I aż dziwi mnie, że siostry i bracia z nieświętej feministycznej egzekutywy (którą przeciwstawić trzeba patriarchalnemu, bo w rodzaju męskim Świętemu Oficjum) dotąd tego nie dostrzegły i nie skrytykowały szefowej rządu za to, że w swoich odpowiedziach odwołuje się do najgorszych stereotypów kobiet słabych i tchórzliwych.

Trudno bowiem – spieszę donieść drogim feministkom, które wyraźnie tego nie dostrzegły – że premierowe wystąpienie premiery Kopacz to wyraz najgorszego sortu patriarchalizmu. Niby dlaczego bowiem kobieta ma uciekać przed facetem z kijem, ?a tym bardziej chować się w domu? Prawdziwa feministyczna siostra oblałaby go piwem, jak Kazimiera Szczuka Marcina Mellera, albo – wytrenowana w rozmaitych aikido ?i innych jiu-jitsu – powaliłaby go na ziemię i skopała mu patriarchalny tyłek, nie pozwalając, by choćby zbliżył się do jej dzieci. Nie ma też powodów, by umacniać obraz mężczyzny (pytanie, czy w ogóle należy posługiwać się taką kategorią w naszym nowoczesnym, rozumiejącym skomplikowaną sytuację osób aseksualnych) jako człowieka z kijem, któremu testosteron uderza do głowy. Prawdziwie nowoczesny osobnik uznający się za mężczyznę nie ulega przecież takim niepostępowym uczuciom i od razu deklaruje, że jak kogoś biją, to on sp...ada za granicę, żeby mu przypadkiem jucha trampek nie pobrudziła.

Skandaliczne jest także uznanie kobiecości za równoznaczną z macierzyństwem. Takim bowiem również posłużyła się premiera Kopacz w swoim wystąpieniu. A co ?z tymi wszystkimi siostrami, które z macierzyństwem nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego, co z wolnością kobiet, z ich niezależnością, z tymi, które brzydzą się mężczyznami ?i zmienianiem pieluch? Czy one zostały wykluczone z bycia kobietami? Czy można pozwolić, by tak wykluczający język, tak obraźliwe i patriarchalne obrazy padały z ust premiery? Co na to pani Fuszara, która miała gwarantować, że postęp i nowoczesność będą nowymi imionami premiery? Dlaczego milczy?

Siostry i bracia z feministycznej egzekutywy, z tym coś trzeba zrobić. Magdalena Środa i inne obdarzone autorytetem siostry powinny przeprowadzić zdecydowaną kampanię przeciw wyrzekającej się własnej genderowej tożsamości i umacniającej patriarchalizm premierze. Na początek trzeba by pozbawić ją określenia „premiera" i zacząć nazywać ją patriarchalnym określeniem „pani premier"... Jeśli to się nie stanie, to będzie jasne, że feministki i genderyści zdradzili własne korzenie.

Autor jest redaktorem naczelnym ?telewizji Republika