Izolować Kaczyńskiego!

W imię obrony demokracji i wolności zwracam się do wszystkich polityków dobrej woli o stworzenie już dziś sanitarnego kordonu wokół PiS – pisze poseł Platformy Obywatelskiej.

Publikacja: 22.01.2014 00:44

Stefan Niesiołowski

Stefan Niesiołowski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Red

Poświęcanie uwagi osobie i polityce Jarosława Gowina wydaje mi się zajęciem o tyle jałowym, że nic nie wskazuje, aby jego ugrupowanie mogło odegrać jakąkolwiek rolę w polityce polskiej. Wygląda raczej na to, że partia ta podzieli los ugrupowań między innymi: Parysa, Słomki, Szeremietiewa, Ikonowicza, Korwin-Mikkego, Jagielińskiego, Ujazdowskiego, Olechowskiego, Wrzodaka, Janowskiego itp., których nazw prawie nikt już nie pamięta. Całego tego dość żałosnego politycznego planktonu, swoistego folkloru zamulającego od lat politykę polską.

Dorwać się do władzy

Jednak ponieważ wybitny prawicowy publicysta Jarosław Makowski uznał za stosowne dostrzec w pomysłach Gowina pewien sens, a nawet widzieć w nim przyszłego koalicjanta Kaczyńskiego, mogącego współrządzić Polską jako koalicjant PiS, to chciałbym ten pomysł i ewentualne jego konsekwencje ocenić. „Jasne, że Kaczyński robi obecnie dobrą minę do złej gry. Powtarza więc, iż PiS najpewniej wywalczy w 2015 r. taki wynik, by mógł rządzić samodzielnie. Tyle że to pobożne zaklęcia. I dlatego Kaczyński przygotowuje realistyczny plan polityczny. Na czym on polega? Z jednej strony na osłabieniu Platformy Obywatelskiej. Z drugiej na pokazaniu własnej zdolności koalicyjnej. Zadanie, by grać na osłabienie PO, ma być zrealizowane dla prezesa PiS przez Jarosława Gowina. Co widać dziś jasno, były już polityk Platformy podważał wiarygodność formacji, której wciąż pozostawał członkiem. Dlatego Kaczyński, gdy tylko Gowin osobiście dzień w dzień atakował premiera i Platformę Obywatelską, a media bezkrytycznie powtarzały każdą powielaną przez niego bzdurę, spokojnie pojechał na wakacje. Odejście posła z Krakowa, jak pokazują sondaże, nie osłabiło znacząco Platformy. Polska Razem, co pokazują wstępne wyniki badania opinii publicznej, nie tyle odbiera głosy Platformie, ile raczej... PiS-owi. I to jest największe zaskoczenie nie tylko dla Kaczyńskiego, ale zapewne także dla samego Gowina. Bo nie tak miało być" – pisał Makowski.

Ten cytat, może trochę zbyt obszerny, ale dzięki temu dobrze oddaje poglądy autora, z którymi trudno się nie zgodzić. W moim przekonaniu wymagają one oceny i komentarza. Cały plan cichego, a w gruncie rzeczy jawnego, istniejącego od dawna i mającego charakter propisowskiej dywersji planu Gowina, aby wspólnie z Kaczyńskim dorwać się do władzy, a przy okazji maksymalnie zaszkodzić Platformie i osobiście Donaldowi Tuskowi (do którego irracjonalna i trudna do zrozumienia nienawiść Gowina dorównuje zapiekłej i patologicznej nienawiści Kaczyńskiego), zakłada, że partia Gowina wejdzie do parlamentu.

To jasne, ale wydaje się nierealne. Nie ma bowiem żadnego istotnego powodu, aby wyborcy po raz kolejny głosowali na pisowską atrapę, a nie na oryginał. Takimi atrapami były i są kolejne grupy, które odrywały się od PiS i miały, a niektóre wegetujące mają nadal, wielką trudność w wyjaśnieniu, po co powstały i czym się od PiS różnią. Powody odejścia od PiS są oczywiste i trudno mi raczej zrozumieć, jak można w PiS wytrzymać.

