Sławą dorównać Stalinowi

Nie potrzebuję Rosji, która wyniośle podaje do wiadomości, że będzie chronić Rosjan żyjących na Ukrainie. Naprawdę nie ma mnie przed czym bronić. Mówię po rosyjsku, piszę po rosyjsku powieści, rozmawiam ze swoimi dziećmi po rosyjsku i nikt mi w tym nie przeszkadza – deklaruje ukraiński pisarz Andriej Kurkow.

Publikacja: 16.03.2014 18:23

Andriej Kurkow

Andriej Kurkow

Foto: materiały prasowe

Red

Nareszcie zrozumiałem Putina, pojąłem, co jest mu potrzebne do szczęścia. Zdarzało mu się już przecież latać z żurawiami, pływać z delfinami, nurkować na dno morza na spotkania z antykiem i wyciągać stamtąd amfory, wkraczać do klatki z tygrysem. Wydaje się, że zrobił już wszystko, co mógł, by poczuć się supermenem, nadal jednak nie daje mu spokoju biografia jednego z jego ulubionych bohaterów historycznych – Józefa Stalina.

Skoro Władimirowi Władimirowiczowi się marzy, by wielkość Józefa Wissarionowicza stała się i jego udziałem, pozostaje mu tylko jedno: przyjęcie hołdu od maszerującej po placu Czerwonym defilady zwycięstwa. Defilada u stóp Stalina przeszła 9 maja 1945 roku – i był to szczyt jego kariery jako przywódcy komunistycznego imperium. Skoro historia się powtarza (jak zwykle jako farsa), Putin również musi pokonać faszyzm.

To właśnie z myślą o tym rosyjskie stacje telewizyjne przez trzy miesiące pracowały nad wizerunkiem „ukraińskich faszystów". Teraz, kiedy większość Rosjan jest już przekonana, że Ukraina zasiedlona jest przez faszystów, pozostaje tylko pokonać to faszystowskie państwo, zniszczyć jego armię i flotę, okupować je, a sztandary ukraińskich oddziałów cisnąć na bruk placu Czerwonego, pod nogi Władimira Putina – i obaj wodzowie wreszcie będą sobie dorównywać sławą.

Wojna jeszcze nie wybuchła

Niełatwo jest rozpoczynać kolejny dzień od podobnych myśli. Za oknem mgła. Znów ranek i raz jeszcze nie wybuchła wojna. Moje ranki zaczynają się ostatnio zawsze tak samo: jeszcze leżąc z zamkniętymi oczami, wyciągam rękę i na oślep sięgam po komórkę i okulary, po czym zaczynam sprawdzać nagłówki w internecie. Jeśli nie pojawia się wśród nich słowo „wojna", przychodzi chwila ulgi. Oczywiście, wiem, że może zacząć się jutro, dziś jednak czeka mnie zwykły dzień – zwykły w tym sensie, że będę robił to co wczoraj, przedwczoraj i przez ostatnie trzy miesiące.

Będę pisał artykuły, występował w radiu, brał udział w konferencjach prasowych, spotykał się z politykami i uczestnikami protestów, z tymi, którzy byli przeciwko nim lub udało im się pozostać obojętnym wobec wszystkiego, co działo się w kraju.

Bo też rzeczywiście, wydaje się, jakby współcześnie każdy obywatel Ukrainy, posiadający własny punkt widzenia na sprawy publiczne, mógł uważać się za polityka. Na naszych oczach dzieje się to, co powinno było stać się po pomarańczowej rewolucji: pojawiają się nowi liderzy.

Jeden z nich, Dmitrij Jarosz, kierujący radykalnym ugrupowaniem Prawy Sektor, w listopadzie ubiegłego roku nieznany nikomu, przygotowuje się do kandydowania na prezydenta Ukrainy. Rosja już uznała go za wroga narodu rosyjskiego i przestępcę, mianowała go, jak wszystkich uczestników protestów przeciw skorumpowanemu reżimowi Janukowycza faszystą, przy okazji informując w swoich telewizjach, że obalenie prezydenta jest bez reszty dziełem mieszkańców Ukrainy Zachodniej, którzy zawsze nienawidzili Żydów i Rosjan.

