Co powiedzielibyśmy o damie która, wstrząśnięta aktem chuligaństwa, patrząc z niesmakiem na schwytanego sprawcę włamania do osiedlowego warzywniaka – wzrok dziki, długie, brudne włosy, suknia plugawa – deklaruje, że nie chce mieć z takim osobnikiem nic wspólnego, i to do tego stopnia, iż natychmiast, ale to na-tych-miast! (tupnięcie) ścina własny warkocz?

Że się zagalopowała. Że szkoda definiować się przez negację, a tym bardziej przy tej okazji zubażać się czy oszpecać. Jeśli akurat przechodziłby obok jakiś tomista, to pozbierawszy z bruku rozsypane rzodkiewki mógłby jeszcze zauważyć, że nie warto może mieszać cech przygodnych z istotą rzeczy, którą w przypadku chuligana nie plereza jest, lecz pogarda dla bliźnich i ich mienia.

Podobna przygoda zdarzyła się wybitnej znawczyni kultury japońskiej, nagrodzonej ostatnio laurem „Nike" pisarce, która postanowiła skomentować akty wandalizmu, do jakich doszło podczas Marszu Niepodległości. Jak przystało na człowieka pióra w epoce postmodernizmu, przetworzyła przy tym twórczo a ironicznie słowa poprzedników. W pierwszym zdaniu – podaję te poruszające informacje za „Dziennikiem Gazetą Prawną" - pani Joanna Bator sparafrazowała deklarację ministra Drzewieckiego, stwierdzając „To jest straszny kraj". Następnie nawiązała do równie sławnych słów Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego z wiecu na Stadionie X-lecia, gdzie potępiano warchołów z Radomia, deklarując: „Wstydzę się, że jestem Polką".

Można uznać tę frazę za ukłon w stronę modnej stylistyki: inny literat, przygarnięty niedawno pod czułe skrzydła Czerskiej, choć jeszcze bez szamerunków „Nike" na epoletach, zechciał przecież niedawno, akurat na listopadową rocznicę, zadeklarować w druku „Niepodległość? Jestem przeciw", celnym gestem wsadzając palec w oko wielu czytelnikom. Można ją uznać za objaw silnej niechęci do własnej zbiorowości, jakby rzec – chorobę autoimmunizacyjną duszy, znaną od lat psychologom społecznym, badającym fenomen „self-hatred" różnych nacji. Ja jednak wolę w okrzyku pisarki widzieć tylko nieprzemyślany podmuch groźnego jak tsunami gniewu, nadal chwaląc na świecie, gdzie się da, jej „Japoński wachlarz", świetne dokonanie polskiego – nie da się ukryć! – pióra.