Uzasadniona awersja i żal do antypatycznego, gruboskórnego Kaczyńskiego (kolejno: Zawiszy, Ujazdowskiego, Dorna, Selina, Kowala, Ziobry, Kurskiego, Wiplera itd.) oraz słuszne zarzucanie mu cynizmu, krętactwa, koniunkturalizmu i przeróżnych podłości mało jednak obchodzą wyborców. I – co nawet w tak zbrutalizowanej i spersonalizowanej polityce jak polska ma pewne znaczenie – brak pomysłu politycznego, całkowita jałowość i bijąca w oczy bezprogramowość skazuje partię Gowina na powolny uwiąd. Wydaje się, że kilka sondaży, w których nie przekroczy ona jednego procentu, załatwi sprawę i nie będzie potrzeby czekać do wyborów europejskich.

Zagrożona demokracja

Wydaje mi się, że istotniejsze w cytowanej diagnozie Makowskiego jest desperackie poszukiwanie przez PiS koalicjanta. Zaklinanie rzeczywistości twierdzeniem, że Kaczyński zdobędzie samodzielną większość, skończy się tak samo jak wszystkie dotychczasowe pisowskie zaklęcia o masowym poparciu, przełomie towarzyszące między innymi „odwołaniu" Hanny Gronkiewicz-Waltz itd. Pozostaje zaś problem zagrożenia, jakim dla demokracji w Polsce i tym samym dla Polski jest pisowska demagogia, populizm, kłamstwo i nienawiść, najkrócej mówiąc: permanentne podpalanie Polski.

Tak jak w latach 50. i 60. partie demokratyczne we Francji i Włoszech odmówiły tworzenia jakichkolwiek koalicji z komunistami traktowanymi jako sowiecka agentura groźna dla demokracji i wolności, tak dziś w Polsce takim zagrożeniem jest PiS. Nie jest niczyją agenturą, chociaż jeśli chodzi o samego Macierewicza, to zachowuje się on jak wariat lub agent (jak mówił mój brat Marek w czasach Ruchu i ROPCiO – „wariat czy ubek – wychodzi na jedno"). Jednak w każdym obszarze – od polityki zagranicznej poprzez gospodarkę, fałszowanie historii, rozpalanie nienawiści – stanowi zagrożenie i nie może sprawować władzy.

Nienawiść Gowina do Tuska, irracjonalna i trudna do zrozumienia, dorównuje zapiekłej i patologicznej nienawiści Kaczyńskiego

Wokół PiS tak jak wokół komunistów francuskich i włoskich, a przed wojną wokół Związku Sowieckiego, należy utworzyć kordon sanitarny w obronie demokracji, wolności, a w dalszej perspektywie także niepodległości. W imię obrony demokracji i wolności zwracam się do wszystkich polityków dobrej woli o stworzenie już dziś takiego sanitarnego kordonu. Polska niedemokratyczna, skłócona z sąsiadami, wroga wobec Unii Europejskiej, zbankrutowana ekonomicznie i jałowa kulturalnie, rządzona przez propagandystów w stylu stalinowskim i lizusów Rydzyka będzie Polską, której niepodległość w dłuższej perspektywie może być zagrożona. To, że taka Polska nie przeszkadza Gowinowi, to tym gorzej dla niego, ale uświadomienie wyborcom, co wybierają i na kogo głosują, jest obowiązkiem polityków i mediów.

W pełni podzielam opinię Jarosława Makowskiego o bezkrytycznym powtarzaniu przez media „każdej bzdury"; dodam jedynie, że nie przez wszystkie media, chociaż obniżenie poziomu, słabość merytoryczna, ignorancja, nieuctwo, to, co w skrócie nosi nazwę tabloidyzacji istotnej części środków przekazu, jest (nie tylko w Polsce) jednym z mankamentów demokracji.

Niektórzy publicyści zachowują się tak, jakby znali sposób na rozwiązanie wszystkich problemów, byli nieomylni i genialni w swojej przenikliwości i tylko można się dziwić, dlaczego w takim razie nie założą partii politycznej, nie wygrają wyborów i nie obejmą władzy, aby w naszym kraju zapanowała wreszcie mądrość, równość i powszechny dobrobyt. Od dziennikarzy można oczekiwać większej odpowiedzialności, zamiast przekonania o własnej doskonałości.

Podłość „niepokornych"

Często zmuszony jestem odpierać zarzuty, że Polska to nie republika weimarska i tamte analogie nie pasują do dzisiejszej rzeczywistości. To tylko częściowa prawda. Oczywiście Kaczyński to nie Hitler (nikogo nie zabił, tylko fałszywie oskarża o morderstwo swoich przeciwników), a marsze z pochodniami, używanie swastyki podczas manifestacji, milczenie wobec antysemityzmu i fali przemocy, rozpalanie nienawiści i rzeka kłamstwa, którą pisowska propaganda wraz z katoprawicą zalewa Polskę, to nie NSDAP.

