Bo się Rosjanie zirytują...

Jeśli w ogóle w sferze relacji międzypaństwowych istnieje miejsce dla emocji, w tym takich jak odczuwanie poniżenia, to najbardziej poniżająca jest sytuacja kogoś, komu plują w twarz, co widzą wszyscy, a tylko ten opluwany z uporem udaje, iż nic się nie dzieje – uważa publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 21.12.2012 11:01 Publikacja: 20.12.2012 20:23

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Sformułowana przez Radosława Sikorskiego zapowiedź zwrócenia się przez Polskę do Unii Europejskiej o interwencję w sprawie smoleńskiego wraku, wywołała lawinę komentarzy ze strony polityków i publicystów. Niektóre z nich były interesujące, inne – znamienne.

I tak oto ministra Sikorskiego poddał fundamentalnej krytyce... Leszek Miller. – Takie kwestie załatwia się inaczej, po to wymyślono tajną czy poufną dyplomację, żeby ją stosować. Natomiast gdy Rosjanie usłyszeli to, co usłyszeli, odnieśli wrażenie, że ich się stawia pod murem, i nie zrobią niczego, co w ich mniemaniu nadwyrężałoby ich pozycję w tej sprawie – mówił szef SLD.

W ciągu ostatnich kilku lat Miller parokrotnie dawał wyraz, określmy to eufemistycznie, intensywnej empatii wobec rządzących Rosją, którzy zaprosili go do Klubu Wałdajskiego – elitarnego grona znawców tego kraju, spotykających się z Władimirem Putinem. Na łamach „Nowych Izwiestii" cieszył się (jak się okazało, przedwcześnie), że „rząd ma zamiar dopuścić rosyjski kapitał do prywatyzacji giganta energetycznego Lotos, co samo w sobie jest przełomem w relacjach dwustronnych". Jego sprzeciw wobec deklaracji Sikorskiego nie dziwi więc.

Podobnie trudno się dziwić politykom Ruchu Palikota, którzy – jak ujął to Andrzej Rozenek w rozmowie z rosyjskim rządowym „Głosem Rosji" – „kwestionowali sam sens i konieczność tej wizyty [Sikorskiego w Moskwie] oraz zwrócenia się do Rosji, a także podawali w wątpliwość orędzie w tej sprawie do Unii Europejskiej". Przecież już tylko ktoś wyjątkowo naiwny mógłby nie dostrzegać, że pośród polskich partii politycznych to właśnie palikotyści (ze swym wodzem na czele) najkonsekwentniej przy każdej możliwej okazji zajmują stanowisko zgodne z interesami Kremla, przy czym często czynią to nad wyraz emocjonalnie.

Ale stanowisko podobne do wyartykułowanego przez Millera zajęło wielu polityków i obserwatorów, w których ustach jest ono mniej oczywiste.

„Koniec dyplomacji!"

Zastępca redaktora naczelnego „Rz" Bartosz Węglarczyk powiedział w radiu TOk FM, że „Sikorski nie osiągnie nic, bo Rosjanie już się zirytowali. A nawet gdyby się nie zirytowali, to pani Ashton ma tak słabą pozycję, że nie ma znaczenia, co powie Rosjanom". Dalej w tymże TOk FM posunął się Jarosław Gugała.

– Mam nadzieję, że za staraniami Sikorskiego idą profesjonalne działania dyplomatyczne. Bo dyplomacja nie polega na stawianiu pod ścianą i oskarżaniu Rosji. To koniec dyplomacji – powiedział prezenter Polsatu. I dał wyraz przekonaniu, że „kroki podjęte przez szefa polskiego MSZ szkodzą wizerunkowi Polski oraz relacjom polsko-rosyjskim". Powyższe głosy są, łagodnie mówiąc, dziwne.

Bo przecież wszyscy, którzy wypowiadają się w tym duchu, doskonale wiedzą, że „poufna dyplomacja", by użyć sformułowania Leszka Millera, była przez władze polskie używana już przez dwa i pół roku. Ze skutkiem znanym, czyli żadnym. W tej sytuacji kręcenie nosem na upublicznienie sporu przez Sikorskiego w imię dyskretnych pertraktacji wygląda jak odwracanie się plecami do rzeczywistości.