Najwyraźniej Rosji prawda nie jest w tej chwili potrzebna – a mogłaby zaskoczyć wszystkich, którzy wierzą tamtejszym mediom. Dmitrij Jarosz jest z wykształcenia filologiem z Ukrainy Wschodniej, pracował jako nauczyciel, pochodzi spod Dniepropietrowska, a 60 procent działaczy Prawego Sektora to obywatele rosyjskojęzyczni lub wręcz określający swoją narodowość jako rosyjską. Co więcej, Prawy Sektor opowiada się przeciw przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO. Jest to dalekie od moich poglądów, ale mam zwyczaj szanować cudze.

Pamięć niedawnej śmierci

Jeszcze ważniejszy od szacunku dla cudzych poglądów jest jednak dla mnie szacunek do cudzego życia. Zwykle człowiek żyje przekonany, że jest panem swojego życia i swego czasu, aż do chwili kiedy – raz w jednym kraju, raz w innym – ktoś zaczyna decydować o tym, komu życie, a komu śmierć. Tym razem stało się to na Ukrainie, a człowiekiem, który zdecydował się wziąć na siebie odpowiedzialność za przelew krwi, okazał się były prezydent.

Historycy i śledczy będą jeszcze długo ustalali szczegóły, ale obywatelom naszego kraju, do których nie otwierano ognia od czasów Stalina i Hitlera, przyjdzie żyć z niewiarygodnie silną traumą.

Wiem, o czym piszę: mój kuzyn Konstantin był tamtej nocy 21 lutego na kijowskim Majdanie wraz z tysiącami innych. Kostia jest drobnym przedsiębiorcą, ma firmę zajmującą się instalowaniem opraw oświetleniowych, nigdy nie interesował się polityką i nie był członkiem żadnej partii. Tamtej nocy zabłąkana kula snajpera trafiła w głowę człowieka, który stał obok niego. Ci, którzy stali obok, rzucili się, próbując pomóc, zaciągnąć go do jednego z punktów pierwszej pomocy – ale wszystko, co mogli zrobić, to przenieść jego ciało na asfalt obok przystanku trolejbusowego, tam, gdzie przez całą noc znoszono zabitych.

Snajperzy otrzymali tej nocy rozkaz, żeby utopić protest we krwi – i chociaż wiadomo było, że nie starczy im kul, Janukowycz miał nadzieję, że strach przez śmiercią zmusi uczestników Majdanu do ucieczki. Tymczasem mieszkańcy Kijowa zamawiali kolejne taksówki – ruch metra został tej nocy wstrzymany – i jechali do centrum, żeby stanąć na placu Niepodległości i pokazać, że są niepodlegli. Taksówkarze nie brali pieniędzy od osób jadących w tym kierunku – albo dyżurowali przy barykadach, żeby zastąpić karetki pogotowia, których nie starczało dla rannych. (...)

Ale to było 21 lutego. Dziś żyjemy w kraju, w którym Rosja stara się wywołać wojnę domową, rosyjskie wojska okupują Krym, pokój w Europie wisi na włosku, wszystko zależy od ambicji i nastroju jednego człowieka: Putina, a Ukraina jak nigdy dotąd potrzebuje wsparcia.

Bohaterowie wojenni

Ukraińcy są narodem tolerancyjnym. Sam jestem Rosjaninem i takich jak ja – etnicznych Rosjan – na Ukrainie mieszka ponad 10 milionów. Nie potrzebuję Rosji, która wyniośle podaje do wiadomości, że będzie chronić Rosjan żyjących na Ukrainie. Naprawdę, nie ma mnie przed czym bronić. Mówię po rosyjsku, piszę po rosyjsku powieści i artykuły, rozmawiam ze swoimi dziećmi po rosyjsku i jako żywo, nikt mi w tym nie przeszkadza.

