Jedyną konferencją prasową Kongresu Nowej Prawicy, na której w czasie kampanii do Parlamentu Europejskiego nie pojawił się żaden dziennikarz, było spotkanie poświęcone prawdziwemu bilansowi udziału Polski w Unii Europejskiej. Ta sytuacja urasta do symbolu tej kampanii, podczas której dziennikarze i konkurenci polityczni woleli dyskutować z Januszem Korwin-Mikkem o gwałtach i Hitlerze, zamiast przyjrzeć się, nawet krytycznie, programowi Nowej Prawicy.
Tymczasem obok charyzmy lidera to ten program był podstawą wyboru, którego dokonało ponad pół miliona w większości młodych ludzi – program będący zaprzeczeniem całego dorobku III RP, jeśli oczywiście o jakimś dorobku w kontekście wyczynów naszych obecnych polityków można w ogóle mówić. Skoro w kampanii zabrakło czasu i chęci, by o nim na poważnie podyskutować, teraz, troszkę po czasie, przypomnijmy jego najważniejsze elementy.
Wolnorynkowy uniosceptycyzm
Czym w gruncie rzeczy jest uniofanatyzm czy nawet uniorealizm wszystkich obecnych ugrupowań parlamentarnych? Otóż stanowi on akceptację niewypowiedzianego założenia, że działanie dla dobra Polski polega na przyjmowaniu powielaczowego prawa unijnego, bo zawsze będzie ono lepsze od prawa stanowionego w Polsce. Skrajną formą takiego myślenia jest formuła „prawo unijne plus zero" promowana niegdyś przez eurorealistów z PiS ?– oznaczająca przecież w gruncie rzeczy, że Polacy w ogóle nie powinni się wtrącać do stanowionego dla nich prawa.
Środowisko wolnościowo-konserwatywne, którego najnowszym politycznym kształtem jest Nowa Prawica, odrzuciło takie myślenie jeszcze przed referendum akcesyjnym. Przy czym argumentem za tym odrzuceniem było nie tylko marzenie o niepodległości i podmiotowości Polski, ale także obserwacja rzeczywistości. Otóż już wtedy, na podstawie tego, co się działo na terenach byłego NRD, było wiadomo, że ścieżka modernizacji proponowana przez UE prowadzi do peryferyzacji i wyludnienia kraju poddawanego takiej terapii. Pomysłu, że w Polsce będzie inaczej, nie dało się sensownie uzasadnić. A dziś dobitnie widać, że Polska jest drugim NRD, tyle że wszystkie negatywne zjawiska pojawiły się u nas w większej skali, zwłaszcza jeśli chodzi o bezpośrednio związany z naszą akcesją wzrost zadłużenia na wszystkich możliwych poziomach.
Co wolnościowcy proponowali i proponują w zamian? To, co zawsze, czyli jak największą ilość wolnego rynku na poziomie przynajmniej takim, jaki zapewniła nam realnie przecież funkcjonująca przez pewien czas ustawa zmarłego niedawno Mieczysława Wilczka. Oczywiście wiązałoby się to z demontażem wielu instytucji, które w Polsce wprowadzono w ramach procesu konwergencji ze wspólnotami – jednak i na to przez ostatnich 20 lat środowisko skupione wokół Nowej Prawicy przygotowało dokładnie przedyskutowane recepty i sposoby.