Dziwi też to, że wypowiadający się w tym duchu uważają, iż jeśli Polska „postawi się" Rosji, to grozi nam straszny horror – „Rosjanie się zirytują". Pomińmy już fakt, że tak mówić może (zakładając oczywiście, że mówiący jest szczery) jedynie ktoś, kto o Rosji nie wie nic. Twórcy polityki rosyjskiej po mistrzowsku opanowali bowiem chwyt erystyczny zatytułowany " jesteśmy nieprzewidywalni, rozdrażnieni, możemy zrobić straszne rzeczy". Ale to tylko – właśnie – chwyt erystyczny, manewr zmierzający do przestraszenia partnera. Tak naprawdę bowiem Rosjanie są do bólu pragmatyczni. Znacznie ważniejsze jest pytanie: a przyjmijmy, że się zirytują, i co, rozpoczną wojnę? Powiedzmy sobie szczerze, stosunki polsko-rosyjskie nie są dobre w żadnej sferze. Katalog kroków, którymi Rosja mogłaby Polsce zagrozić, a które nie wychodziłyby poza zakres działań uznanych za w miarę normalne w czasach pokojowych, nie jest zbyt szeroki. Z całym szacunkiem dla interesów polskich producentów spożywczych, którzy straciliby na kolejnej „wojnie mięsnej".

Wreszcie groźba, że „Rosjanie się zirytują", czyni Polakom psychologiczną krzywdę. Odwołuje się bowiem do czynnych w polskiej duszy okołorosyjskich kompleksów. Są one dziwaczne i splątane; jedne z nich mają wiele wspólnego z poczuciem wyższości, a inne – ze strachem. Ten kłębek jest wyjątkowo toksyczny i niezdrowy. Odwoływanie się do niego aktualizuje go, co dla nosicieli owego kłębka (czyli większości Polaków) jest po prostu szkodliwe.

Traci PO

Zapowiedź Sikorskiego jest, oczywiście, spóźniona. Platformerski rząd przez lata był w kwestii smoleńskiej zakładnikiem sytuacji z 2010 roku, kiedy to – jak wszystko na to wskazuje – wszedł z rządzącymi Rosją w porozumienie w celu maksymalnego osłabienia rangi katyńskiej wizyty prezydenta Kaczyńskiego. Kierował się też założeniem o prymacie zwycięstwa w wewnątrzpolskiej wojnie politycznej (czyli ostatecznego wdeptania PiS w ziemię) nad wszystkim innym. Czyli – również nad ustaleniem prawdy o katastrofie smoleńskiej. Cała ta sytuacja owocowała swego rodzaju obezwładnieniem Platformy. Uniemożliwiała jej politykom zbyt daleko idący sprzeciw wobec kolejnych aktów kremlowskiej arogancji.

Dziś polittechnolodzy PO doszli najwyraźniej do wniosku, że dalsze kontynuowanie tej linii będzie dla partii zgubne. Dostrzegli, że bardzo wielu ludzi nastawionych, mówiąc najogólniej antypisowsko, którzy z przyczyny tego nastawienia nie byli dotąd skłonni do akceptowania formułowanych przez środowisko Jarosława Kaczyńskiego związanych ze Smoleńskiem ataków na rząd i Kreml, zaczyna pod naporem faktów zmieniać to stanowisko.

Autor niniejszego tekstu w ciągu ostatnich dni odbył kilka rozmów z osobami, które jeszcze niedawno wszelką krytykę wobec smoleńskiej polityki rządu zbywały prychaniem i śmiechem. Teraz prychania i śmiechu już nie ma. Jest narastające rozdrażnienie arogancją Moskwy i – co chyba ważniejsze – dostrzeganie nieudolności i lękliwości działań podejmowanych w sprawie smoleńskiej przez polski rząd i inne organy naszego państwa.

A może nie oddadzą nigdy?

Szef MSZ wrócił z Moskwy z kwitkiem. Wbrew optymistycznym interpretacjom prezydenckiego doradcy Romana Kuźniara trudno mówić o pozytywnej zmianie w tonie wypowiedzi kremlowskich decydentów – szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow powiedział o wraku dokładnie to samo, co mówił przez ostatnie dwa lata.

Co więcej – potrafię sobie wyobrazić nawet taki scenariusz, w którym Rosjanie... nie oddają nam szczątków tupolewa nigdy. Na przykład, nieoczekiwanie finalizując swoje smoleńskie śledztwo... aktem oskarżenia. Chociażby wobec szefów polskiego 36. Pułku Transportowego jako winnych przestępczych zaniedbań w szkoleniu pilotów, które doprowadziły do wypadku. Wtedy wrak dalej będzie przecież potrzebny na ziemi rosyjskiej, jako dowód rzeczowy w postępowaniu, teraz już sądowym...

Ale potrafię sobie wyobrazić też scenariusz pozytywny. A jego kluczowym elementem może być właśnie rola Unii Europejskiej.

Bo to nie jest tak – jak często wydaje się Polakom – że Rosja jest potęgą, która może sobie pozwolić na patrzenie z góry na wszystkich swoich sąsiadów, która nie boi się niczego i wszystko dookoła siebie ustawia. Unia Europejska jest dla Moskwy bardzo ważnym partnerem, z którym na potęgę handluje, i od którego chce różnych rzeczy (jak na przykład zniesienia dla obywateli FR obowiązku wizowego). Unia – nawet w jej obecnym, kryzysowym stanie – potrafiłaby realnie zaszkodzić Rosji.

