To idiotyzm i paranoja, która mogła powstać tylko w umyśle kogoś całkowicie zaczadzonego homoideologią. Polemizowanie z takimi twierdzeniami przypominałoby poważne traktowanie opinii, że smerfy tworzą wieloosobowy, biseksualny (dzięki Smerfetce) związek partnerski, podobnie zresztą jak Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków.
I na tym w zasadzie można by ten felieton skończyć, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż z powodu takich właśnie opinii, a także postępującej promocji rozmaitych ideologii homoseksualnych powoli zaczyna zanikać męska przyjaźń.
Normalni faceci bowiem, którzy do homoseksualizmu mają stosunek uwarunkowany biologicznie, zwyczajnie zaczynają unikać okazywania sobie gestów przyjaźni. Poklepanie się po plecach, objęcie ramieniem czy zbyt długie przebywanie z przyjacielem może być bowiem potraktowane jako dowód homoseksualnych inklinacji. A tego normalny, heteroseksualny mężczyzna (nawet taki, który zgodnie z regułami poprawności politycznej brzydzi się homofobią i popiera związki partnerskie osób tej samej płci) się obawia. Uznanie kogoś za geja w większości środowisk wciąż nie jest jakimś szczególnym powodem do dumy.
W efekcie mężczyźni, którzy i tak o wiele trudniej niż kobiety zawierają przyjaźnie, zaczynają się jeszcze bardziej izolować, z jeszcze większym trudem znajdują kogoś, komu – jak przyjacielowi – mogą się zwierzyć lub z kim mogliby porozmawiać. A każdy z nas – co świetnie pokazywał C.S. Lewis w „Czterech miłościach" – kogoś takiego potrzebuje. Poza kobietą, żoną, potrzebujemy także drugiego mężczyzny, który stanie się dla nas partnerem do rozmowy, kto wysłucha i pomoże podjąć decyzję, ale także z kim można wypić piwo czy obejrzeć mecz.
Niestety, kultura homoseksualna i jej promotorzy erotyzują tę czystą relację i sprawiają, że dla coraz większej grupy mężczyzn staje się ona podejrzana, a nawet nieakceptowalna. Skutek jest taki, że jest coraz mniej takich przyjaźni, jakie łączyły choćby Tolkiena z Lewisem. Aż dziw, że jeszcze nie wzięła się także za nich jakaś badaczka, która odkryłaby, iż panowie lubili ze sobą spędzać czas, więc wiecie, rozumiecie, pewnie jakieś tam inklinacje mieli...