Nowy rząd, który rosyjskie środki masowego przekazu zdążyły już określić jako „faszystowski i antysemicki", mianował gubernatorem obłasti dniepropietrowskiej (jednego z najważniejszych regionów przemysłowych Ukrainy) Igoria Kołomojskiego, oligarchę żydowskiego pochodzenia. W tym samym czasie Lwów, stolica ukraińskiego nacjonalizmu, na znak poparcia dla współobywateli pochodzenia rosyjskiego na cały dzień „przeszedł na rosyjski" – co w praktyce oznaczało, że wielu mieszkańców tego miasta po raz pierwszy w życiu mówiło i pisało po rosyjsku!

Wiele spraw wydarza się w tych dniach na Ukrainie po raz pierwszy, na dobre i na złe. Po raz pierwszy pojawili się prawdziwi bohaterowie wojenni naszego kraju: to ci, którzy odmówili poddania się na Krymie liczniejszym, lepiej uzbrojonym i agresywnym oddziałom rosyjskim, jak pułkownik Julij Mamczur, który poprowadził swoich żołnierzy bez broni na zajęte przez siły rosyjskie lotnisko Belbek (...) czy kapitan okrętu „Tarnopol" Maksim Jemielianienko, który na żądanie poddania się flocie rosyjskiej odparł: „Rosjanie się nie poddają", tłumacząc zdumionemu wiceadmirałowi Witko, dowodzącemu rosyjską Flotą Czarnomorską, że jest z pochodzenia Rosjaninem, podobnie jak wielu jego podkomendnych, ale przysięgę na wierność składał Ukrainie i nie zamierza jej złamać.

Ukraina czeka na szansę powrotu do normalnego życia. Nie tylko rolnicy patrzą w niebo: u nas w domu myślimy już o tym, jak w maju, na naszej małej działce leżącej 80 km od Kijowa, zaczniemy sadzić ziemniaki i inne warzywa. Oczywiście, związalibyśmy bez tego koniec z końcem – pewnie taniej jest nawet kupić wszystko w supermarkecie – ale i dla żony, i dla mnie, praca na świeżym powietrzu to szansa na odpoczynek, na ucieczkę od powracających myśli. Mam nadzieję, że za sześć tygodni będę miał okazję, pochylając się nad zagonem, chociaż na chwilę zapomnieć o polityce i nie myśleć o tym, że w roku 2014 mogła wybuchnąć trzecia wojna światowa. Warto się postarać.

—tłum. a.konik.

Autor jest ukraińskim pisarzem i scenarzystą piszącym w języku rosyjskim. Od czasu pomarańczowej rewolucji przestał być publikowany w Rosji ze względu na swoje krytyczne wypowiedzi pod adresem Kremla. W Polsce ukazały się jego trzy powieści, w tym „Kryptonim»Pingwin«"

Artykuł ukazuje się w „Rzeczpospolitej" i w dzienniku „Die Welt". Tytuł i śródtytuły od redakcji

Nareszcie zrozumiałem Putina, pojąłem, co jest mu potrzebne do szczęścia. Zdarzało mu się już przecież latać z żurawiami, pływać z delfinami, nurkować na dno morza na spotkania z antykiem i wyciągać stamtąd amfory, wkraczać do klatki z tygrysem. Wydaje się, że zrobił już wszystko, co mógł, by poczuć się supermenem, nadal jednak nie daje mu spokoju biografia jednego z jego ulubionych bohaterów historycznych – Józefa Stalina.

Skoro Władimirowi Władimirowiczowi się marzy, by wielkość Józefa Wissarionowicza stała się i jego udziałem, pozostaje mu tylko jedno: przyjęcie hołdu od maszerującej po placu Czerwonym defilady zwycięstwa. Defilada u stóp Stalina przeszła 9 maja 1945 roku – i był to szczyt jego kariery jako przywódcy komunistycznego imperium. Skoro historia się powtarza (jak zwykle jako farsa), Putin również musi pokonać faszyzm.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?