O filmie „Kamienie na szaniec" jest głośno, odkąd pojawiły się pierwsze informacje, że Robert Gliński, były rektor łódzkiej Filmówki, chce wziąć na warsztat kultową powieść, która w druku wyszła jeszcze podczas wojny. Krytyka ekranizacji – mocno zmienionej względem powieści – nie dziwi, gdyż na „Kamieniach..." wychowało się kilka pokoleń polskiej młodzieży. Naturalnie największą estymą książka cieszy się wśród harcerzy. Jej autor Aleksander Kamiński sam był harcmistrzem, jednym z przywódców Szarych Szeregów. Nikt nie stworzył wspanialszego mitu harcerskiego, chciałoby się nawet powiedzieć – mitu założycielskiego ZHR, wolnego harcerstwa odradzającego się po 1989 roku.
Zamiast „Władcy pierścieni"
Jednak adaptacja Glińskiego nie jest filmem dla harcerzy, ba, nie jest to nawet film o harcerzach. Z punktu widzenia polskich skautów to grzech niewybaczalny, bezczeszczenie świętości. Powieściowi harcerze, najwspanialszy produkt przedwojennego wychowania, ludzie honorowi, powściągliwi, stroniący od używek i uciech fizycznych, zostali w filmie sprofanowani. Gliński postanowił bowiem „uwspółcześnić" bohaterów i nakręcił film o nas i dla nas – młodzieży III RP.
Robert Gliński nakręcił film o nas i dla nas – młodzieży III RP
To, co dla jednych wydaje się niewychowawcze, dla drugich może być ciekawym chwytem, a przede wszystkim – skutecznym. Cieszę się, że akurat tak wspaniała powieść jak „Kamienie na szaniec" doczekała się swojej na wskroś komercyjnej adaptacji. Bo niby dlaczego umysłami niewiele dziś czytających młodych ludzi ma władać jedynie świat „Władcy pierścieni", a nie ma ich urzekać piękna historia naszego narodu, dużo przecież ciekawsza i bardziej złożona niż światy wymyślone nawet przez najbardziej kreatywnych pisarzy? Sukces kilku podobnych produkcji pokazał, że jest to możliwe.
Niektórzy zastanawiają się, dlaczego w tym celu koniecznie trzeba kręcić aż tak komercyjne obrazy. Wrogość części elit do popkultury jest wręcz atawistyczna. Podobne podejście przejawia także elitarna, konserwatywna młodzież: dzieci z tzw. dobrych domów, absolwenci renomowanych szkół, często także harcerze ZHR. Ta nienawiść do pop- kultury łączy ich zresztą z młodzieżą lewicującą, a nawet lewacką.