Studio filmowe Amazonu według krytyków i przede wszystkim według odbiorców tworzy coraz bardziej zaawansowane seriale. Celem jest zdobycie choć jednej nagrody Emmy i wydarcie internetowego terytorium głównemu rywalowi, serwisowi Netflix. W Japonii starupowcy chcący zrobić cokolwiek ocierającego się o sukces, muszą uczyć się nowych realiów od zera i adaptować swoje pomysły do potrzeb lokalnych odbiorców. Każdy robi coś konkretnego, dokłada wszelkich starań, by jego produkt błyszczał na tle konkurencji i wybijał się ponad przeciętność. Prawie każdy.
Niekonwencjonalny pomysł
2 tygodnie temu rozpoczął działalność startup o nazwie BlackV Club. Litera „v" pochodzi od nazwy T-shirtów z dekoltem w serek. Wyróżnia się dwa typy – wykańczane na okrągło (przeważnie nie nazywa się ich w konkretny sposób) oraz takie w wycięcie jak literka (wtedy mówi się o nich „v-neck").
Edward Lando i Yagil Burowski, twórcy nowego serwisu stwierdzili, że takie „serki" nosi każdy, kto w branży IT odniósł sukces. Steve Jobs nosił golfy, ale czarne, Mark Zuckerberg bluzy z kapturem, ale też przeważnie w ciemnym kolorze. Tim Cook czarne koszule zapinane na guziki, pod które zakłada czarne T-shirty.
SergeyBrin najbardziej pasuje do klienta ubranego przez nowy startup, ale według młodych programistów detale nie są ważne. Liczy się to, że każdy liczący się w informatyce musi mieć jakiś prosty element stroju, który nie rzuca się nachalnie w oczy i nawiązuje do prostoty prezentowanej w ubiorze przez guru Krzemowej Doliny.
Poza tym wiadomo, że osoba zajęta myślami o nowym startupie nie będzie miała głowy do chodzenia po sklepach, czy nawet wybierania ubrań w internecie. Wystarczy, że poda swoje dane i wybierze odpowiedni rozmiar. Czarny T-shirt w serek przyjdzie pocztą. I będzie można zacząć nosić się jak prawdziwy wzorzec do naśladowania. Przynajmniej będzie gdzie wygodnie przypiąć mikrofon, żeby poprowadzić jakąś ważną prezentację, spotkanie przekonujące do przekazania miliardów dolarów na akurat nasz projekt przez fundusze venture. Albo konferencję w sprawie wprowadzenia na rynek jakiejś przełomowej technologii. Co najmniej takiej jak połączenie iPhone'a, Google'a i sokowirówki w jednym.