Chodzi o pewną bezsilność i bezradność demokracji, o egoizm polityczny i brak odpowiedzialności, który powoduje, że polityk osobiście kulturalny, starannie wykształcony o ładnym życiorysie, przywiązany do wartości chrześcijańskich i patriotycznej tradycji w konserwatywnym krakowskim stylu gotowy jest zaprzedać się politycznym chuliganom, załganym hipokrytom, smoleńskim i zwykłym kłamcom, byle tylko odegrać się na Tusku (nie bardzo wiadomo za co), byle dorwać się do władzy, a w każdym razie nie wypaść z polityki.

Takie same postawy, bezmiar egoizmu i krótkowzroczności kazały kulturalnemu konserwatyście von Papenowi zaprzedać się prostackiemu demagogowi, „czeskiemu kapralowi", o którym prezydent Hindenburg mówił, że „zrobi go ministrem poczty i będzie lizał znaczki z moją podobizną" – a jednak mianował go kanclerzem, a potem było na wszystko za późno. Gowin nie będzie von Papenem, a Polska nie będzie republiką wei-?marską, ale czasami warto poczytać historię. Pewna pociecha, że jak się powtarza, to tylko jako farsa.

To, co będzie cechować rozpoczynającą się właśnie długą kampanię wyborczą, to jej zaciekłość. Dla wielu polityków i partii to gra o wszystko, często o sumie zerowej. 25 lat po odzyskaniu niepodległości i odbudowaniu demokracji wyrosło całe pokolenie ludzi, dla których fenomen obalenia komunizmu nie jest wystarczającą wartością dla poparcia demokracji. Ludzi przekonanych, że wszystko im się należy, ustawicznie zachęcanych przez polityków do absurdalnych i nierealnych roszczeń, do brutalności i agresji.

Mitem okazał się pogląd, że odejście pokoleń pamiętających Polskę Ludową automatycznie złagodzi ostrość politycznego sporu. Wystarczy popatrzeć na symbole nowego pokolenia: Napieralskiego, Hofmana, Brudzińskiego itp. Jest odwrotnie – stopień nienawiści i podłości, codziennie obserwowany w pisowskich „niepokornych" mediach i „niezależnych" portalach, jest kalką stalinowskiego stylu, tylko wtedy za propagandą szło UB, a teraz co najwyżej mgliste zapowiedzi „rozliczenia" i „ukarania winnych przemysłu pogardy".

Najważniejsze wybory

Mamy w Polsce do czynienia z konfliktem, który przypomina zimną wojnę domową. Dla ludzi twierdzących, że Powstanie Warszawskie nadal trwa, Katyń 1940 i Smoleńsk 2010 to w gruncie rzeczy to samo, nasz kraj jest okupowany, tylko okupacja jest gorsza, bo okupant tym razem mówi po polsku i okupacja jest bardziej perfidna, zamiana tej zimnej wojny w gorącą jest chyba ich marzeniem i metodą dorwania się do władzy.

Należy mieć nadzieję, że te ponure plany się nie spełnią, a wybory pozostaną jedyną metodą rozstrzygania politycznych sporów i konfliktów. W każdym razie wybory w 2015 r. będą jednymi z najważniejszych i rozstrzygających o dającej się przewidzieć przyszłości.

Pisał w opiniach

Jarosław Makowski
Cichy pakt przeciw Platformie
9.01.2014 r.

Poświęcanie uwagi osobie i polityce Jarosława Gowina wydaje mi się zajęciem o tyle jałowym, że nic nie wskazuje, aby jego ugrupowanie mogło odegrać jakąkolwiek rolę w polityce polskiej. Wygląda raczej na to, że partia ta podzieli los ugrupowań między innymi: Parysa, Słomki, Szeremietiewa, Ikonowicza, Korwin-Mikkego, Jagielińskiego, Ujazdowskiego, Olechowskiego, Wrzodaka, Janowskiego itp., których nazw prawie nikt już nie pamięta. Całego tego dość żałosnego politycznego planktonu, swoistego folkloru zamulającego od lat politykę polską.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?