Rosjanie znani są ze swoich pogodowych eksperymentów. Miliony rubli i dolarów szły na technikę rozpraszania chmur podczas najważniejszy uroczystości państwowych. Żaden pierwszy sekretarz czy prezydent nie chciałby oglądać przemarszu swoich wojsk w deszczu, dlatego przed defiladami rozpylano w powietrzu jodek srebra, suchy lód i cement. W ubiegłym roku ogłoszono nawet przetarg na najbardziej skuteczną technologię walki z deszczem, a zwycięska firma miała dostać prawie 4 mln dolarów za meteorologiczną ochronę miasta.
Ma nie padać na defiladzie
Naukowcy twierdzą jednak, że modyfikowanie pogody na dłuższą metę nie przynosi pozytywnych efektów. Sprawdza się na defiladzie, ale na przestrzeni lat okazuje się, że większe znaczenie mają periodyczne cykle klimatyczne niż systematyczne zasiewanie chmur. Ochrona przed deszczem bowiem polega na wymuszeniu jego opadów gdzieś indziej. Jeżeli podczas przemarszu wojska ma nie padać nad centrum Moskwy czy Petersburga, trzeba potencjalny deszcz wytworzyć kilka kilometrów poza miastem. W tym celu w powietrzu rozpyla się jakąś ze wspominanych substancji, najczęściej jodek srebra i czeka. Przeważnie nie długo, ponieważ jodek w zetknięciu z cząsteczkami pary wodnej kondensuje je w większe krople. Prądy termiczne nie są w stanie ich już udźwignąć i na ziemię spada deszcz.
Za eksperymenty z pogodą zabierają się teraz Chińczycy. Mają na swoim koncie już kilka pseudo udanych transformacji środowiska (jak chociażby budowa Tamy Trzech Przełomów, która zniszczyła okoliczną przyrodę), ale tym razem cel i przesłanki do niego prowadzące są szczytne. Chodzi bowiem o to, by wygrać ze smogiem.
Woda na smog
W Chinach zanieczyszczenie powietrza jest coraz bardziej uciążliwe i zdarzają się momenty, gdy nie posyła się do szkół dzieci z uwagi na to, że droga dom-szkoła-dom zrównałaby stan ich płuc z płucami górnika, który właśnie po kilku latach pod ziemią zapada na pylicę. W powietrzu jest coraz więcej cząsteczek, które fachowo określa się skrótami PM 2,5 oraz PM 10. Chińczycy przygotowali na nie odpowiednie działa.
Wyglądają jak powiększona wersja kilkulufowego obrotowego działka Vulcan. Taką morderczą broń można było do tej pory spotkać w rękach Rambo, Schwarzeneggera (gdy walczył z Predatorem) albo pod dziobami amerykańskich myśliwców bombardujących A-10, ale nikt nie spodziewał się jej na ulicach chińskich miast. Obrotowe armaty na smog stanęły na głównych placach miasta Xi'an w prowincji Shaanxi. W mieście, które do tej pory słynęło z terakotowej armii, można podziwiać nowoczesną broń na latający pył. Działo waży 10 ton i potrafi strzelać kropelkami wody na wysokość 600 metrów. Administracja prowincji wydała na jego budowę 146 tys. dolarów. Drobinki wody mają za zadanie przyczepiać się do szkodliwych cząstek i strącać je na ziemię.