Jack Ma to szef chińskiego giganta e-handlowego, Alibaby. Jeff Bezos kieruje imperium Amazonu, który robi prawie to samo, też handluje w sieci, ale jest ze Stanów Zjednoczonych. Każdy z nich jest wizjonerem, założycielem własnego biznesu. Celują wysoko, liczą miliardy dolarów zarabianych na swoich przedsięwzięciach i planują kolejne.
Dwa pomysły na biznes
Dziś o jednym i drugim jest głośno. Amazon właśnie otworzył pierwsze w Polsce centrum logistyczne, a Alibaba coraz odważniej mówi o planach współpracy z Apple przy systemie mobilnych płatności. Sukcesy obu szefów wynikają jednak z całkowicie innego podejścia do biznesu. Zapytani o podejście do klientów Ma i Bezos odpowiedzą podobnie, że są dla nich najważniejsi. Dla każdego z serwisów hasło klient ma inne znaczenie. Chińczyk postrzega odbiorców Alibaby jako firmy, nie pojedynczych ludzi. Dla Amazonu partnerem po drugiej stronie jest już pojedynczy internauta.
Gdy Ma debiutował we wrześniu na amerykańskiej giełdzie bijąc rekordy miliardów dolarów zebranych podczas IPO, przyznawał, że klienci są dla niego na pierwszym miejscu, ale na drugim już znajdują się pracownicy, a na trzecim akcjonariusze. W prowadzonych pod marką Alibaby serwisach Taobabo i Tmall handlują przedsiębiorcy, którzy oba te produkty traktują jak wirtualne centra handlowe. Chińczyk woli inwestować w budowanie pozycji małych i średnich biznesów, ponieważ to one według niego lepiej znają potrzeby odbiorców.
Amerykanin z kolei bez wahania wytnie konkurencję w pień. Wiedzą o tym doskonale wydawcy, którzy przez ostatnie miesiące pojedynkują się z Bezosem na argumenty odnośnie narzucanych przez Amazon cen. Jeżeli firma nie zgadza się na warunki współpracy z serwisem, nakładane są na nią albo zaporowe warunki współpracy, albo znika z listy wyszukiwań. Może się też zdarzyć, że czas dostawy towaru wydłuża się w czasie. I to w serwisie, którego oczkiem w głowie jest jak najszybsza dostawa. Wszystko po to, by zniechęcić do tych, którzy nie chcą być Bezosowi posłuszni.
Jack Ma z kolei znany jest ze swojej wersji do jakichkolwiek nadrzędnych, imperialnych struktur. W 2011 roku na uniwersytecie Stanforda mówił, że według niego w internecie nie ma miejsca na tego typu myślenie. Dlatego sam wierzy w ekosystem, który daje każdemu szansę na istnienie, a nie narzuca jedyny słuszny kierunek albo skazuje na zagładę. Twórca Alibaby jest spokojny o swoje serwisy pomimo ich ogromnych rozmiarów, ponieważ one same są w stanie zająć się własnymi sprawami i utrzymać równowagę w oferowanych usługach.