobec Zachodu, ów sukcesik stał się przyczyną nieoczekiwanej fali popularności Nergala, który zaczął udzielać wywiadów mainstreamowym mediom, a nawet pojawiać się w talk show, np. u Kuby Wojewódzkiego.

Romans z celebrytką

Wszystko to nie miałoby jednak żadnego znaczenia, gdyby lider Behemotha nie wdał się w romans z polską celebrytką numer 1, piosenkarką Dorotą Rabczewską znaną jako Doda. Za jej przyczyną Nergal, który antyszambrował w przedsionku prawdziwego show-biznesu, wkroczył do świata taboidów, plotkarskich serwisów, magazynów lifestyle'owych, telewizji śniadaniowej i programów Tomasza Lisa. Stał się celebrytą, choć na podobnej zasadzie jak nowe dziewczyny znanych aktorów, bo jego nagrań (określenie muzyka pasuje do nich umiarkowanie) prawie nikt nie znał. Ale apogeum sławy nadeszło wraz z chorobą, której leczeniu, dzięki paparazzim, przyglądała się cała Polska. Nergal zapadł na białaczkę, a kiedy się wyleczył, niewiele ponad rok temu, zaproponowano mu pracę jurora w programie TVP 2 „The Voice". Pewnie gdyby to był muzyczny show stacji komercyjnej, burza byłaby znacznie mniejsza. Nikt nawet nie zauważył Adama Darskiego w spotach Fundacji TVN „Nie jesteś sam". Ale ponieważ chodziło to telewizję publiczną, wobec której wszyscy mają większe oczekiwania (a wielu traktuje ją jako ulubionego chłopca do bicia), zaczęła się awantura, która w jakimś sensie trwa do dzisiaj.

Przeciwko udziałowi satanisty w programie Telewizji Polskiej protestowali duchowni (z prymasem włącznie), politycy (przede wszystkim PiS) i publicyści, przede wszystkim konserwatywni. Choć trzeba przyznać, że nie tylko. Ówczesny redaktor naczelny „Playboya" Marcin Meller na argument, że Nergal jest sympatyczny, odpowiedział na antenie TVN 24, że Hitler podobno też był miły dla bliskich osób. Z kolei Monika Olejnik w „Gazecie Wyborczej" zauważyła, że za podarcie Biblii na koncercie jakaś kara jednak się należy, może nie więzienie, ale choćby „20 godzin prac społecznych". Zadała też nie bez racji retoryczne pytanie, jaka byłaby reakcja, gdyby ktoś podarł Koran.

Większość najbardziej wpływowych mediów Nergala jednak broniła, twierdząc, że Kościół i PiS chcą biednego artystę ukrzyżować, a on tymczasem nie robi nic złego (wśród duchownych tego zdania był tylko ksiądz Boniecki, któremu za wygłoszenie tej opinii zakonni zwierzchnicy zabronili pojawiania się w mediach). Ba, kilka tygodni temu Polskę upomniała nawet Komisja Europejska, która uważa, że sądzenie wykonawcy rockowego za darcie Biblii jest niezgodne z europejskimi wartościami.

Nienawiść do „karaluchów"

Na marginesie warto zauważyć, że w telewizji Darski zachowywał się grzecznie, choć w końcu nawet prezes TVP Juliusz Braun stracił do niego cierpliwość, kiedy w tabloidach pokazały się zdjęcia, na których w jednym z warszawskich klubów, ozdobiony stułą, parodiuje uzdrawianie chorych.

Bo sława, którą bardzo lubi, poza najróżniejszymi korzyściami, ściągnęła też na Nergala kłopoty. Nie chodzi tylko o to, że często chodzą za nim paparazzi, których szczerze nienawidzi i w książce nazywa „karaluchami", lecz o najróżniejsze batalie sądowe. Szczególnie o proces o obrazę uczuć religijnych, który wytoczył mu były poseł Ryszard Nowak.

Rzecz dotyczyła tego, że na koncercie w gdyńskim klubie Ucho muzyk darł Biblię, nazywając ją „kłamliwą księgą" i wrzeszcząc do publiczności „żryjcie to gówno". Jak wynika ze „Spowiedzi heretyka", przez długi czas był to stały element występów Behemotha, bardzo wyczekiwany przez publiczność, która przynosiła na koncerty egzemplarze Pisma Świętego. W końcu wszystkim się to po prostu znudziło.

Teraz Nowak znowu donosi na Nergala do prokuratury w sprawie gwałtu zbiorowego, o którym ten opowiedział w wywiadzie rzece. Kto wie, ile lat potrwa ten proces... Rzecz ponoć działa się w Hiszpanii na jednej z tras koncertowych Behemotha. W busie grupy znalazła się kobieta, którą towarzystwo (bez udziału Nergala) upiło, a potem uprawiało z nią zbiorowy seks.

Jakby tego było mało, jeden z uczestników orgii wszystko nagrał i chwalił się muzykom z norweskiej grupy Khold, którzy też występowali podczas tego tournee. Skandynawowie uznali, że doszło do zbiorowego gwałtu, zabrali taśmę, poszli z nią do organizatora koncertu i czym prędzej, by nie być w sprawę zamieszanymi, uciekli do domu. Sama zainteresowana oświadczyła jednak, że wszystko działo się za jej przyzwoleniem, choć przy takich materiałach dowodowych oraz okolicznościach zdarzenia jego uczestnicy mogli, a może wręcz powinni, wylądować w więzieniu. Ale Nergal kwituje sprawę słowami „mała, niewinna orgietka".

Skądinąd ciekawe, że akurat ci muzycy skandynawscy byli tak strachliwi. W latach 90. idolami Nergala byli nieustraszeni blackmetalowcy z Północy, którzy puścili z dymem 50 kościołów, mordowali się nawzajem, przebierali w mundury nazistów i wzywali do eksterminacji mniejszości. Najbardziej znany z nich to Varg Vikernes, lider grupy Burzum i największa ówczesna gwiazda tej muzyki, który niedawno po 16 latach opuścił więzienie (siedział za morderstwo i podpalenie czterech świątyń).

Czyny ponad słowa

Ów epizod ze skandynawskimi blackmetalowcami niesłusznie poszedł w całkowite niemal zapomnienie, a przecież morderstw w tym środowisku, raptem kilkanaście lat temu (w drugiej połowie lat 90.), było więcej. Jednego z nich dokonał Duńczyk Jon Noedtveidt, lider grupy Dissection, o którym Nergal opowiada jako swoim przyjacielu. „Pytałeś go, dlaczego zabił człowieka?" – pytają lidera Behemotha dziennikarze przeprowadzający z nim wywiad. „To jego prywatna sprawa. Widocznie miał powody" – słyszą w odpowiedzi.

Jako że trzej rozmówcy mówią jednym językiem i nie jest to język norm przyjętych w naszym kręgu cywilizacyjnym, dalszych pytań nie ma. A przecież mogłyby się pojawić. Sam się zastanawiam, jakie są powody, dla których można zabijać, jeśli nie jest to w obronie własnej czy podczas wojny. Na szczęście sądy, nawet w liberalnej Skandynawii, wciąż nie uważają, że zabijanie to prywatna sprawa i skazują morderców na kary więzienia. Podobnie jak podpalaczy.

W wywiadzie, opowiadając o swoich początkach na scenie blackmetalowej, Nergal przyznaje: „najbardziej fascynowali mnie ci, którzy ponad słowa przedkładali czyny". On sam z kolegami, podobnie jak jego norwescy idole też chciał spalić kościół w Gdańsku, ale w ostatniej chwili się wycofał. „Moje życie potwierdza, że dokonałem słusznego wyboru" – puentuje tę historię Nergal. Następne pytanie: „Muzycy Burzum czy Emepror wybrali inną ścieżkę. Odsiedzieli swoje, ale – ostatecznie – uzyskali podobny efekt. O ich muzyce zrobiło się głośno. Dziś są w podobnym miejscu jak ty." „Nie zamierzam ich oceniać. Znałem i znam wielu z tych ludzi. Część z nich ma na koncie znacznie poważniejsze przestępstwa niż spalenie kościoła. Byli nawet skazywani za morderstwa. Z niektórymi do dziś się przyjaźnię" – peroruje bohater „Spowiedzi heretyka", a czytelnikowi, który uważa, że zabijanie i podpalanie kościołów nie jest obojętne moralnie cierpnie skóra.

