Nareszcie zrozumiałem Putina, pojąłem, co jest mu potrzebne do szczęścia. Zdarzało mu się już przecież latać z żurawiami, pływać z delfinami, nurkować na dno morza na spotkania z antykiem i wyciągać stamtąd amfory, wkraczać do klatki z tygrysem. Wydaje się, że zrobił już wszystko, co mógł, by poczuć się supermenem, nadal jednak nie daje mu spokoju biografia jednego z jego ulubionych bohaterów historycznych – Józefa Stalina.
Skoro Władimirowi Władimirowiczowi się marzy, by wielkość Józefa Wissarionowicza stała się i jego udziałem, pozostaje mu tylko jedno: przyjęcie hołdu od maszerującej po placu Czerwonym defilady zwycięstwa. Defilada u stóp Stalina przeszła 9 maja 1945 roku – i był to szczyt jego kariery jako przywódcy komunistycznego imperium. Skoro historia się powtarza (jak zwykle jako farsa), Putin również musi pokonać faszyzm.
To właśnie z myślą o tym rosyjskie stacje telewizyjne przez trzy miesiące pracowały nad wizerunkiem „ukraińskich faszystów". Teraz, kiedy większość Rosjan jest już przekonana, że Ukraina zasiedlona jest przez faszystów, pozostaje tylko pokonać to faszystowskie państwo, zniszczyć jego armię i flotę, okupować je, a sztandary ukraińskich oddziałów cisnąć na bruk placu Czerwonego, pod nogi Władimira Putina – i obaj wodzowie wreszcie będą sobie dorównywać sławą.
Wojna jeszcze nie wybuchła
Niełatwo jest rozpoczynać kolejny dzień od podobnych myśli. Za oknem mgła. Znów ranek i raz jeszcze nie wybuchła wojna. Moje ranki zaczynają się ostatnio zawsze tak samo: jeszcze leżąc z zamkniętymi oczami, wyciągam rękę i na oślep sięgam po komórkę i okulary, po czym zaczynam sprawdzać nagłówki w internecie. Jeśli nie pojawia się wśród nich słowo „wojna", przychodzi chwila ulgi. Oczywiście, wiem, że może zacząć się jutro, dziś jednak czeka mnie zwykły dzień – zwykły w tym sensie, że będę robił to co wczoraj, przedwczoraj i przez ostatnie trzy miesiące.
Będę pisał artykuły, występował w radiu, brał udział w konferencjach prasowych, spotykał się z politykami i uczestnikami protestów, z tymi, którzy byli przeciwko nim lub udało im się pozostać obojętnym wobec wszystkiego, co działo się w kraju.