Neoliberalne media, zwolennicy wolnego rynku bez demokratycznych ograniczeń, różne „autorytety moralne" w rodzaju Jerzego Owsiaka – wszyscy oni szczują biednych obywateli na państwo. Choć to właśnie państwo jest ich jedyną nadzieją i tylko ono może zapobiec powszechnemu wyzyskowi, kantowaniu słabych przez silnych, biedzie i wykluczeniu społecznemu.
Prawo pięści
Dzisiejsze państwo polskie krzywdzi ludzi na zlecenie tych, którzy nim sterują: milionerów, banków, deweloperów, lichwiarzy, zagranicznych korporacji. Państwo nie reprezentuje dziś interesu ogólnego, społecznego, tylko partykularne interesy elit, wielkiego kapitału.
W świadomości ludzi jednak wytworzono przekonanie, że jest jakieś drapieżne państwo, które garnie do siebie i ma własne autonomiczne interesy. Jesteśmy, więc skłonni winić urzędników, sędziów, posłów, ministrów, premiera i prezydenta, ale nigdy ich mocodawców. Tymczasem każde rozstrzygnięcie prawne, administracyjne coś komuś daje po to, by innemu zabrać. Zwykle zabiera biednym zwykłym, szarym obywatelom, by dać możnym i bogatym.
W tej sytuacji wielu domaga się ukrócenia urzędniczej samowoli, czyli deregulacji, kurczenia państwa, budżetu, prywatyzacji. W rezultacie takich procesów ograniczania sfery publicznej obywatel staje oko w oko z potężną korporacją, bogatą firmą czy zamożnym i chciwym konkurentem. I jest bez szans, bo jedynym arbitrem, który mógłby go wesprzeć w sporze z silniejszym przeciwnikiem, konkurentem, może być instytucja publiczna. Prawo, nawet wadliwe, jest lepsze od bezprawia, gdzie już zawsze króluje prawo silniejszego, prawo pięści, przemoc ekonomiczna.
Lewica w Polsce nie istnieje, bo żadna z formacji, które nawiązują do tej nazwy, nie proponuje czytelnego programu uspołecznienia państwa, naprawy Rzeczypospolitej. Takiej naprawy, która sprawi, że będziemy się czuli bezpieczni, bo będą istniały stałe, przejrzyste reguły gry i w sporach między silnymi i bogatymi a słabymi i niezamożnymi sądy, prokuratura, administracja rządowa i samorządowa będą rozstrzygały zgodnie z tymi regułami, a nie na korzyść silniejszego. Będziemy się czuli zaopiekowani, bo jeśli nie pójdzie nam w interesach, stracimy pracę, zachorujemy lub się zestarzejemy i opadniemy z sił, będziemy mogli liczyć na pomoc i opiekę naszego państwa.