Nie o taką Polskę...

Kwaśno obchodzimy 25-lecie tamtej wiosny, co wreszcie okazała się nasza.

Publikacja: 04.06.2014 02:30

Jerzy Surdykowski

Jerzy Surdykowski

Foto: PAP, Andrzej Rybczyński And Andrzej Rybczyński

Red

Zgrzybiali dziś kombatanci powtarzają zgryźliwie jak w tytule, młodsi zarzucają im zmarnowanie szans. Jakże łatwo zapomnieliśmy, że w realnym socjalizmie marzeniem Polaka była ucieczka na Zachód, a przynajmniej wyjazd na jakiś czas do lepszego świata.

Po historycznym 1989 roku znalazł się tam cały kraj, na pewno nie od razu, ale dziś 15 lat po wstąpieniu do NATO i dziesięć lat po przyjęciu do Unii Europejskiej, bez wątpienia tam jesteśmy. Oczywiście jako jeden z biedniejszych i mniej zaawansowanych cywilizacyjnie państw tego obszaru, ale już nie pełnimy roli „najweselszego baraku" w ponurym obozie odseparowanym od świata żelazną kurtyną. Porównujemy się do Francji czy Niemiec i budzi to naszą frustrację, ale już nie do Węgier, Czechosłowacji albo i Sowietów.

Ceną ewolucyjnej zmiany systemu jest konieczność współżycia ze zbrodniarzami

Jak ożywić martwą rybę

W burzliwych czasach odzyskiwania wolności pisał Timothy Garton Ash, że wielekroć usiłowano zamienić kapitalizm na socjalizm z takim czy innym przymiotnikiem. Nie jest to trudne, podobnie jak ugotowanie zupy, kiedy ma się do dyspozycji świeżą i tłustą rybę. Fakt, że zupa jest niesmaczna i takie eksperymenty źle się kończą, to osobna sprawa. Co innego jednak, gdy – tak jak przed Polakami 25 lat temu – stało zadanie odbudowy kapitalizmu z tej gnijącej brei, jaką był realny socjalizm.

Jak ożywić ugotowaną i zepsutą rybę? Jak sprawić, by znów stała się zdolna do życia? Takiego zadania jeszcze nikt przed nami się nie podjął, a ci, którzy próbowali w tym samym czasie – mieli łatwiej. Upadłą NRD wzięli na swój garnuszek bogaci bracia z Niemiec Zachodnich. Ówczesna Czechosłowacja zawsze była mocniej uprzemysłowiona i bardziej zdyscyplinowana od nas. Węgry najlepiej z państw bloku sowieckiego wykorzystały okres lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, miały najwięcej związków gospodarczych z Zachodem i były tam postrzegane jako lider przemian i najlepsze miejsce dla inwestycji. Nas lokowano w okolicach Rumunii i Bułgarii.

Takiej drogi nikt przed nami nie przebył i z niczyich doświadczeń nie mogliśmy korzystać. Rozmawiając o wadach i zaletach narodowych, warto byłoby o tym pamiętać. Była to droga bolesna, przez mękę upadających wielkich zakładów przemysłowych i PGR-ów, przez rozpacz ludzi tracących pracę. Jeśli kiedyś postawimy pomniki Lechowi Wałęsie, to mam nadzieję, że nie tylko za to, że stanął na czele stoczniowego strajku, ale także za to, że jako prezydent poparł bez zastrzeżeń plan młodego ekonomisty Leszka Balcerowicza, niedawnego członka PZPR. Że rzucił na szalę cały swój autorytet przywódcy zwycięskiej „Solidarności", że pogodził się ze zdruzgotaniem tego entuzjastycznego początkowo poparcia, aby tylko zrealizować bolesną, nade wszystko dla robotników, transformację. Ci, którzy najbardziej popierali „Solidarność", chodzili na demonstracje, roznosili ulotki, obrywali milicyjnymi pałami, najszybciej padli jej ofiarą. Nic dziwnego, że oni pierwsi nadstawiali ucho na bajania o „Bolku", głosowali na Tymińskiego, a potem na SLD.

Abolicja dla podłości

Bo przecież „nie o takie Polskie my walczyli!". Tak powiada każde z kolejnych pokoleń, któremu dana była odbudowa wolności, bo realia nie przystają do wzniosłych marzeń o Niepodległej. Odzyskana w 1918 roku po nocy zaborów też nie była krajem „szklanych domów" wedle marzeń Żeromskiego. Postać Cezarego Baryki oburzonego na ówczesną rzeczywistość jest symptomatyczna także dla naszych czasów. Starzy, przedwojenni komuniści (znałem takich, choć już dawno nie żyją) też gniewnie reagowali na realia PRL. Platoński ideał nigdy nie staje się bytem realnym, pozostaje wzorem, ku któremu możemy dążyć, o którym możemy śnić.

Jest powszechnie znana i znaczona miarą przelanej krwi cena za rewolucję. Rewolucji w Polsce nie było, doszło do pokojowego i stopniowego przekazania władzy. Ale jest też cena za ewolucję; inna, bezkrwawa, ale także straszna. Jest to konieczność współżycia z eksponentami starego systemu, ze zbrodniarzami, których nigdy nie dosięgnie kara, ze złodziejami radującymi się łatwo pozyskanym majątkiem; powszechnej abolicji przewin i podłości, tak szerokiej, że ginie przy niej etyka. Którą cenę lepiej było płacić? Bo za darmo nic nie ma na tym padole.

Autor jest dziennikarzem, pisarzem i dyplomatą. ?W latach 1980–1990 wiceprezes SDP. Współpracował ?z „Rzeczpospolitą". Były konsul generalny RP ?w Nowym Jorku i b. ambasador RP w Bangkoku

Zgrzybiali dziś kombatanci powtarzają zgryźliwie jak w tytule, młodsi zarzucają im zmarnowanie szans. Jakże łatwo zapomnieliśmy, że w realnym socjalizmie marzeniem Polaka była ucieczka na Zachód, a przynajmniej wyjazd na jakiś czas do lepszego świata.

Po historycznym 1989 roku znalazł się tam cały kraj, na pewno nie od razu, ale dziś 15 lat po wstąpieniu do NATO i dziesięć lat po przyjęciu do Unii Europejskiej, bez wątpienia tam jesteśmy. Oczywiście jako jeden z biedniejszych i mniej zaawansowanych cywilizacyjnie państw tego obszaru, ale już nie pełnimy roli „najweselszego baraku" w ponurym obozie odseparowanym od świata żelazną kurtyną. Porównujemy się do Francji czy Niemiec i budzi to naszą frustrację, ale już nie do Węgier, Czechosłowacji albo i Sowietów.

Pozostało 82% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml