Martin Heidegger pisał, że „lęk jest podstawowym wymiarem egzystencji człowieka". Życie jest bardzo „nielogiczne", co jakiś czas zaskakuje, w ciągu chwili potrafi zniweczyć misternie budowane scenariusze szczęścia i dobrobytu. Są tacy, którzy nie wytrzymują tego ciśnienia, nie potrafią się pogodzić z kruchością ludzkiej egzystencji i nie mogą spokojnie przejść obok zagadnienia przypadkowości losu. Na życie muszą patrzeć oczami wiary, inaczej nie udźwignęliby jego ciężaru. „Nawet ci z nas, którzy świadomie odrzucili wszelkie wierzenia religijne bądź po prostu nigdy nie zwracali na nie uwagi, żywią ukrytą gotowość, czy nawet półświadomy przymus, poszukiwania ładu w tym gigantycznym stosie rupieci, który nazywamy historią ludzkości" – pisał w „Jeśli Boga nie ma" Leszek Kołakowski.
Intelektualiści szukają Boga
W każdym kolejnym pokoleniu znajdą się ludzie gotowi zadawać niewygodne pytania i przypisywać faktom o wiele głębsze, symboliczne znaczenie. Świadomi, że człowiek ulega bezwzględnemu zbrukaniu, potrzebują tak samo silnego oczyszczenia, którego źródła może im dostarczyć jedynie Bóg. Dobrym przykładem takiego wrażliwca, którego metafizyczny lęk przywiódł do Boga, jest czeski teolog ks. Tomasz Halik. To znamienne, lecz nieprzypadkowe, że w najbardziej zlaicyzowanych krajach Europy, takich jak: Francja, Belgia i wspomniane Czechy, ludźmi najbardziej poszukującymi Boga okazują się intelektualiści. Do Absolutu przyciągają ich nonkonformizm, chrześcijańska filozofia personalistyczna i bezkompromisowe poszukiwanie prawdy. Ks. Halik spotykał ich w całej Europie. To paradoksalne, że im bardziej ludzie światli starają się „radzić" sobie bez Boga, tym pilniej i natarczywiej odpowiedzi na palące ich kwestie poszukują w metafizyce.
Działanie i zaangażowanie człowieka w świecie współczesnym nie stawia na pierwszym miejscu problemu ustrojowego, prawnego czy finansowego, lecz kwestię metafizyczną, która dotyczy bytu i rozumienia podstawowego pytania o sens istnienia. Niepokój metafizyczny nie opuści człowieka nigdy. Najmniejszy nawet spór ideowy angażuje cele wyższe, odwołuje się do wartości najwyższych i czysto duchowych, dlatego język ostatecznych uzasadnień nie może być nieobecny w sferze publicznej, bo jeśli się nawet go wyklucza, to on nią i tak rządzi, ponieważ Bóg ukryty jest w symbolach naszych kodów kulturowych. W dyskusjach o in vitro, aborcji, karze śmierci czy gender oś sporu ogniskuje się właśnie wokół kwestii istnienia bądź nieistnienia Boga i jego przykazań. Zarówno dziś, jak i we wszystkich poprzednich epokach świat nie dał się zamknąć w doczesności. Do jego opisu nigdy nie wystarczył język pojęć przyziemnych i racjonalnych. Pełne poznanie domagało się zawsze oparcia w metafizyce.
„Demokratycznie ustalonej formy wolności nie da się już dzisiaj bronić taką czy inną formą prawa. Zagadnienie dotyczy bowiem samych podstaw. Chodzi mianowicie o to, kim jest człowiek i jak może on żyć właściwie jako jednostka i jako wspólnota" – pisał kard. Ratzinger.
Nawet kiedy europejskie instytucje zabronią publicznie powoływać się na Boga lub całkowicie wyeliminują Jego pojęcie z życia publicznego (co dziś wydaje się nieprawdopodobne), to On i tak będzie w centrum zainteresowania. Dlaczego? Ponieważ Bóg jest tematem, który interesuje cały świat, jeśli nawet nie jako pytanie teologiczne lub religijne sensu stricto, to jako pytanie filozoficzne. Nieumieszczenie Boga w preambule do konstytucji europejskiej znowu postawiło Jego postać w centrum dyskusji. Brak Boga wywołał gorącą dyskusję o Bogu.
W ten genialny sposób Bóg zawsze wymyka się ludzkim obostrzeniom. I tak będzie zawsze. Bóg jako byt idealny i niematerialny jest ideą nieśmiertelną, której nic nie zdoła postawić tamy. Tak to już jest, że jakakolwiek idea raz ogłoszona światu, raz przedstawiona umysłom ludzkim nie umiera nigdy. Nie ma takiej granicy ani takiej broni, która zdolna by była ją zatrzymać lub zniszczyć. Bóg, lub nawet idea Boga, potrafi w ułamku sekundy wkraść się do ludzkiego umysłu, a kilka sekund później zająć całą jego przestrzeń. Jak dotąd nikt nie wymyślił ustawy, która stanowiłaby skuteczną tamę przeciw Niemu. Nawet ustawy laickie wprowadzone we Francji w 1905 r. ograniczyły nie tyle Boga, ile jego wyznawców i przedstawicieli. Samemu Bogu w żaden sposób nie zaszkodziły.