Gdyby Nergal był tak inteligentny, za jakiego sam się uważa i za jakiego uważa go ksiądz Boniecki, pewnie by takich rzeczy nie mówił. Nawet jeśli tak myśli, zostawiłby to dla siebie. Tymczasem ze „Spowiedzi heretyka" wynika, że jest człowiekiem prostodusznym i, w gruncie rzeczy, banalnym. Zachłystującym się własną sławą i niemającym wiele do powiedzenia na żaden temat.

Nawet na temat Szatana mówi same oczywistości, odwołując się do wyświechtanych popkulturowych klisz w rodzaju „Adwokata diabła" z Alem Pacino czy – to już najwyższy przejaw erudycji – „Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa.

Jasełka czy przestępstwa

Jedyne, co wydaje się w postaci Nergala interesujące, to jego autentyczna nienawiść do Kościoła, której przyczyny po lekturze wywiadu rzeki nie są dla mnie do końca jasne. Ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że lider Behemotha obraża chrześcijan celowo, zresztą sam o tym mówi, że tak jest to odbierane przez publiczność. „Pamiętam koncert w Marsylii. Ludzie wpadli w amok. Rzucałem karty Pisma, a oni je jedli, robiąc pochodnie, darli na kawałki. Istne szaleństwo. Pomyślałem, że trafiamy w punkt. Ogniskujemy ich nienawiść. Skoro ktoś przychodzi na koncert i wybucha takim gniewem, to musi mieć swoje powodu. Religię, jej wpływ na społeczeństwo, odbierali jako represję".

Represją, jak rozumiem, są tu nakazy dekalogu, który zabrania np. zabijać, gwałcić i podpalać. I zdaje się, że z grubsza o to ma do chrześcijaństwa pretensje Nergal. W myśl tego, co on proponuje, każdy ma w sobie pierwiastek boskości i może sam formułować swoje zasady. Nie twierdzę, że Nergal jest potencjalnym przestępcą. Nie wiem nawet, czy jest satanistą, z jego bełkotu wyłania się raczej rodzaj jakiejś newage'owej parareligii odwołującej się do satanizmu. Jedno jest wszak oczywiste. Flirt popkultury z satanizmem nie jest czymś moralnie neutralnym i bezpiecznym. Muzyka może być, jak się okazuje, bardzo dobrym medium dla niebezpiecznego przekazu.

Podpalenia kościołów, których dokonywali fani black metalu, zdarzały się przecież nie tylko w Norwegii, ale także w Finlandii, Australii i Kanadzie. W Niemczech zabójcy ze Skandynawii zainspirowali dwóch neonazistów do zabójstwa. Jak ktoś chce, może to nazywać jasełkami, większość ludzi uważa to jednak za przestępstwa.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla znacznej części popierających go mediów czy znanych osób Nergal miał być młotem na Kościół i PiS. Jego przypadek miał być dowodem na ich zacofanie, zaściankowość czy po prostu głupotę. Bo przecież to taki sympatyczny młody człowiek. Może i sympatyczny, ale w jego środowisku roi się od przestępców. Katolicy protestujący przeciwko upupianiu Nergala mieli rację.

Może nawet dobrze się stało, że lider Behemotha stał się gwiazdą i trafił do telewizji. Dzięki niemu ludzie przeciwni publicznemu odwoływaniu się do satanizmu są coraz skuteczniejsi. Niedawno tak wytrwale protestowali przeciwko jego udziałowi w reklamie napoju energetycznego, że kontrakt zerwano.

Autor jest krytykiem literackim i publicystą

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?