W opublikowanym w październiku 2013 r. raporcie półrocznym Międzynarodowego Funduszu Walutowego „World Economic Outlook" przeprowadzona została analiza wrażliwości gospodarek na spadki cen surowców, w tym surowców energetycznych. W dość opasłym raporcie (249 str.) analiza ta zajmuje niecałe dziesięć stron, można ją więc przeoczyć. Zaletą jednak analiz ekonomicznych są tabele i wykresy, które wymuszają minimum uwagi. I tak też stało się w moim przypadku, gdy na str. 27 zacząłem uważniej studiować wykresy prezentujące skutki zmian spadków cen surowców dla bilansów płatniczych różnych grup krajów.
Ku mojemu zdziwieniu w grupie krajów d. ZSRR zabrakło Rosji. Ponieważ z wiekiem wzrok słabnie, a z wygody przeszukiwanie dokumentów powierza się w coraz większym stopniu komputerom, ja również zacząłem sprawdzać dokument MFW pod hasłem „Rosja" i moje zdziwienie wzrosło, gdy nie znajdowałem podstawowych informacji dla kraju, którego gospodarka jest zdominowana przez wydobycie, produkcję i eksport surowców energetycznych.
Przypomniała mi się od razu historia pewnej analizy z bliźniaczej międzynarodowej instytucji finansowej, czyli Banku Światowego, która nie została upubliczniona przed 1997 r., gdyż podważała fundamenty ekonomiczne gospodarek Azji Południowo-Wschodniej. W analizie tej wskazywano na malejącą krańcową wydajność kapitału, czyli mówiąc po ludzku, pokazano, że potrzeba coraz więcej inwestycji dla wytwarzania jednostki produkcji. Tak zwany wskaźnik przyrostowej kapitałochłonności (ang. ICOR) wynosić miał dla większości gospodarek azjatyckich około 8, gdy dobry wynik to wskaźnik na poziomie 1–3 (w polskim przemyśle kształtuje się on na poziomie około 2, a więc rewelacyjnie).
Po wybuchu kryzysu azjatyckiego w połowie 1997 r. okazało się, że gospodarki azjatyckie były przeinwestowane, banki ukrywały złe długi, politycy zblatowali się z biznesem, a zadłużenie publiczne było wyższe, niż informowano. Oczywiście o kryzys azjatycki obwiniono spekulantów zachodnich, ale model wzrostu tygrysów azjatyckich się załamał, a przytoczona publikacja Banku Światowego mogła wreszcie ujrzeć światło dzienne.
W historii ekonomii nie występuje przykład kraju bogatego w surowce, który osiągnąłby trwały wzrost gospodarczy