Nowa broń Chin

Chińczycy od lat udowadniali światu, że ich sztuki walki potrafią wykorzystać praktycznie każde narzędzie do pokonania przeciwnika. Takiej broni nikt się jednak nie spodziewał.

Publikacja: 27.06.2014 15:47

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Mnisi z klasztoru Shaolin latami szorowali klasztorne posadzki, by dostąpić zaszczytu nauki walki dłońmi, nogami albo mieczem. Jackie Chan, gwiazdor kina akcji z Hong Kongu, potrafił robić zabójcze dla przeciwników piruety z taboretem albo drabiną. Od lat świat dostawał jasny przekaz – Chińczyk potrafi walczyć wszystkim. I każdego rodzaju bronią może osiągnąć żądane efekty, czyli wygraną w pojedynku. Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi ewoluuje broń.

Nietypowa broń masowego rażenia

Chiny walczą teraz na piasek, kamienie i mapy. Nikt jednak nikogo nie kamieniuje, ani strony nie sypią się piaskiem po oczach. Dwa pierwsze surowce służą do powiększania terenu niektórych atoli wysp Spratly, o które kraj spiera się m.in. z Filipinami. Na sztucznie powiększanych wyspach mogą zmieścić się szpitale, szkoły, urzędy miast oraz – przede wszystkim – wojskowe bazy z pasami startowymi zdolnymi przyjąć nowoczesne chińskie myśliwce. Gdyby ktoś miał stwierdzić, że to oczywiste, że militarną obecność ugruntowuje się wojskiem, które z kolei musi mieć swoje miejsce, to pojawia się kolejna broń nowoczesnego świata – mapa.

Zgodnie z powiedzeniem historię piszą zwycięzcy. Oni mogą wytyczać nowe granice i kreślić mapy wedle własnego uznania, bo przecież przeciwnicy nie mają kontrargumentów. Jednak trudno stwierdzić, że Chiny wygrały zmagania na terenie morza Południowochińskiego. Wszystkie spory terytorialne wywoływał Pekin, państwa sąsiednie słusznie proszą o pomoc najwyższe światowe instancje w rodzaju ONZ, a Stany Zjednoczone potwierdzają swoje poparcie dla azjatyckich partnerów. Atmosfera się zagęszcza, końca problemów nie widać. Nie ma zatem konkretnych przesłanek, na podstawie których można wytyczać nowe mapy, ale Chiny po raz kolejny pokazują, że nie boją się śmiałych posunięć.

Nowa perspektywa

Wystarczy spojrzeć na mapę, żeby zobaczyć, że Chiny są dłuższe niż szersze. Z kartograficznego punktu widzenia dokładnie 62 stopnie długości i 36 szerokości geograficznej. Jednak od momentu zaostrzenia sporów terytorialnych w ostatnich czasach Chińczycy patrzą na swój kraj nowym okiem. Można by powiedzieć, że lekko skośnym.

Najnowsza wersja Chin jest podłużna, pokazuje kraj, który kreśli swoje granice w bezkompromisowy sposób wewnątrz tzw. linii 9 kresek. To chińska granica demarkacyjna wcinająca się głębokim jęzorem (inna nazwa tej granicy to bawoli język) w teren morza Południowochińskiego. Chińczycy w nowych paszportach mają te granice oficjalnie wydrukowane od 2012 roku, obecnie po chińskim Twitterze, serwisie Weibo, krąży nowa mapa. Krąży i likwiduje spekulacje co do mocarstwowych ambicji Chin i co do jakichkolwiek wątpliwości, co jest czyje na spornych wodach. Odpowiedź jest jasna: wszystko jest chińskie.

Chiński MSZ stara się łagodzić napięcie wywołane opublikowaniem nowej mapy w sieci. Pekin nie chce zaogniać sytuacji związanej z trwającymi konfliktami z Wietnamem i Filipinami, ale być może jest to niechęć chwilowa. Po kilkunastu tygodniach nowa mapa stanie się najprawdopodobniej oficjalną wersją granic Państwa Środka i wszyscy będą musieli do nowej rzeczywistości się przyzwyczaić. Innego wyjścia nie będzie. Chiny wiedzą, że wygrają, a w końcu to zwycięzcy kreślą historię i jej granice.

Mnisi z klasztoru Shaolin latami szorowali klasztorne posadzki, by dostąpić zaszczytu nauki walki dłońmi, nogami albo mieczem. Jackie Chan, gwiazdor kina akcji z Hong Kongu, potrafił robić zabójcze dla przeciwników piruety z taboretem albo drabiną. Od lat świat dostawał jasny przekaz – Chińczyk potrafi walczyć wszystkim. I każdego rodzaju bronią może osiągnąć żądane efekty, czyli wygraną w pojedynku. Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi ewoluuje broń.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą
Opinie polityczno - społeczne
Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej