Lokalna patologia polityczna

Platforma Obywatelska zawdzięcza ?swoje sukcesy układom na szczeblu samorządowym, które psują polską demokrację – pisze burmistrz Trzebiatowa.

Publikacja: 14.07.2014 02:00

Lokalna patologia polityczna

Foto: materiały prasowe

Red

Wybory to czas prawdy – okres, w którym schodzi powietrze z nadętych w trakcie kampanii balonów partyjnych, a politycy wracają na ziemię. Tak też było po eurowyborach.

Platforma Obywatelska wprawdzie nieznacznie wygrała z Prawem i Sprawiedliwością, ale znacząco straciła i wybory do europarlamentu okazały się pierwszymi, po sześciu kolejnych wygranych PO, kiedy właściwie możemy mówić o remisie czołowego duetu polskiej sceny politycznej.

To ważny znak, bo atutem Platformy jest wizerunek partii konsekwentnie proeuropejskiej, a wybory dotyczyły przecież Parlamentu Europejskiego. Więcej nawet, rządząca PO „skonsumowała" właśnie historycznie duże fundusze europejskie lat 2007–2013 i „wywalczyła" kolejne na lata 2014–2020. Warto się zastanowić, dlaczego Platformie, partii rządzącej, nie pomógł nawet tak znaczący handicap.

Otóż w moim odczuciu samorządowca i akademika samorządowego PO coraz bardziej traci lokalnie – w samorządach, bo poza tradycyjnie propisowskimi małymi i średnimi ośrodkami zaczęła też tracić duże miasta. Skupiam się na tym wątku, gdyż kolejne wybory to właśnie wybory samorządowe, a ponadto uważam, że jest to jeden z głównych mankamentów Platformy.

Przesłanki przemawiające za tą tendencją obserwuję na co dzień jako burmistrz Trzebiatowa. PO koncentruje się na „dużych zdobyczach" i bagatelizuje mniejsze. Odpowiednio dużą zdobyczą jest już w tej perspektywie powiat, w znacznie mniejszym stopniu pojedyncze gminy. Jeżeli do dużej partii politycznej przed wyborami zgłosi się starosta, który wraz ze swoją „gminną drużyną" zapewni, że osiągnie dobry wynik w skali powiatu, jest on przyjmowany z otwartymi ramionami. Nieważne są wtedy niedociągnięcia lokalnej polityki, cechy osobowościowe danego samorządowca czy tzw. kultura polityczna. Nieważne są nawet rzeczywiste sympatie polityczne „drużyny" lub ich brak. Wystarczy zapisanie się do takiej dużej partii tuż przed wyborami. W ten sposób ugrupowania zakreślają na mapie swoje obszary wpływów przed każdą kolejną wyborczą rozgrywką.

Dostarczenie formacji politycznej takiego wyborczego „gotowca" rozgrzesza ze wszystkiego. Po zawarciu kontraktu partia z całą swą powagą i autorytetem staje za danym liderem lokalnym i przez to przybiera on jeszcze bardziej na sile. Ale co się dzieje, kiedy dany starosta jest zły, a zamiast „drużyny" mamy faktycznie lokalny układ, który – nie daj Bóg – ugruntował się przez kolejne kadencje? Taki układ trwający kilkanaście, kilkadziesiąt lat jest w stanie zdominować lokalne życie nie tylko publiczne, ale i gospodarcze. Może stanowić na swoim terenie o być albo nie być obywatela. Istnieje nawet zagrożenie, że przez te wszystkie lata „drużyna" wypromuje swoich ludzi na ważne funkcje publiczne w województwie czy wręcz w stolicy. Taki układ może stać się prawdziwą polityczną patologią.

W podobnej sytuacji partia obok korzyści płynących z pojedynczego kontraktu wyborczego przejmuje również niedobre cechy „drużyny", którą włączyła w swój skład. Podobnych „kontraktów" w skali kraju może być kilkadziesiąt. Obraz jeszcze bardziej się zagęszcza, jeśli do tego dodamy naturalne, ludzkie słabości polityków (pieniądze, kumoterstwo itd., itp.), które codziennie wskazują wolne media, a także – jeszcze bardziej naturalne – zwykłe błędy w polityce. W taki sposób partia przyprawia sama sobie polityczną gombrowiczowską gębę.

Podsumowanie ostatnich wyborów przez zarząd Platformy nie zmieniło tu niczego. Dalej PO zamierza opierać swoją strategię wyborczą na sojuszach ze znanymi samorządowcami – czytaj: tymi, którzy rządzą dziś.

Swego czasu Julia Pitera (wcześniej członek i prezes zarządu Transparency International Polska, polskiego oddziału ogólnoświatowej organizacji ds. walki z korupcją, później pełnomocnik rządu do spraw opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych) zajmowała się w Platformie podobnymi patologiami, ale, niestety, te działania osłabły.

Unikałem do tej pory terminu „demokracja", jednak cała przedstawiona sytuacja ma bezpośredni wpływ na jej jakość w Polsce. Centralnie deklarowane szlachetne hasła częstokroć mają się nijak do lokalnej rzeczywistości, w której hierarchicznie zorganizowane partie polityczne ograniczają decentralizację i samorządy terytorialne. Kowalski na co dzień obserwuje rozjeżdżanie się racji głoszonych w Warszawie, w tym głównie w trakcie kampanii wyborczych, i racji dnia codziennego – lokalnie. Na szczęście mamy samorząd, ale musimy o niego walczyć, szczególnie mocno przed listopadowymi wyborami.

Obywatele widzą, słyszą i odczuwają więcej, niż się niektórym politykom wydaje. Dotyczy to większości partii dzisiejszej polskiej sceny politycznej, nie tylko Platformy. Niestety, nauka płynie z góry, a konsekwencje są takie, że wciąż mamy niską frekwencję. O naszej demokracji zaś mówimy, że jest niedojrzała.

Autor jest burmistrzem Trzebiatowa. ?Na to stanowisko startował jako ?kandydat niezależny, w opozycji do PO. ?W roku 2006 ubiegał się jako kandydat bezpartyjny o miejsce w radzie miejskiej Szczecina z listy Platformy

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?