Czego jeszcze brakuje działaczowi gejowskiemu do pełni szczęścia? Otóż chciałby on, żeby państwo brytyjskie zmusiło chrześcijan do zmiany jasnego nauczania Pisma Świętego, i by w jego rodzinnej parafii anglikańskiej, proboszcz – z odpowiednim entuzjazmem (bo w takim dniu skwaszona mina prawnie zgwałconego proboszcza nie może mu psuć humoru) – udzielił mu kościelnego ślubu z jego chłopakiem.

I to wcale nie są żarty. Drewitt-Barlow już złożył pozwy w sądach i doradza innym homoseksualistom, by zrobili podobnie. A wszystko dlatego, że państwo nie powinno tolerować wyznań, które nie są wystarczająco otwarte na postęp i gejowską propagandę. Nie, nie chodzi mu o to, by cokolwiek wymuszać, ale o to, by za pomocą stosownych rozwiązań prawnych usunąć wszystkich przeciwników postulatów gejowskich z przestrzeni publicznej i odebrać im nawet prawo do sprzeciwu sumienia.

Na pierwszy rzut oka postulat jest absurdalny. Ale wiele wskazuje na to, że może się udać go zrealizować. Wcześniej, gdy wprowadzano prawo do adopcji dla par homoseksualnych, też początkowo wyłączono z tych zapisów agencje kościelne. To się jednak zmieniło, i obecnie katolicy nie mają już prawa prowadzić własnych agencji adopcyjnych. Ich istnienie łamało bowiem brytyjskie prawo, które zakazuje dyskryminacji homoseksualistów przy procedurach adopcyjnych. A że trudno sobie wyobrazić wierzącego katolika, który oddaje dziecko na pastwę homoseksualistów, to... zlikwidowano katolickie agencje.

Podobnie może teraz być ze ślubami homoseksualnymi. Jeśli jakaś wspólnota będzie chciała zachować prawo do udzielania ślubów ze skutkami cywilnymi, to... będzie musiała zaprzestać „dyskryminacji" homoseksualistów. A przy okazji zrezygnować z nauczania Pisma Świętego. I tak orwellowskie prawo małżeńskie zacznie powoli wypychać wierzących chrześcijan z przestrzeni społecznej. Ostrzegał przed tym jakieś dwadzieścia lat temu bł. Jan Paweł II, który napisał, że „demokracja bez wartości przekształca się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm". Teraz, nie tylko w Wielkiej Brytanii, jesteśmy tego świadkami. I coraz lepiej widać, że – by zacytować biskupa Philipa Egana – „nasz katolicki system myślenia i wartości jest zdecydowanie odmienny od tego, co świecka kultura uznaje obecnie za normalne i akceptowalne". A takiego pluralizmu laiccy totalitaryści nie będą tolerować.