W Polsce toczy się gorąca debata światopoglądowa. Rzecznicy tzw. postępu w walce o realizację swoich postulatów sięgają po sprawdzone wzorce z Zachodu. Ich działalność nie byłaby tak skuteczna, gdyby nie ogromne wsparcie finansowe, płynące także z instytucji i programów unijnych oraz sprzyjający im klimat ideologiczny panujący w Europie.
:Najlepiej ten mechanizm widać na przykładzie środowisk walczących o prawa homoseksualistów. Fundacja Mamy i Taty przygotowała już dwa lata temu raport, w którym opisała szczegółowo cele, strategię i codzienną praktykę działania środowisk LGTB w Polsce i na świecie.
Przesunięty ciężar
Zasadniczym celem aktywistów LGTB jest doprowadzenie do całkowitej społecznej akceptacji i afirmacji homoseksualizmu. Jednym słowem, do uznania homoseksualizmu za normalny, a roszczeń grup i środowisk homoseksualistów za uzasadnione. Niespełnienie tych dążeń uznawane jest za dowód społecznej i prawnej dyskryminacji.
Punktem wyjścia i jednocześnie gwarantem dalszego sukcesu środowisk LGTB jest znieczulenie opinii publicznej. Dość jasno zostało to sformułowane już w latach 80. w Stanach Zjednoczonych w jednym z czasopism dla homoseksualistów „Guide Magazine”:„Chodzi o to, aby ułatwić im spoglądanie na homoseksualizm z obojętnością, a nie z żywym zaangażowaniem. Byłoby najlepiej, gdyby zwykli ludzie zauważali różnicę w preferencjach seksualnych w ten sam sposób, w jaki zauważają fakt, że można mieć różne ulubione smaki lodów albo dyscypliny sportu. Ona lubi truskawkowe, ja wolę waniliowe, on interesuje się baseballem, ja piłką nożną. Nie ma problemu. (…) Darujcie sobie przekonywanie mas, że homoseksualizm to coś dobrego. Ale jeśli tylko potraficie sprawić, by pomyślały, że to coś innego, i wzruszyły ramionami, to właściwie już wygraliście bitwę o prawa”.
W atmosferze powszechnej obojętności łatwiej przeforsować radykalne postulaty, które dodatkowo ubiera się w szaty walki z dyskryminacją i w obronie rzekomo naruszanych praw człowieka. Homoseksualiści nie walczą o prawo do bycia sobą, bo tego nikt im nie zabrania, lecz przesuwają ciężar sporu na kwestie prawa do wolności słowa, wolności zgromadzeń i równej ochrony prawnej, ustawiając się w roli ciemiężonej mniejszości.