A na stanowisko zajmowane przez Unię Polska jako duży kraj członkowski może mieć wpływ. Polskie możliwości w tej mierze są, zapewniam, traktowane w Moskwie zupełnie poważnie. Moskwa nie oddaje nam wraku głównie dlatego, że tak nakazuje rosyjska psychologia urzędnicza. Różni się ona od naszej m.in. tym, że w naszej kulturze sytuacja, w której ktoś ma do nas o coś pretensje, jest problemem, a więc czymś negatywnym. W rosyjskiej kulturze państwowej jest dokładnie odwrotnie. „Mają o coś do nas pretensje, czegoś od nas chcą? Świetnie! W takim razie mamy argument przetargowy, mamy przewagę!". Tego, co stanowi o przewadze (w tym wypadku wraku), nie oddaje się, bo wtedy przecież straci się przewagę. No, chyba że za to coś partner dobrze zapłaci... Albo – potrafi nas zmusić.

I wreszcie – godność

Otóż sądzę, że Polska, działając na scenie unijnej, naprawdę konsekwentnie przeciw rosyjskim interesom, potrafi doprowadzić do tego, iż Kreml uzna, że kontynuacja tej gry przestaje mu się opłacać.

Ale nawet jeśli się mylę (w końcu moje rozumowanie oparte jest na przekonaniu, iż nieoddawanie wraku spowodowane jest jedynie opisanymi wyżej czynnikiem – a co, jeśli Moskwa ma w sprawie katastrofy smoleńskiej naprawdę coś do ukrycia?), jeśli nie uda się skłonić Rosji do oddania szczątków samolotu, to jeszcze nie znaczy to, że inicjatywa Sikorskiego była niesłuszna. Bo przecież istnieje coś takiego jak godność państwowa i narodowa. Jeszcze niedawno politycy Platformy i prorządowi publicyści twierdzili, że zwrócić się w kwestii smoleńskiej do instytucji międzynarodowych nie można, bo to rzekomo poniżyłoby państwo polskie. Niektórzy (jak na przykład cytowany powyżej Gugała, według którego działanie Sikorskiego „szkodzi wizerunkowi Polski") uważają, że działanie Sikorskiego upokorzyło Rzeczpospolitą. Bo, jak rozumiem, wyszło na jaw, że Polska jest bezsilna...

Otóż jest to rozumowanie fałszywe. Jeśli w ogóle w sferze relacji międzypaństwowych istnieje miejsce dla emocji, w tym takich jak odczuwanie poniżenia, to najbardziej poniżająca jest sytuacja kogoś, komu plują w twarz, co widzą wszyscy, a tylko ten opluwany z uporem udaje, iż nic się nie dzieje. Że po prostu pada deszcz. Takim kimś ci, którzy oglądają tę sytuację, po prostu gardzą. Natomiast wizerunkowa sytuacja kogoś, kto wprawdzie jest bezsilny i nie jest w stanie wywalczyć dla siebie sprawiedliwości, ale przynajmniej otwarcie to stwierdza, jest o niebo lepsza.

Posunięcie Sikorskiego było więc ze wszech miar słuszne. Jego krytycy albo kompletnie nie rozumieją polityki i fetyszyzują klasyczną dyplomację (która przecież jest tylko metodą osiągania celów, a nie wartością samą w sobie), albo też kierują się intencjami niekoniecznie związanymi z polskim interesem narodowym.

Wizerunek europrymusów

Wszystko zależy teraz od tego, czy rządowi wystarczy konsekwencji. Czy zechce pójść za ciosem i podjąć w sprawie wraku realne działania na płaszczyźnie europejskiej, ryzykując tym samym autokorektę swojego wizerunku – wizerunku europrymusów żyjących ze wszystkimi dobrze i dlatego lubianych na zachodnich salonach. Będzie to pewien sprawdzian jego intencji.

Wszystkim powinno zależeć na tym, żeby rząd ten sprawdzian zdał.

Sformułowana przez Radosława Sikorskiego zapowiedź zwrócenia się przez Polskę do Unii Europejskiej o interwencję w sprawie smoleńskiego wraku, wywołała lawinę komentarzy ze strony polityków i publicystów. Niektóre z nich były interesujące, inne – znamienne.

I tak oto ministra Sikorskiego poddał fundamentalnej krytyce... Leszek Miller. – Takie kwestie załatwia się inaczej, po to wymyślono tajną czy poufną dyplomację, żeby ją stosować. Natomiast gdy Rosjanie usłyszeli to, co usłyszeli, odnieśli wrażenie, że ich się stawia pod murem, i nie zrobią niczego, co w ich mniemaniu nadwyrężałoby ich pozycję w tej sprawie – mówił szef SLD.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę