Boni obraził, Korwin spoliczkował

Janusz Korwin-Mikke nie jest bohaterem mojej bajki. Znam smak uprawianej przez niego demagogii. W pamięci mam pierwszą połowę lat 90., gdy mnie – nieopierzonego politycznie studenta podejrzliwie patrzącego na elity zarówno postkomunistyczne, jak i postsolidarnościowe – bałamucił swoimi konserwatywno-libertariańskimi mrzonkami.

Publikacja: 15.07.2014 19:37

Dziś robi to nadal, zdobywając – tak jak 20 lat temu – poparcie głównie wśród młodych wyborców, których łatwo pozyskać prostymi, do bólu logicznymi hasłami, lecz całkowicie wyabstrahowanymi ze skomplikowanej rzeczywistości. W dodatku mamy do czynienia z jadącym po bandzie ekscentrykiem. To wystarczy, by zwrócił on na siebie uwagę grup społecznych, które z różnych powodów kontestują establishment polityczny.

A jednak nie podzielam wyrażonej na łamach „Rzeczpospolitej" opinii wiceministra spraw zagranicznych Artura Nowaka-Fara dotyczącej sprawy uderzenia w twarz Michała Boniego przez lidera Kongresu Nowej Prawicy. Można zrozumieć czyjeś oburzenie z powodu spoliczkowania jednego z europosłów przez innego. Problem jednak w tym, że Nowak-Far twierdzi, iż przyczyny całego zajścia w pałacyku MSZ były dla świadków tego, co się stało, kompletnie nieznane. Z tego wyciągnął wniosek, że Korwin-Mikkemu chodzi wyłącznie o wywoływanie skandali, dzięki którym istnieje w przestrzeni publicznej.

Polityk Platformy nie przeprosił  lidera Nowej Prawicy za dyskredytowanie go w oczach Polaków

To bardzo nieuczciwa interpretacja całego wydarzenia. Boni kreuje się na niewinną ofiarę przemocy. Sugeruje, że został uderzony dlatego, że w roku 1985 podpisał w bardzo dramatycznych okolicznościach deklarację tajnej współpracy z SB (był przez bezpiekę szantażowany), ale ponieważ blisko siedem lat temu za to przeprosił, nie widzi powodu, żeby do tej kwestii wracać.

Tymczasem Korwin-Mikke twierdzi, że nie chodziło mu o PRL-owską przeszłość Boniego, ale o antylustracyjne wystąpienia europosła Platformy Obywatelskiej w III RP. Lider KNP przypomniał burzliwą debatę z roku 1992 nad zainicjowaną przez siebie w Sejmie (był wówczas posłem) uchwałą lustracyjną – zarzucił Boniemu, że ten, dowiedziawszy się wtedy o tym, że znalazł się na tak zwanej liście Macierewicza (zawierającej nazwiska zarejestrowanych tajnych współpracowników UB i SB wśród ówczesnych członków rządu i parlamentarzystów), określił go publicznie mianem osoby „niespełna rozumu".

Cała sytuacja wygląda więc tak, że w roku 2007 Boni, ujawniając ze łzami w oczach niechlubne karty swojej przeszłości, wyłącznie ukorzył się za swój epizod PRL-owski i prosił o przebaczenie swoich kolegów z podziemia. Nie przeprosił natomiast nigdy osobiście Korwin-Mikkego za publiczne dyskredytowanie go w oczach Polaków po ogłoszeniu listy Macierewicza.

Tym samym Boni próbował być sędzią we własnej sprawie. Jeśli występował przeciwko inicjatywom lustracyjnym, to – można domniemywać – przede wszystkim dlatego, że panicznie bał się tego, iż światło dzienne ujrzy prawda o nim. I właśnie za to Korwin-Mikke postanowił mu wymierzyć policzek, a nie za sam fakt podpisania deklaracji tajnej współpracy z SB.

W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia ze sporem, który dotyczy nie PRL, lecz III RP – a więc nie tyle uwikłania dzisiejszego establishmentu politycznego w aparat przemocy chylącego się ku upadkowi reżimu komunistycznego (z tego się Boni w końcu, przynajmniej symbolicznie, rozliczył), ile tego, w jaki sposób ów establishment brutalnie bronił swoich, korzeniami tkwiących w PRL, interesów już w warunkach III RP, czyli teoretycznie otwartej debaty publicznej.

I tu wracamy do tekstu Artura Nowaka-Fara. Wiceszef dyplomacji – skądinąd znany i ceniony znawca prawa unijnego – daje świadectwo odklejenia warstwy rządzącej Polską od polskiego społeczeństwa. Kiedy porównuje język Korwin-Mikkego do retoryki nazistów i innych radykalnych, pałkarskich ruchów w Europie okresu międzywojennego, to zamiast odnosić się merytorycznie do przyczyn incydentu, odgrzewa przeterminowaną legendę o zagrożeniu faszystowskim.

Tyle że to właśnie tacy politycy jak lider KNP zostali paradoksalnie stworzeni przez system żarliwie afirmowany przez Nowaka-Fara. Unijna biurokracja zasłynęła przecież z zajmowania się normami regulującymi rozmiar oraz kształt warzyw i owoców oraz narzucania ustawodawstwom poszczególnych krajów poprawnych politycznie, skierowanych przeciw tradycyjnym, sprawdzonym wzorcom kulturowym, dyrektyw. To w odpowiedzi między innymi na takie zjawiska w ostatnich eurowyborach do głosu doszły ugrupowania eurosceptyczne.

Mało tego, Korwin-Mikke wpisuje się w nurt reprezentowany w latach 2001–2007 przez partię, która dziś rządzi Polską. To Platforma Obywatelska atakowała w tamtym okresie z pozycji skrajnie liberalnych klasę polityczną jako całość. Dorabiała jej gębę darmozjadów z budżetówki, którzy wyłącznie żerują na ciężkiej pracy przedsiębiorców. Kiedy jednak PO, przejmując w roku 2007 ster rządów, sama poczuła ciężar władzy, okazała się partią jak najbardziej systemową. Z populistycznych postulatów wprowadzenia chociażby podatku liniowego nic nie zostało.

Warto jeszcze przywołać jeden wątek tekstu Nowaka-Fara. Wiceminister spraw zagranicznych twierdzi, że w Polsce nie brakuje środowisk politycznych poszukujących „eschatologicznego wroga", a więc takiego, którego można byłoby obarczyć winą za całe zło. Z wywodu wiceszefa dyplomacji wynika, że chodzi rzecz jasna o KNP i inne radykalne prawicowe ugrupowania.

Ale polityczny establishment III RP już dawno temu wskazał swojego „eschatologicznego wroga". Stanowią go wszelkie formacje, które domagały się przezwyciężenia dziedzictwa Okrągłego Stołu, o czym przekonał się za prezydentury Lecha Wałęsy Jarosław Kaczyński – już wiele lat temu jako lider Porozumienia Centrum inwigilowany przez UOP. Antykaczyzm stał się też w ostatnich latach swoistą „teologią polityczną" Platformy Obywatelskiej i wojujących o duszę tej formacji lewicowo-liberalnych mediów.

Wspomnijmy też o innym „eschatologicznym wrogu" politycznej elity III RP – tej części katolickiego duchowieństwa, która chłoszcze za różne grzechy ekipę Donalda Tuska. Nie kto inny jak właśnie Michał Boni, gdy pełnił funkcję ministra administracji i cyfryzacji, pracował nad rozwiązaniami prawnymi mającymi w praktyce zakneblować usta niewygodnym dla obozu władzy księżom i biskupom w ramach kampanii przeciwko „mowie nienawiści".

Spoliczkowanie jednego polityka przez innego jest w naszych czasach niewątpliwie zachowaniem nagannym, wręcz aktem przemocy. Ale nie oznacza to, że należy spuścić zasłonę na fakt, że ci spoliczkowani sami prowadzili w białych rękawiczkach bezwzględną walkę ze swoimi z oponentami.

Dziś robi to nadal, zdobywając – tak jak 20 lat temu – poparcie głównie wśród młodych wyborców, których łatwo pozyskać prostymi, do bólu logicznymi hasłami, lecz całkowicie wyabstrahowanymi ze skomplikowanej rzeczywistości. W dodatku mamy do czynienia z jadącym po bandzie ekscentrykiem. To wystarczy, by zwrócił on na siebie uwagę grup społecznych, które z różnych powodów kontestują establishment polityczny.

A jednak nie podzielam wyrażonej na łamach „Rzeczpospolitej" opinii wiceministra spraw zagranicznych Artura Nowaka-Fara dotyczącej sprawy uderzenia w twarz Michała Boniego przez lidera Kongresu Nowej Prawicy. Można zrozumieć czyjeś oburzenie z powodu spoliczkowania jednego z europosłów przez innego. Problem jednak w tym, że Nowak-Far twierdzi, iż przyczyny całego zajścia w pałacyku MSZ były dla świadków tego, co się stało, kompletnie nieznane. Z tego wyciągnął wniosek, że Korwin-Mikkemu chodzi wyłącznie o wywoływanie skandali, dzięki którym istnieje w przestrzeni publicznej.

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA